Artykuły

Warto zobaczyć na scenie opowiadania Mrożka

"Rura" w reż. Jarosława Tochowicza i "Upadek orlego gniazda" w reż. Krzysztofa Jaworskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Urszula Wolak w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Teatr Łaźnia Nowa postanowił przybliżyć widzom twórczość pisarską Sławomira Mrożka i rozpoczął cykl premier opartych na opowiadaniach mistrza pióra. Warunek był jeden. Scenariusz stanowiący adaptacje wybranego utworu nie może jednak zmieniać treści oryginału. Mrożkowskie słowo ma bowiem wybrzmieć w całej krasie. Premiera "Rury" w reżyserii Jarosława Tochowicza i "Upadku orlego gniazda" w reżyserii Krzysztofa Jaworskiego jest tego najlepszym dowodem.

W "Rurze" słowa tekstu są wypowiadane i wyśpiewywane z wielką czcią i namaszczeniem. Wpisany w nie przekaz płynie w stronę widzów kilkoma strumieniami - muzycznym (melorecytacja i śpiew Pawła Drożdża), medialnym (projekcje postindu-strialnych scenerii) i ruchowym (przejmująca Katarzyna Stolarczyk, wykorzystująca techniki tańca współczesnego i modern jazzu). Patrząc na nią odnosimy wrażenie, że słowo staje się... ciałem i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Słowa stają się także potężnym narzędziem w rękach, świetnie prowadzonego przez reżysera, duetu Tomasza Radawca i Kaliny Szyszki. Aktorzy wypowiadają je mechanicznie, wręcz wypluwają, opętani ich siłą. A wszystkiemu winna jest tytułowa rura, której widmo nieustannie towarzyszy bohaterom spektaklu.

Obecność rekwizytu na scenie, ekranie projektora, a przede wszystkim w umysłach bohaterów stwarza i wyolbrzymia absurd scenicznych sytuacji. Minuta po minucie zatracają się w nim wszyscy bohaterowie, którzy, jak się okazuje, poszukują swojej tożsamości, pragnąc wyrwać się ze świata pozbawionego emocji. Nie ma jednak ucieczki od rzeczywistości, w której jednostka jest tylko kolejnym numerem, trybikiem w machinie biurokracji, gdzie panuje mania klasyfikowania wszystkiego i wszystkich. Ta gorzka prawda wybrzmiewa w jednej z ostatnich scen spektaklu, w której dwójka bezimiennych bohaterów godzi się ze swoim smutnym losem. Mężczyzna rytualnie owija swoją twarz taśmą, próbując ścisnąć ją do granic możliwości, a kobieta zakłada na siebie czarną płachtę, którą przewiązuje sznurem.

Kipiąca absurdem "Rura" w reżyserii Jarosława Tochowicza to spektakl obowiązkowy dla wszystkich miłośników twórczości Sławomira Mrożka. Podobnie jest w przypadku "Upadku orlego gniazda" w reżyserii Krzysztofa Jaworskiego, który z ironicznego opowiadania Mrożka stworzył niezwykle dowcipny monodram dla Tomasza Augustynowicza.

Warto posłuchać absurdalnej opowieść w jego wykonaniu o księciu - opiekunie sierot, który spędzał czas, polując na "śniegusy", powszechnie zwane bałwanami. To one bowiem spędzały mu sen z powiek wyzwalając w nim łowieckie instynkty, podszyte obrzydliwym podnieceniem i chorą fascynacją. Augustynowicz hipnotyzuje publiczność słowem, w czym niewątpliwie pomagają mu wyświetlane za jego plecami projekcje leśnych pejzaży, portretujące siedzibę księcia (tytułowe Orle Gniazdo) i poległe na polu walki "śniegusy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji