Artykuły

Mocna warszawska grupa ściągnęła do Nowego Sącza

- Mój rodzimy teatr przyjeżdżał przez wiele lat do Nowego Sącza na Jesienny Festiwal Teatralny. Podczas jednego z takich występów zaproponowałem dyrekcji Miejskiego Ośrodka Kultury, przy którym działa teatr, że chętnie bym coś wyreżyserował - warszawski aktor MACIEJ KUJAWSKI opowiada o pracy w Teatrze Robotniczym.

Magda Huzarska-Szumiec: Przyzna Pan, że nazwa sceny Teatr Robotniczy, brzmi trochę dziwnie.

Maciej Kujawski: Tak, ale obecnie nie ma w nim robotników. Są za to - jak ja ich nazywam - profesjonalni amatorzy, którzy na co dzień są nauczycielami, bibliotekarzami, gospodyniami domowymi, a nawet pracownikami służb więziennych. Teatr Robotniczy to nazwa zespołu, który powstał w Nowym Sączu w 1922 r. Ma on tradycje porównywalne do przemyskiego Fredreum. Dlatego zresztą od ponad 80 lat ma w swoim repertuarze "Zemstę" hrabiego Fredry.

Dwa lata temu Pan też sięgną po tę komedię. Jaki miał Pan pomysł na nią?

- Powiem przewrotnie, że nie miałem pomysłu. Postanowiłem zrobić ją "po bożemu". Teraz powstaje wystarczająco dużo tzw. współczesnych realizacji. Gdybym o takiej myślał, to mój Papkin mógłby wylądować na scenie na spadochronie. Ale on wchodzi zwykłymi drzwiami, podobnie jak inni bohaterowie sztuki. Nie odmówiłem też aktorom przyjemności pomachania sobie szabelkami i dlatego zaprosiłem do współpracy dziekana warszawskiej Akademii Teatralnej Tomasza Grochoczyńskiego, który jest w tej dziedzinie specjalistą. Muzykę skomponował Czesław Majewski.

Czyli do Nowego Sącza ściągnęła mocna warszawska grupa. A skąd wziął się tu aktor teatru Kwadrat Maciej Kujawski?

- Mój rodzimy teatr przyjeżdżał przez wiele lat do Nowego Sącza na Jesienny Festiwal Teatralny. Podczas jednego z takich występów zaproponowałem dyrekcji Miejskiego Ośrodka Kultury, przy którym działa teatr, że chętnie bym coś wyreżyserował. Z entuzjazmem podszedł do tego szef artystyczny Janusz Michalik i Marta Jakubowska, która dowodzi tym Ośrodkiem. To osoba, z wielkim temperamentem i świetny menedżer kultury.

Jaką pierwszą sztukę Pan tu wyreżyserował?

- "Przyjaciela wesołego diabła". Sam zrobiłem adaptację Makuszyńskiego, napisałem piosenki, a muzykę skomponował Czesław Majewski. Scenografię zaprojektował mój syn Tomasz, który jest prawie absolwentem warszawskiej ASP.

Czytając już tytuł jednej z recenzji "Opad szczeny", podejrzewam, że miało ono niezły odbiór.

- Powiem nieskromnie że tak. Zresztą zostało ono zaproszone do Sztokholmu, teraz jest planowany wyjazd do Stanów. To wszystko dzięki naprawdę fantastycznym aktorom, którzy pracują z niebywałym entuzjazmem.

Czy to ludzie są głównym powodem tego, że chce Pan dalej pracować w tym teatrze?

- Tak, tym bardziej że mam nowy pomysł. Marzy mi się wyreżyserowanie tu "Romea i Julii".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji