Artykuły

Margines

W ubiegłym tygodniu, prawdopodobnie jak Polska długa i szeroka, ludzie zasiedli przed telewizorami w oczekiwaniu, że przeżyją coś niezwykłego. Chodziło o "Wielopole, Wielopole" Tadeusza Kantora - spektakl okrzyczany już niemal w chwili powstania przez kreujących opinie teatralne za niepowtarzalne arcydzieło. Tyle o nim pisano i mówiono, że prawie każdy, kto nie widział przedstawienia, musiał o nim usłyszeć. Mechanizm tworzenia MITU zadziałał w tym przypadku nadzwyczaj sprawnie i szybko. Ów mit zadecydował też, że emisja telewizyjna "Wielopola, Wielopola" miała uświetnić Międzynarodowy Dzień Teatru.

Nie zamierzam bynajmniej dezawuować wartości artystycznej "Wielopola", ani też kwestionować oryginalności jego kształtu, chociaż zdarzało mi się oglądać w teatrze na pewno nie mniej oryginalne spektakle, że wspomnę chociażby o takim, jak "Plemię Ike" Petera Brooka. Pozwalam sobie tylko skromnie wyznać, że telewizyjna wersja "Wielopola" nie dostarczyła mi spodziewanych emocji i wymagała nawet pewnej dozy samozaparcia, abym obejrzał ją do końca. O szczegółach, środkach wyrazu, a zarazem ich przesadnie chyba rozbudowanej symbolice - nie wspomnę.

Nie spodziewam się też, abym tym wyznaniem nadkruszył mit nadzwyczajności, jakim obrosło "Wielopole". Zdaję sobie sprawę, że mogę natomiast ściągnąć na siebie epitety w rodzaju: ignorant, nieuk, świętokradca i w ogóle - ciemniak.

Przygotowany na to, chciałbym zauważyć, że pewne mity, jako wyraz zbiorowych fascynacji, ale także urazów i stereotypów myślenia dotyczą u nas nie tylko zjawisk artystycznych i funkcjonują swobodnie, odciskając się z dużą siłą na stanie społecznej psychiki. Bo, w poszczególnych przypadkach właśnie tego rodzaju mity, a nie konkretne fakty i zwykłe, logiczne rozumowanie kształtują tę psychikę i wynikające z niej nastroje. Na przykład mit, że niezawodnych sojuszników i przyjaciół mają Polacy tylko na Zachodzie. Nie przesadzam w niczym, bo znam ludzi, którzy dosłownie tak myślą.

Milczący środek. Tak się określa u nas tę część społeczeństwa, która nie popiera i me oczekuje niczego dobrego od opozycji, ale też, pamiętna poprzednich rozczarowań, nie darzy zaufaniem partii i władzy, nie odpowiada własną aktywnością na ich wezwania. Wiadomo, że opozycja, czyli ta wyraźnie antysocjalistyczna, prozachodnia orientacja stanowi coraz mniejszy margines. Wiadomo też, że znaczna już część społeczeństwa wiąże swe nadzieje z programem socjalistycznej odnowy prezentowanym przez partię. A ów milczący środek? Czy to dzisiaj jeszcze większość, czy już mniejszość całego narodu? Czy jest jednolity, czy też zróżnicowany w swoich postawach i oczekiwaniach?

Podejrzewam, że aktualnie żadne ankiety i badania opinii publicznej nie są w stanie, dokładniej odpowiedzieć na te pytania. Nie ulega przecież wątpliwości, że do "milczącego środka" należy zaliczyć zarówno tych którzy mimo obecnych trudności nie mają bynajmniej powodów do narzekania na swoją sytuację materialną, jak i tych (a może przede wszystkim?), którzy przytłoczeni codziennymi kłopotami, uciążliwością wiązania końca z końcem, mają wiele uzasadnionych podstaw do goryczy. Często tak wiele, że brak w niej miejsca na jakikolwiek optymizm.

W takim stanie ducha, rozumiem, niełatwo o racjonalne myślenie, o obiektywne oceny tego, co się wokół dzieje. I trudno się temu dziwić. Dużo łatwiej natomiast poddawać się opiniom, które utwierdzają własne niezadowolenie i niechęci, tworzą poczucie, że się jest w nich wyrazicielem większej wspólnoty. Wyrwać się z niej, zweryfikować własną postawę, to znaczy przeciwstawić się innym, narazić się na osamotnienie.

Sądzę, że przełamywanie tych postaw, to jeden z najtrudniejszych problemów obecnego okresu. Wymaga nieustannych starań i ogromnej cierpliwości. I nie ma tu ogólnej recepty na każdy przypadek.

Jak na przykład przekonać mam czytelnika, który przypisuje tym felietonom najzupełniej inne treści, niż te, jakie zawierają? Ja, jak ostatnio, wspominając o nadużyciach byłych prominentów, dodaję, że niektóre procesy sądowe nie potwierdziły oskarżeń, a on zarzuca mi, że staję w obronie wszystkich sądzonych. I podobnie w innych sprawach. Czysta bzdura.

A swoją drogą, jeżeli chodzi o wyrażanie własnego zdania, niepodzielanie ogólnego zachwytu dla "Wielopola" wydaje się dzisiaj najmniej niebezpieczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji