Po co nam Konfrontacje Teatralne?
- Bardzo ważne jest dla naszej tożsamości uprawianie teatru na podstawie klasyki. Sięganie po nią to wszak warunek niezbędny dla ubogacania naszej narodowej samoświadomości - mówi KRZYSZTOF MIESZKOWSKI, redaktor naczelny "Notatnika Teatralnego"
Dorota Wodecka-Lasota: Czy opolski festiwal jest potrzebny naszemu miastu, czy też uczestniczącym w nim teatrom?
Krzysztof Mieszkowski [na zdjęciu], redaktor naczelny "Notatnika Teatralnego": Na to pytanie powinni, zdaje się, odpowiedzieć opolanie.
Ci wykupili niemalże natychmiast wszystkie bilety.
- Tym samym wydaje mi się, że dali odpowiedź. Istnieje tendencja kreowania życia kulturalnego przez organizowanie festiwali. Ten w Opolu jest jednym z najstarszych w kraju i bardzo dobrze, że trwa. Oczywiście uważam, że powinien mieć dużo większe pieniądze, bo prezentacja klasyki jest czymś oczywistym. Warto inwestować w edukację artystyczną, a możliwość obejrzenia jednego czy dwóch spektakli na klasyce opartych to dla młodego człowieka za mało. To, że sprzedano bilety świadczy, że naprawdę ludzie mają potrzebę je oglądać.
Zastanawiam się, czy mają potrzebę oglądania klasyki czy gwiazd sceny?
- Nie wszystkie przecież spektakle obsadzone są przez gwiazdy. Poza tym nieprawdziwa jest reguła, że o jakości przedstawienia decydują gwiazdy. Gwarantem bardzo dobrego spektaklu jest na pewno wybitny reżyser, a o tym, jak ważna jest zespołowość, niech świadczy "...córka Fizdejki", wybitne przedstawienie teatru wałbrzyskiego w reżyserii Jana Klaty.
Jak ocenia Pan konieczność funkcjonowania tego festiwalu dla środowiska?
- Jest dla nas bardzo ważny, bardzo ważne jest bowiem dla naszej tożsamości uprawianie teatru na podstawie klasyki. Sięganie po nią to wszak warunek niezbędny dla ubogacania naszej narodowej samoświadomości