Artykuły

Szczęśliwe wydarzenie

Szczęśliwe wydarzenie w Teatrze Współczesnym: nowa sztuka Mrożka. Farsa, na której można się dobrze pośmiać. Zaczyna się od misternego nizania absurdu na absurd, od pokoju do wynajęcia, który nie istnieje i który Mąż wynajmuje Przybyszowi. Potem absurd buduje historię rodzinną, harcuje w olbrzymim łożu, w którym osiada całe towarzystwo: Mąż i Żona i Starzec, który pastwi się nad nimi nie pozwalając, by spłodzili potomstwo i Przybysz, który ma strasznego dziadunia odciągnąć, ułatwiając im zbliżenie. Absurdem naznaczone jest zrodzone wreszcie gigantyczne Niemowlę o kształcie dorosłego grubasa, które hołubione przez rodziców terroryzuje ich i w końcu wysadza dom w powietrze.

Ale ta absurdalna historia rodzinna, zabawna w swej dosłownej warstwie znaczeniowej, od razu nasuwa odniesienia społeczne i polityczne. Jak w "Tangu". Tu zresztą są one bardziej natrętne niż tam, bardziej wyrozumowane, niemal alegoryczne. Starzec-generał to konserwatywny despota, naszpikowany tradycją i frazesami o honorze. Mąż i Żona to liberałowie gotowi dla wygody - a ku własnej zgubie - zawierać sojusze z każdym. Przybysz to anarchista, ale też cwaniak i i kombinator łatwy dla wszelkich kompromisów. Niemowlę to udziecinniony dorosły czy dorosłe dziecię, generalny kontestator, buntujący się przeciw wszystkiemu i wszystko niszczący w imię niewiadomo czego, nieodrodny dziedzic tamtych, wychowany na śmietnisku ich idei i ideałów. Między tymi wszystkimi kukłami ludzkimi, przybranymi różnymi strojami, ale zionącymi jednakową pustką, toczy się w "Szczęśliwym wydarzeniu" rozgrywka na zasadzie zbliżeń i oddaleń, prowadzona z logiką żelazną. Aż przerażeni rodzice zabierają manatki i dziadzia i uciekają od potwornego Niemowlęcia, którego sami stworzyli a które tak nieładnie sobie z nimi poczynało.

Mrożek napisał tę sztukę pod świeżym wrażeniem - i grozą majowych rozruchów młodzieżowych we Francji w roku 1968. Przybysz czyni nawet do nich wyraźną aluzję mówiąc o świecie, "gdzie zima zaczyna się w maju". Wymowny jest też obraz końcowy, kiedy niemowlę przybrane w historyczny piróg dziadka i hippisowski szalik Przybysza krąży bezradnie na gruzach domu i w kłębach dymu, nie wiedząc, co ma robić, gdzie iść po tej dziecinnej rewolucji i tylko woła żałośnie: maaamo! I znowu obraz ten przywodzi na myśl zakończenie "Tanga" - przez swą symbolikę a nie tonację dramatyczną. Ta jest zupełnie inna. Tango Chama z wujaszkiem Eugeniuszem budziło grozę, aż ciarki przechodziły po plecach, było przerażającym ostrzeżeniem. Niemowlę - a to też Cham w przyszłości - jest tylko śmieszne. "Szczęśliwe wydarzenie" nie wychodzi poza ramy farsowe, choć dotyka spraw ważnych i aktualnych. Jest utworem innej rangi niż "Tango". Ale czy można wszystko utrzymać w jednej randze?

Mrożek dokładnie określił w didaskaliach scenografię i sytuacje. ERWIN AXER zaufał mu, pozostając wierny wskazaniom, które z precyzją wypełnił treściami scenicznymi, a EWA STAROWIEYSKA w pełni wydobyła dowcip plastyczny dekoracji i kostiumów. Reżyser prowadził aktorów przez absurdalny świat w sposób jak najbardziej naturalny, bez żadnej przesady, bez przeciągnięcia jakiegokolwiek szczegółu. Zabawnie ogrywał rekwizyty (precelki) i rozgrywał sytuacje (poker w łóżku). Wydaje mi się tylko, że przedstawienie zyskałoby na większej szybkości dialogu. W ogóle na premierze było ono jeszcze niezupełnie dotarte, w paru miejscach dialog jakby zahamowywał się i zbaczał w pustkę, dowcip nie wypalał lub wypalał za słabo. Ale to są usterki, które z pewnością zgubią się w przyszłości.

Przedstawienie jest wybitnie udane - także pod względem aktorskim. Kazimierz Rudzki - Mąż każde odezwanie modeluje dowcipem zachowując przy tym naturalność towarzyskiego dialogu i własny sposób bycia. Na szczególne uznanie zasłużył Wiesław Michnikowski - Przybysz, jakby w nowej skórze aktorskiej: stworzył śmieszną i prawdziwą postać hippy-anarchisty, wyzwalając się ze swego dotychczasowego, świetnego ale zaczynającego potrącać o manierę stylu groteskowego. Henryk Borowski - Starzec skrzyżował Franciszka Józefa z Napoleonem, z odpowiednim na maszczeniem obnosił dętą godność generała. Żonę grała Marta Lipińska, a Kazimierz Kaczor był rozkosznie zabawny jako nieme - jak sama nazwa wskazuje - Niemowlę, różowe i potężne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji