Artykuły

Gdynia ciągle czeka na dyrektora

- Jeśli jedynym ratunkiem dla Teatru Miejskiego im. Gombrowicza jest produkowanie komedii i bajek dla dzieci, to trzeba może podjąć odważną decyzję i przekształcić go w Teatr Komedii - mówi reżyser Grażyna Kania, która napisała list otwarty do zespołu gdyńskiej sceny.

Grażyna Kania jest obecnie jednym z najważniejszych polskich twórców teatralnych. W Teatrze Miejskim im. Gombrowicza przygotowała sztukę "Liliom" [na zdjęciu] Ferenca Molnara, jednego z najważniejszych węgierskich dramatopisarzy. Premiera odbyła się w maju 2010 roku - w czasie, kiedy jeszcze dyrektorem gdyńskiej sceny był Ingmar Villqist. Jednak w ostatnich miesiącach na nie można było znaleźć tego tytułu w repertuarze. A w międzyczasie - pod koniec listopada ubiegłego roku - Villqist podał się do dymisji. Miasto do dziś nie wskazało jego następcy. Z Teatru Miejskiego odszedł także Dariusz Siastacz, odtwórca głównej roli w "Liliom".

W liście otwartym, skierowanym do zespołu teatr, Grażyna Kania pisze m.in., że pokazaniem "Liliom" zainteresowane były dwa czołowe polskie festiwale: Warszawskie Spotkania Teatralne i Festiwal Prapremier w Bydgoszczy. A do oficjalnego zaproszenia spektaklu nie doszło z winy Teatru Miejskiego.

- "Liliom" interesowaliśmy się tak samo, jak każdą inną premierą w kraju - mówi Kaja Stępkowska, rzecznik WST. - Nie jest jednak prawdą, że brak zaproszenia na Spotkania leży po stronie gdyńskiego teatru.

Paweł Łysak, dyrektor Festiwalu Prapremier: - Rozmawialiśmy o "Liliom" jeszcze z dyrektorem Villqistem. Usłyszeliśmy, że ten spektakl będzie trudny do pokazania poza Gdynią. Ale oficjalnego zaproszenia przedstawienia nigdy nie wysłaliśmy.

- Faktycznie, zainteresowanie festiwali spektaklem "Liliom" nie zostało potwierdzone oficjalnym zaproszeniem - przyznaje Kania. - Ale nie mogło do tego dojść, ponieważ organizatorzy obu imprez nie mieli z kim prowadzić rozmów. Teatr Miejski ani nie podjął żadnych rozmów, ani nawet nie zareagował na te sygnały.

- Po premierze "Liliom" dyrektor Villqist zaproponował mi wyreżyserowanie kolejnego spektaklu w Gdyni - opowiada dalej Grażyna Kania. - Miała to być polska prapremiera tekstu Neila LaBute'a. O większy prestiż naprawdę niełatwo. Próby miały rozpocząć się w kwietniu tego roku, premiera była planowana na czerwiec. Ustaliliśmy ustnie wszystkie warunki: gaże, terminy, obsadę. Wielokrotnie nalegałam na podpisanie umowy, jednak Ingmar Villqist w kółko to odkładał. W końcu zrezygnował z pracy w Gdyni. Po jego odejściu z Teatrem Miejskim w Gdyni kontaktowałam się w obu sprawach - wznowienia "Liliom" i dalszej pracy z tym zespołem - wielokrotnie. Do dziś nie otrzymałam żadnej odpowiedzi; nikt mi nie powiedział, czy "Liliom" zostanie wznowione. Jeśli nie - to nie usłyszałam żadnego wytłumaczenia dlaczego. Za niebyłe uznano także moje ustalenia z dyrektorem Ingmarem Villqistem. Z takim traktowaniem nie spotkałam się nigdy. Zarezerwowałam terminy dla Miejskiego i - wiele na to wskazuje - że pozostanę w tym konkretnym czasie bez pracy. Czy podejmę jakieś dalsze kroki? Wystarczyłoby mi, gdyby dyrektor Wojciech Zieliński [osoba pełniąca obowiązki szefa Teatru Miejskiego do czasu wybrania nowego dyrektora - red.] odpowiedział na mój list. Ale do tego potrzeba odwagi, więc nie mam złudzeń.

- "Liliom" do wakacji na pewno nie zostanie wznowione - mówi krótko Zieliński. - A potem? To będzie już decyzja nowego dyrektora. Co do zaproszeń spektaklu na festiwale: żadne oficjalne pismo w tej sprawie do nas nie wpłynęło.

Kiedy miasto wybierze następcę Ingmara Villqista? Ciągle nie wiadomo. - Proszę uzbroić się w cierpliwość - to wszystko, co można usłyszeć w magistracie.

- Uważam, że zespół Teatru Miejskiego, na którym wiesza się obecnie wszystkie psy, zasługuje na prezentację przed ponadregionalną publicznością i, gdy taka szansa się pojawia, powinien mieć możliwość, aby z niej skorzystać - kontynuuje Kania. - Uważam też, że zła frekwencja spektakli wystawionych za kadencji Villqista wynikała przede wszystkim z kompletnie nieudolnej i wręcz kontraproduktywnej pracy działu promocji tego Teatru, a nie z poziomu przedstawień. Jeśli więc jedynym ratunkiem dla tego teatru jest produkowanie komedii i bajek dla dzieci - obu gatunków nie potępiam, sama z wielką przyjemnością inscenizowałam takie sztuki o ile reprezentowały pewien poziom - to trzeba może podjąć odważną decyzję i przekształcić Teatr Miejski w Teatr Komedii. Nikt nie będzie musiał się napracować nad promocją i nikt nie będzie miał złudzeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji