Artykuły

Schodkami w dół

Żywy teatr nie ma historii, ma tylko przeszłość ukrytą w starych aktorach. Namawiałbym każdego tak zwanego młodego reżysera, żeby koniecznie zrobił, nim sam zdziadzieje, przynajmniej jedno przedstawienie ze starymi aktorami - pisze Tadeusz Nyczek w Dialogu.

Najciekawsze w teatrze są zakamarki. Ukryte przejścia, nagle zakręcone schodki kończące się drzwiami, za którymi panuje dziwna ciemność, a zrobiony krok w głąb kończy się potknięciem o jakiś niewidoczny, zapomniany mebel albo starą puszkę po farbie. Kto nie pracował w teatrze, ten nie wie, co to znaczy zgubić się w jego otchłannym brzuchu, utonąć w tych przepastnych trzewiach złożonych z korytarzy, zaułków, pokojów, pokoików, kanciap, schowków, magazynów, sal, garderób, pracowni, sznurowni, podpiwniczeń, przesmyków, kulis, mostów i mostków. Każde wnętrze pachnie inaczej i otwiera inny świat zamieszkany przez różne plemiona mające swoje niepowtarzalne języki i obyczaje. Ale to są gościnne ludy, bo ich praca jest na użytek innych i wszyscy mają poczucie, że są fragmentem większej całości.

Niewielu jest takich, nawet jeśli pracują tam lata, którzy poznali wszystkie zakamarki teatru. Każdy pilnuje swojego warsztatu i przekracza jego granice tylko w razie konieczności. Bezinteresowni wędrowcy zdarzają się rzadko. Bywałem jednym z nich z racji parokrotnego pełnienia niejasnej funkcji świętej pamięci kierownika literackiego, dziś zastąpionego kimś, kto nosi mylące imię dramaturga; jeszcze jeden dług zaciągnięty przez polski teatr u Niemców. Podczas tych poznawczych wędrówek najbardziej zachwycały mnie sprzęty i przedmioty całkowicie jeszcze rześkie i sprawne, ale już chylące się ku upadkowi. Zużyte, przetarte, zaokrąglone na rogach i kantach od tysięcy dotyków. Wypłowiałe albo poszarzałe, wydzielające ten znany, nie do opisania zapach, jaki wydziela nieświeża starość. Zapach, na który złożyły się setki różnych wyraźnych kiedyś aromatów, wyblakłych z czasem i utartych w tę jedną, ostatnią, szaro kwaskowatą woń przeszłości.

Teatr sterylny i błyszczący, w którym nie widać poukładanych na sobie warstw czasu, jest zimny i sztuczny jak sklep IKEA. Cóż z tego, że chodzą po nim ludzie i zachwycają się, że wszystko takie nowe, ładne, równe, funkcjonalne i proste w obsłudze. Teatr to jest miejsce, w którym, o zgrozo, musi być nierówno, a niekiedy wręcz byle jak. Powinny gdzieś leżeć zetlałe szmaty, deski podłogi mają pamiętać co najmniej parę wojen i miliony wykonanych kroków setek ludzi. Klucz francuski, którego uchwyt, wyślizgany do aksamitu, pachnie starą oliwą, ma przylegać do ręki montera dekoracji jak druga ręka.

Nie przypadkiem aktorzy i reżyserzy są przesądni, wierzą w dobre duchy zaklęte w stare krzesła, boją się trumien i spadłych na ziemię egzemplarzy sztuk. Mieczysław Porębski napisał całą książkę o desce Kantora. Krystian Lupa ma zwyczaj przenosić do spektaklu stół, przy którym odbywały się próby, bo ten oswajany miesiącami mebel był świadkiem rodzenia się sztuki i przechowuje w sobie opowieść o aktorskich wzlotach i upadkach, bólu, złości i smaku zwycięstwa. Piotr Skiba opowiadał, jak niezwykłym przeżyciem było dla niego granie w "Wymazywaniu"Lupy w starych butach Thomasa Bernharda, które dostał od brata zmarłego wiele lat temu pisarza.

W czasach, kiedy nie było żadnych szkół teatralnych, docentów aktorstwa i profesorów reżyserii, młodych aktorów przyuczali do zawodu starzy aktorzy. Oczywiście nie tylko starzy, wystarczyło, że starsi. Sceniczni seniorzy, obrośli doświadczeniem i szlifowanym dziesiątki lat rzemiosłem, intuicją i absolutną wiedzą o wszystkim, co teatralne, bywali niezastąpieni. Jeśli Grecy mieli swoje chóry starców ateńskich, a Indianie rady starszych, tak i teatr - jako figura świata w miniaturze - miał swoją starszyznę w randze plemiennej wyroczni. Do dziś tak jest. Młode aktorki podglądają stare aktorzyce, chłopaki starają się zapamiętać sztuki i sztuczki siwych wyjadaczy. Ci prawdziwie najlepsi cieszą się nadal szacunkiem, bo tylko oni jeszcze gwarantują, że określenie "przeszłość teatru" ma specyficzny sens. Przeszłość, nie historia, bo w teatrze oba pojęcia wcale nie są tożsame. Historia teatru, ta zapisana, sfotografowana czy sfilmowana, jest przydatna głównie biurkowym badaczom i studentom teatrologii. Żywy teatr, jako istniejący tylko w czasie teraźniejszym, nie ma historii, ma tylko przeszłość ukrytą w starych aktorach.

Namawiałbym każdego tak zwanego młodego reżysera, zwłaszcza zafascynowanego własnym teatrem pokoleniowym, żeby koniecznie zrobił, nim sam zdziadzieje, przynajmniej jedno przedstawienie ze starymi aktorami. Jakąś "Ostatnią taśmę Kruppa" albo "Śmiesznego staruszka", jakieś "Krzesła" czy "Król umiera". Może zapomnianych "Chłopców" Grochowiaka bądź równie zapomnianą "Niespodziankę" Rostworowskiego. A niechby i "Nad Złotym Stawem", melodramaciszcze przykładowe, ale raj aktorski dla pary starszych państwa. Posmakujcie innego świata. Popróbujcie takiej roboty, w której będziecie się musieli liczyć z nieznanym wam doświadczeniem nie tylko intelektualnym i emocjonalnym, ale i fizycznym.

Przyjrzyjcie się ciałom tych starych ludzi, jak działają ich stawy i kościec. Jak układa się skóra podczas grymasu twarzy, co może wam powiedzieć dłoń mało już przypominająca waszą, gładką i sprawną. Ich chód to cała opowieść, barwna i fascynująca. Zobaczycie być może gesty, jakich się już dziś powszechnie nie wykonuje, zwłaszcza w teatrze. Niech wam pokażą, jak się siada w różnych sytuacjach, jak się podaje rękę obcemu mężczyźnie, a jak ukochanej kobiecie. Poproście ich o zagranie czegoś wierszem, tego już dziś prawie nikt poza nimi w teatrze nie umie. Bądźcie cierpliwi, gdy czegoś nie będą mogli zrobić albo zapamiętać. I wy będziecie kiedyś mieli z tym kłopot. Nie demonstrujcie wobec nich siły swojej młodości, oni ją doskonale znają, sami kiedyś tacy byli i na pewno nie zapomnieli. Wyjdziecie na zadufanych dupków, którzy chwalą się tym, co miał kiedyś każdy. Szkoda zachodu.

Kiedy koło fortuny się obróci i zostaniecie kiedyś starymi reżyserami, a przyszli dyrektorzy, mający tyle lat, co dzisiaj wy, nie bardzo będą chcieli was zatrudnić, bo moda na was dawno się skończyła, opowiedzcie im, jak to jest być młodym i pracować ze starymi. Wy już to będziecie wiedzieli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji