Artykuły

Z bliska (fragm.)

Inny zupełnie stosunek pa­nuje pomiędzy bohaterami przed­stawienia w Teatrze Dramatycz­nym pt. "Pan Lemercier gra Don Kichota w swojej księgarni przy Placu Des Vosges w Paryżu". I tutaj para aktorów wypełnia cały dwugodzinny spektakl. Po­dobnie jak w Remi-dżinie grają oni ludzi starych. Ale zadania aktorskie mają nieporównanie bardziej skomplikowane. Sama materia literacka tekstu innego rodzaju stawia wymagania, zaś konwencja teatru w teatrze, do której sięgnął reżyser Witold Za­torski, narzuca kilka innych płaszczyzn gry. Ewa Decówna

i Marek Walczewski budują po­stacie na kilku jakby piętrach - w różnych kontekstach literac­kich, w odmiennych planach fikcji scenicznej. Ze swobodą przechodzą z jednego planu w drugi, posługując się nie tyle psychologicznym wizerunkiem ile raczej sygnałami, znakami pew­nych stanów psychicznych boha­terów.

W pierwszej części przedsta­wienia trafnie bardzo stosują ele­menty stylizacji gestu oraz ru­chu i sposobu wypowiadania te­kstu. Jest w tym ton grotesko­wego nieco przejaskrawienia i odrealnienia zarazem - widocz­ny i w monotonnym podreptywaniu pani Lemercier, i w gwał­townych reakcjach pana Lemer­cier, i w rozwiązaniach poszcze­gólnych sytuacji nie licujących z regułami życiowego prawdopo­dobieństwa (np. "Pieta", w której żona tuli na kolanach męża).

Pora wspomnieć o samym tek­ście, bo on dostarczył realizato­rom takich inspiracji. Zatorski opracował oryginalny i ciekawy teatralnie scenariusz na kanwie dwóch utworów: "Krzeseł" Ionesco oraz "Don Kichota" Cervantesa. Pierwszy z nich stanowi punkt wyjścia i osnowę zarazem całości, natomiast drugi znalazł się w po­staci swobodnie przetworzonych motywów. A konkretnie: opo­wieści o błędnym rycerzu i jego ukochanej Dulcynei z Toboso, ja­ką odgrywają państwo Lemercier przed swą wyimaginowaną wi­downią w księgarni przy Placu Des Vosges. Grają ją na własno­ręcznie ułożonym ze stołów po­deście za pomocą dużych marionet, małych lalek i zadziwiają­cych rekwizytów, wśród których jest nawet kobyła na kółkach z figurami dwóch wieśniaczek.

W to przedstawienie para sta­ruszków wpisuje koleje własnego życia, swoje tęsknoty, niespełnie­nia i przekonania. Kończy się ono pięknym finałem wyprowa­dzonym z opowieści Cervantesa o przygodach Don Kichota w ja­skini Montesinoa a zamkniętej wizją rajskiej łąki, na której ry­cerz spotyka pasterkę z przesła­niem od Dulcynei. Żąda ona wprawdzie sześciu reali, lecz Don Kichot widzi w tym, idealistycz­nie, dowód tęsknoty i nadziei. Ta łąka uosabiająca marzenia o wiecznej szczęśliwości i uspoko­jeniu wyłania się z głębi sceny, zza szaf bibliotecznych rozsuwa­jących się jak pod dotknięciem różdżki. I w tę właśnie rozświe­tloną przestrzeń, z mroków księ­garni, wchodzą oboje starzy zo­stawiwszy widowni przesłanie o tym, co potrafi ocalić człowie­ka przed poczuciem bezsensu istnienia. O tym także, co w ży­ciu jest naprawdę istotne, a co niewarte nawet cienia uwagi. Bo do takich przecież konkluzji zmierza przedstawienie państwa Lemercier o życiu godziwym a pełnym bólu, niepokoju i dojmu­jącej tęsknoty za pięknem.

"Pan Lemercier..." to w sumie przedstawienie interesujące, po­prowadzone przez reżysera i ak­torów konsekwentnie, choć miej­scami nużące i monotonne. Nie cieszy się ono takim powodze­niem, na jakie zasługuje. Kto wie zresztą, czy nie byłoby lepiej i dla aktorów, i dla publiczności gdyby eksploatowano je na ma­łej scenie. Finał spektaklu dają­cy wspomnianą perspektywę raj­skiej łąki jest właściwie jedy­nym usprawiedliwieniem wystawienia go na dużej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji