Artykuły

Konfrontacja

Reżyser odziera swoje przedstawienie z fałszywego blichtru i unaocznia surowy szkielet skomplikowanych międzyludzkich kontaktów - o spektaklu "Małe zbrodnie małżeńskie" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Edyta Walicka z Nowej Siły Krytycznej.

Na scenie tylko on i ona. Siedzą na wprost siebie, mierzą się wzrokiem. Skupieni, nieobecni, jak gdyby nie widzieli zajmującej miejsca publiczności. Przygotowują się do walki, zbierają siły. Światła na widowni gasną. Aktorzy zrywają się z miejsc. Mówią szybko, tonem oskarżenia. Patrzą na siebie jak przeciwnicy na ringu. Dzikie zwierzęta walczące o dominację, o przetrwanie.

"Małe zbrodnie małżeńskie" Erica-Emmanuela Schmitta to dramat słów rozgrywający się pomiędzy parą małżonków. Gilles cierpi na amnezję po tajemniczym wypadku, Lisa próbuje przywrócić pamięć mężowi, opowiadając o nim samym. To twój ulubiony fotel, to biurko. To twoje kryminały - tak, jesteś pisarzem. Opowieść, spójna tylko z pozoru, rozbija się na drobne elementy, dając migotliwy obraz rzeczywistości. Rzeczywistości, która przefiltrowana przez świadomość bohaterów, przybiera karykaturalne kształty.

Spektakl w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego podzielony został na cztery części. Podniesienie ręki oznacza początek kolejnej części - zmienia się oświetlenie, muzyka. Aktorzy odgrywają swoją scenę, aż do następnego wstrzymania. Dwukrotnie spektakl jest przerywany, na scenie pojawiają się pracownicy teatru. Poprawiają fryzury, pomagają zmienić stroje aktorom. Podają coś do picia. Techniczny zmienia dekorację. Metateatralne zabiegi sprawiają, że widz zmuszony jest maksymalnie skupić się na treści. Forma nie rozprasza, nie mami. Nie chodzi o kostiumy ani dekoracje, nie chodzi o teatralne triki. W ten sposób reżyser odziera swoje przedstawienie z fałszywego blichtru i unaocznia surowy szkielet skomplikowanych międzyludzkich kontaktów.

Ewa Kutynia w roli Lisy i Marcin Szaforz w roli Gilles'a wykreowali związek, jakich wiele. Gdzie silne uczucie ściera się z codziennością, a największym wrogiem okazuje się upływ czasu. Ona kreuje rzeczywistość wymarzoną. Tworzy obrazek tak sielankowy, że aż niemożliwy. On jest podejrzliwym sceptykiem.

Lisa Kutyni to kobieta o kilku twarzach. Żona idealna, alkoholiczka, kobieta niebezpieczna. Jej opowieść o wspaniałym mężu trąci dziecięcą naiwnością. Pozorne opanowanie podszyte jest niepokojem. Poczucie swoistej teatralności jej zachowań uderza od pierwszych chwil, głównie dlatego, że faktycznie jej publikę stanowią nie tylko widzowie, ale i sceniczny partner. Kutynia bardzo sprawnie przechodzi od rozczulającej opiekuńczości po stany wręcz neurotyczne, zdradzające wewnętrzne rozbicie postaci. Jej wizerunek powoli rozpada się, kawałek po kawałku, aż do histerycznego i gorzkiego finału. Aktorce udało się pokazać rozchwianie emocjonalne Lisy, którą jednak utrzymała w ryzach "normalności". Dlatego, zamiast oceniać, łatwiej jej współczuć. Marcin Szaforz doskonale wycieniował swojego bohatera - od nieśmiałego, jąkającego się chłopca do cynicznego mężczyzny. Jego atutem jest prostota. Nie teatralizuje swojej postaci, jest raczej obserwatorem. Jego gra w porównaniu z postawą Ewy Kutyni jest mniej ekspresyjna, chłodniejsza, intelektualna. Razem tworzą komplementarną całość.

Jako przewodni motyw muzyczny Kempinsky wykorzystał utwór Eminema i Rhianny I love the way you lie. Wybór uzasadniony, ze względu na treść pasujący do wymowy dramatu Schmitta. Ale rozbijanie akcji tymi muzycznymi wtrętami wydaje się zbędne. Osłabiło dramatyzm sytuacji, niepotrzebnie przydając całości melodramatycznego wydźwięku.

Spektakl Kempinsky'ego to wariacja na temat małżeństwa. Wielogłos o miłości, gdzie dźwięki ciepłe i czyste współbrzmią z dysonansami. W sposób oczywisty nasuwają się skojarzenia z codzienną walką, jaką jest życie z drugim człowiekiem. Takie odczytanie sugeruje początek spektaklu, tak też można odebrać zawieszenia akcji. Aktorzy schodzą z ringu, wzmacniają się, każdy w swoim narożniku, by po chwili powrócić do walki - szermierki wzajemnych oskarżeń. Frustracja bohaterów przekuwana jest na bezradną agresję.

Publiczność staje się świadkiem konfrontacji małżonków. Ale to nie tylko zmierzenie się z przeciwnikiem - partnerem. To przede wszystkim walka z własnymi lękami i niewygodą prawdą o sobie i przemijaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji