Artykuły

Przed premierą "Cyda"

Każde ukazanie się na scenie tego arcydzieła francuskiego klasyka należy uważać za fakt godny wielkiej uwagi, chociażby ze względu na to, że "Cyd" jest obciążony długą tradycją literacką i długim a niezwykłym sporem, wytwarzającym wokół tego zjawiska literackiego atmosferę legendy. Szkoła francuska żyje "Cydem" przez długie miesiące, młodzież uczy się go na pamięć, dyskutuje, poddaje analizie. "Cyd" jest wielką tragedią francuską, jest sztuką otwierającą potężny okres klasycyzmu francuskiego, jest atakiem kulturalnym Francji na Europę XVIII wieku.

Powróćmy do historii i legendy "Cyda".

W gronie znamienitych rycerzy króla Kastylii Sanchy II-go, panującego w XI-tym wieku znajduje się dzielny wojownik Rodrigo Diaz de Vivar, który wnet dochodzi do takiego znaczenia, iż nie waha się wydawać rozkazów królewskiemu następcy na tronie Sanchy. Tenże następca, Alfons VI pozbywa się groźnego rywala, skazując go na wygnanie. Banita Rodryg łączy się z Maurami, powiększa jeszcze swą sławę, zdobywa Walencję i otrzymuje od Arabów nazwisko "Cyd" to znaczy "pan".

Awanturniczy i nie bardzo na rycerza chrześcijańskiego wyglądający bohater doczekał się jeszcze za życia literackiej glorii; piszą o nim łaciński hymn, a po śmierci naprzód łacińską biografię, potem pieśni ludowe, utwory wierszowane, kroniki, rap­sody i romanse. Rzecz jasna - poezja podała rękę legendzie i w literaturze widzimy Rodryga jako świetnego rycerza chrześcijańskie­go, którego głównym zajęciem jest walka z Maurami. Bardzo nieliczne tylko rysy, jak młodzieńczość i porywczość, obok oczywista walecz­ności - pozostały z pierwotnego wizerunku bohatera.

Zanim "Cyd" dostanie się do dramatu Corneille`a znajdzie się jeszcze w utworze dramatycznym wybitnego pisarza hiszpańskiego don Guilhema de Costra, którego dzieło /w części pierwszej/ stanie się doskonałym wzorem dla poetyckiej transpozycji francuskiego klasyka.

I tu zaczyna się spór między współczesnymi, spór o "Cyda", zarzucający Corneille`owi ni mniej ni więcej, ale oczywisty plagiat z pisarza hiszpańskiego, aczkolwiek praca de Costry była raczej utworem epickim niż dramatycznym. Kulisy tego sporu mają ciekawą atmosferę i okoliczności. Przedstawienie bowiem "Cyda" stało się rewelacją w sensie i artystycznym i kasowym. Wieść o tym obiegła całą Francję. Trudno jest w historii widowisk znaleźć coś równie oszałamiającego. Wszak na poczekaniu ukuto przysłowie; "piękny jak Cyd".

Jednakże "wielkie szczęście los zazdrosny ściga" - jak mówi Szimena, bohaterka "Cyda". Prezentowany trzykrotnie w Luwrze i dwu­krotnie u Richelieu`go utwór ściąga na siebie zrozumiałą zawiść szeregu konkurujących poetów. Z przedziwną zaciekłością i pasją rozpoczęli oni krytykę "Cyda", krytykę jego wartości i auten­tyczności. Pojawiły się paszkwile, mówiące o niewolniczym naśladow­nictwie utworu de Costry, o nieprzestrzeganiu jedności czasu i - o ironio - o złym wierszu Corneille`owskiego dzieła. Na ten hałas autor odpowiedział wspaniale, ale pomimo pomocy przyjaciół sprawy na forum nie wygrał. Potężny cień rządzącego Francją Richelieu`go opowiedział się po stronie przeciwników "Cyda". O powodach niechęci kardynała do Corneille`a różnie mówiono. Jedni utrzymywali, że chodziło o sprawę polityczną, o poruszanie zagadnień hiszpańskich na scenie w nieodpowiednim świetle i czasie. Inni sądzili, że chodzący swoimi drogami Corneille nie chciał się poddać mecenasostwu Richelieu`go, który sam miał pewne aspiracje literackiej, byli i tacy, którzy twierdzili, że powodem niełaski był pojedynek w "Cydzie", przedstawiony jako słuszna i usankcjonowa­na forma załatwiania sporów, co oczywiste musiało razić kardynała. Dość na tym, że za poparciem Richelieu`go, przeciwnicy poety skłoni­li Akademię Francuską do rozstrzygnięcia sporu w sprawie "Cyda". Wydano urzędowe "Sentiments de l`Academie Francaise sur la tragicomedie du Gid" /"Opinie Akademii Francuskiej o tragikomedii Cyd"/ w których, pomimo pewnych ukłonów w stronę wartości poetyckich dzieła - w ostatecznej konkluzji uznano, że "lepiej by było, aby Corneille na ten temat tragedii nie pisał". Jak było do przewidzenia, sporu i tym razem nie zakończono. Oficjalne wyroki nie mają na ogół szczęścia do arcydzieł literatury i sztuki. Spór przeniósł się poza granice Francji i stał się w pewnej mierze zagadnieniem międzynarodowym. Jeszcze pierwsze dziesiątki dwudziestego wieku pamiętają dyskusje na temat wkładu Hiszpana de Costra i Francuza Corneille`a w arcydzieło francuskiego klasycyzmu.

Polska zajmuje niepoślednie miejsce w historii scenicznej i literackiej "Cyda". Nie posiadał co prawda Corneille w swojej bibliotece - obok przekładu włoskiego, flamandzkiego, angielskiego i niemieckiego - przekładu polskiego, nie mniej ten cudowny dramat, tak trafnie nazwany przez bohaterkę "twardą bitwą pomsty i miłości" już w dwadzieścia pięć lat po premierze paryskiej, bo w 1662 roku ma premierę warszawską. Widowisko wystawiono na zamku królewskim, w obecności króla i królowej, w czasie sejmowej kadencji...z okazji uroczystości, uświetniającej odebranie miast pruskich na Szwedach" - jak podaje Folkierski. "Cyd" był grany wówczas w tłumaczeniu Andrzeja Morsztyna, który napisał prolog do sztuki, a wypowiedziała go "Wisła śpiewająca, na ten czas przez całą zimą niezamarzła".

Tłumaczenie Morsztyna było jak na one czasy niezwykle piękne, chociaż niezbyt wierne. Poważne piętno wycisnęła na nim indywidualność tłumacza,człowieka światowego, doskonałego znawcy literatury francu­skiej i włoskiej, wielbiciela i ucznia Mariniego. Zupełnie inny charakter nosi zrobiony w myśl kanonów pseudoklasycznych przekład Osińskiego w XIX-tym wieku.

Trzecim i ostatnim tłumaczem "Cyda" był Stanisław Wyspiański. Dał on raczej wolną przeróbkę utworu Corneille`a, wydobywając na jaw te elementy, które najbardziej odpowiadały jego poetyckiej indywidual­ności. Autor "Legendy" nie tylko włączył do akcji postać Infantki, uwielbiającej bohaterskiego Rodryga, ale podniósł ją do roli ważnej, pełnej liryzmu, oryginalnej, będącej wyłączną własnością polskiego dramaturga. Również kartezjańską metodę rozumowania i chłodnej kalkulacji, właściwej bohaterom "Cyda", dzieła z epoki Richelieu'go, przepaja Wyspiański emocją i nastrojem poetyckim. Stąd żywsza akcja, bardziej dramatyczna. Natomiast - wydaje mi się - że sąd krytyków o przetworzeniu przez Wyspiańskiego "tragedii woli" na grecką "trage­dię przeznaczenia" nie jest dość uzasadniony i pewne akcenty tego typu w ustach Szimeny czy Rodryga należy położyć raczej na karb indywidualnych wypowiedzi, zamkniętych w ramach psychologii jednostki, a nie całej koncepcji utworu.

"Cyd" był ostatnim utworem Wyspiańskiego, wystawionym na scenie teatru krakowskiego według wskazówek poety. Wyspiański jako wzór dekoracji podał obraz Veroneza "Uczta w Kanie Galilejskiej". Obraz ten sugerował wyraźnie podział sceny na dwie kondygnacje. Przez zapuszczenie zasłony, był nią zdaje się arras, otrzymywało się wnętrze - pałac Szimeny. Przy zasłonie podniesionej widzieliśmy galerię pałacu. Stroje polecił wziąć poeta z płótna Velasqueza. Wyspiański zostawił prolog Morsztyna, a poprzedził go jeszcze prologiem przez siebie napisanym.

Owa słynna premiera krakowska, którą reżyserował Ludwik Solski, odbyła się 40 lat temu, późną jesienią 1907 roku. Rodryga grał Mielewski, Szimenę Stanisława Wysocka, wspaniałą infantką była Irena Solska.

W przedstawieniu warszawskim w Państwowym Teatrze Polskim rolę Rodryga grać będzie Jan Kreczmar, infantkę Elżbieta Barszczew­ska, Szimenę Nina Andryczówna. Reżyseruje Edmund Wierciński.

Oczekujemy ciekawego widowiska. "Cyd" zasługuje na to.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji