Artykuły

W Łodzi czułem się jak w Paryżu!

- Wspominam Łódź, mając za sobą już wiele porównań zawodowych, jako coś, co było najwartościowsze w moim życiu! Spędziłem tu dziesięć sezonów, podczas których razem ze swoim zespołem wyprodukowałem około 80 nowych produkcji - mówi SŁAWOMIR PIETRAS, były dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi.

Wielu łodzian z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy był Pan dyrektorem łódzkiej opery. Wraca Pan we wspomnieniach do tamtych lat?

- Mnie się wydaje, że Łódź do tej pory dobrze mnie wspomina, bo to, co się działo po moim odejściu z Teatru Wielkiego, nie raz łodzian zawodziło. Były okresy nienajlepszej formy tego teatru, co czasem wiązało się z postaciami moich następców. Natomiast ja wspominam Łódź, mając za sobą już wiele porównań zawodowych, jako coś, co było najwartościowsze w moim życiu! Spędziłem tu dziesięć sezonów, podczas których razem ze swoim zespołem wyprodukowałem około 80 nowych produkcji. Kilka cennych edycji Spotkań Baletowych. A co najważniejsze, udanych akcji edukacyjnych, z których Łódzkie Warsztaty Operowe są czymś, co dla mnie sprawdziło się jako dobra metoda pozyskiwania na stałe nowego widza teatralnego.

Co decydowało o tym, że Teatr Wielki był za Pana czasów najlepszą polską sceną operową?

- Musiałbym być bardzo nieskromny, ale decydowała nasza wspólna praca. To znaczy dobrze obrany kierunek rozwoju teatru, dobrze, a czasem świetnie skompletowana kadra. I niesłychanie dobry odbiór łódzkiej publiczności, której nie ma co porównywać z żadną inną widownią tego typu repertuaru, czyli dużych widowisk operowych, spektakli operetkowych, a przede wszystkich baletowych. Moim zdaniem publiczność łódzka różniła się na przykład od stołecznej tym, że łodzianie byli publicznością, a warszawiacy tylko widzami. A proszę pamiętać, że ja z Łodzi odszedłem właśnie do Warszawy, więc mam porównanie. Muszę jednak zaznaczyć, że nie mówię tego przeciw warszawiakom. W każdym kraju stolica nie ma publiczności.

Dlaczego?

- Wynika to z jej stołeczności. Gdzieś ta wzajemna więź, która się rodzi w trosce o to byśmy byli najlepsi na świecie, jest możliwa w Lyonie, Monachium i Hamburgu, w Petersburgu, Mediolanie, a niemożliwa w stolicach tych krajów, ze względu na różne inne funkcje, jakie spełniają stołeczne teatry operowe. Dlatego ciągle nazywam funkcjonowanie sztuki operowej w Łodzi najlepszym miejscem, jakie można sobie wyobrazić do pracy nad operą i baletem.

Czy tęskni Pan za Łodzią?

- Wychowałem się w Zagłębiu Śląsko-Dąbrowskim. To zagłębie, z tymi małymi miastami, jak Będzin, Czeladź, większym jak Sosnowiec, przypomina mi miniaturę Łodzi. Dlatego w tym mieście czułem się bardzo dobrze. Nie przeszkadzało mi to, co często łodzianie krytykują. Między innymi to, że to taka przytłaczająca aglomeracja. Dla mnie nie była przytłaczająca.

Z czego to wynikało?

- Bo w jej środku, sami łodzianie wybudowali sobie ten teatr. I mieli do niego taki stosunek, jaki ma się eleganckiego salonu. Przychodzili do niego bardzo chętnie. Ja wychodząc z tego teatru, po każdej udanej premierze, czułem się jakbym był w Paryżu, wychodził na paryskie ulice, a nie na ulicę Narutowicza, często ciemną, źle wyasfaltowaną. Tego nie widziałem. Przez dziesięć lat tak wrosłem w teatr, że nie miałem czasu utyskiwać na to, co w Łodzi jest mniej doskonałe. A uroki tego miasta nie były dla mnie egzotyczne. Ja w takich klimatach dorastałem, od urodzenia do czasów maturalnych. Dopiero potem wyjechałem z zagłębia do Poznania.

Gdy teraz odwiedza Pan Łódź to widzi, że się bardzo zmieniła?

- Tak i bardzo się z tego cieszę. Odwiedziłem Łódź w ubiegłym roku. Zaprosił mnie mój wieloletni towarzysz pracy Zbigniew Macias, który w plenerze wystawiał "Wesołą wdówkę". Przy okazji poszliśmy oglądać łódzkie plenery pofabryczne. Byłem zachwycony tym, co zobaczyłem. Wiedziałem też, że Łódź ubiega się o miano Europejskiej Stolicy Kultury. Wierzyłem, że ma szanse. Zadawałem sobie jednak sprawę, że Teatr Wielki, który powinien być wielkim argumentem w staraniach o ten tytuł, niestety nie miał szans pozytywnie wspierać łódzkich atutów.

Teraz Teatr Wielki czeka remont...

- Bardzo żałuję, że nie doszło do niego, gdy byłem dyrektorem tego teatru. Wtedy zdołałem skupić tyle propozycji impresaryjnych wokół niego, że modliłem się, by moi zwierzchnicy nie mieli pretensji, że ten teatr za mało gra w Łodzi, a za dużo w Europie. Świat, jeśli chodzi o sztukę operową i baletową, oczywiście jeśli ma się odpowiednie kontakty, jest tak szeroki, że w okresie, kiedy trzeba by wyremontować jego budynek, teatr powinien ruszyć w świat. Należy uruchomić akcję impresaryjną, by nie pojawił się problem dotyczący tego, co zrobić repertuarem, z zespołem i wypełnieniem tego czasu, który jest potrzebny na dokonanie remontu. A potem na otworzenie na nowo podwoi teatru. Ten okres przerwy należy mądrze wykorzystać na podniesienie poziomu teatru.

Łódź zajmuje w Pana sercu ważne miejsce?

- Na pewno. Łódź różni się od innych miast, w których pracowałem. Był to Wrocław, gdzie trzy razy powracałem i dokonałem w tamtejszym teatrze remontu. Pracowałem w Teatrze Wielkim w Warszawie, gdzie kierowanie nim jest jednak zadaniem politycznym, a nie merytorycznym. Nie pozostawiło to we mnie jakichś śladów sympatii. Trzecim miastem jest Poznań, gdzie 15 lat byłem dyrektorem. Siedzeniem tyle lat w jednym miejscu to jednak za dużo. Wpada człowiek w rutynę i znudzenie. W Łodzi spędziłem 10 cudownych lat, miałem przychylną publiczność i zespół do tańca i różańca. Choć uważam, że optymalny czas na dyrektorowanie to pięcioletnia kadencja. Wtedy uzyska się najlepszy efekt.

Wróciłby Pan do Łodzi?

- Natychmiast! Tylko na razie nikt mnie o taki powrót nie pyta. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dyrektor teatru to nie wybraniec zespołu, publiczności. Ale o tym, kto nim zostaje, decyduje władza. Tak jest w każdym systemie. I ta władza w stosunku do narodowego dobra w dziedzinie kultury, jakim jest Teatr Wielki w Łodzi, popełniła czasem koszmarne, personalne pomyłki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji