Artykuły

Panna Rosita

Federico Garcię Lorkę wprowadził na telewizyjną scenę Aleksander Bardini w roku ubiegłym. "Miłość don Perlimplina i Bełisy" stanowiła niewątpliwie jeden z ciekawszych spektakli tego okresu. Reżyser trafnie oddał intensję autora tragicznego "obrazka erotycznego" z 1928 roku, zespalając tekst z oprawą plastyczną, kostiumem, muzyką i grą aktorów. Lorca był bowiem mistrzem syntezy. Umiał łączyć we wspólną treść zarówno tradycje narodowe, jak zwyczaje ludowe, nadając im drapieżną, współczesną formę dramatyczną.

Lorca pojmował jednak teatr nie tylko jako miejsce spędzania czasu, lecz wyznaczał mu również inne zadania, traktując go jako trybunę, której "publiczność trzeba poskramiać i przeciwstawiać się jej niejednokrotnie a nawet atakować". Takimi atakami były też jego utwory o charakterze społecznym: "Mariana Pineda", "Yerma", czy "Panna Rosita". Stanowiły tak wielkie niebezpieczeństwo, że w sierpniu 1936 roku frankiści zamordowali poetę. Spalili też publicznie w Granadzie jego dzieła.

Lorca był Hiszpanem. Trzeba to podkreślić, aby zrozumieć go jako poetę, aby zrozumieć wymowę dramatu nastrojów, jakim jest "Panna Rosita, czyli mowa kwiatów". Akcja sztuki toczy się wokół miłości dziewczyny do chłopca, który ją opuścił, przyrzekając powrócić i poślubić. Przez 25 lat żyje Rosita złudzeniem, które sama sobie stworzyła. W końcu sama nie wierzy już w miłość. Więdnie, jak owa niezwykła róża zmienna, rosa mutabilis, róża - symbol życia wielu kobiet na Półwyspie Iberyjskim, nie tylko w początkach naszego wieku.

Rosita była ostrym protestem przeciwko konwenansom. Lorca występował przeciwko biernej postawie wobec życia. Protestował utworem tragicznym w swej wymowie.

Reżyser spektaklu, Maryna Broniewska, zbytnio może zasugerowała się tym, iż "Panna Rosita" w jakimś stopniu przypomina "Wiśniowy sad" Czechowa. w którym też wegetują ludzie nie zdający sobie sprawy z upływu czasu i przemian otaczającego ich życia. Stworzyła dla sztuki Lorki atmosferę rodem właśnie z przedstawień rosyjskiej klasyki. Realizm wręcz werystyczny dominował w tym spektaklu wszędzie. Od scenografii do gry aktorów. Zaciążył nad całością. Oczywiście, w warunkach takiej dosłowności nie mogło już być mowy o jakiejkolwiek poetyckiej metaforyce. Piękny wiersz o róży zmiennej, którego motyw przewijał się przez całą sztukę, brzmiał sztucznie. Nie przemówiła do wyobraźni widza róża-symbol. Nie przemówiła okrutna, bezkompromisowa poezja Lorki. Tak, jak i róża była rekwizytem. Nie udało się stworzyć Broniewskiej owej poetyckiej aury, owego nieuchwytnego klimatu, którym powinny być przesycone przedstawienia tego rodzaju.

Sztukę Lorki uratowali poniekąd aktorzy. Zwłaszcza odtwórczynie ról głównych: Rosity - Aleksandra Śląska i Ciotki - Hanna Skarżanka. Rosita jest rolą bardzo trudną. Śląska zaproponowała nam bohaterkę bardzo ludzką, kobiecą. W interpretacji Śląskiej nie była ona wyłącznie symbolem, ale właśnie żywą, czującą i cierpiącą kobietą. Kobietą kochającą, kobietą czekającą, kobietą oszukaną i kobietą zrezygnowaną. Skarżanka dała się natomiast pognać jako znakomita, stylowa, hiszpańska dama. Szkoda tylko, że obie te aktorki widujemy na małych ekranach tak rzadko.

Reżyseria telewizyjna sprawnie podkreślała warstwę realistyczną "Panny Rosity", eksponując twarze aktorów i poszczególne przedmioty. Niestety, nie była to zapewne ta warstwa, o której myślał Lorca, gdy pisał: "Mam trzy wersje dramatu, dwie prawie zupełnie przydatne dla teatru. Ta, którą wystawiam implikuje łączność i synchronizację". Chodziło mu zapewnie o kontakt z widzami i połączenie warstw poetyckiej i realistycznej w jedną całość. A tego nam właśnie brakowało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji