Artykuły

Wirtualna Balladyna

Anna Augustynowicz podłożyła ogień pod beczkę z prochem, jaką jest świat mediów

Po legendarnych hondach, które weszły do historii polskiego teatru, oraz łyżworolkach, na których obecnie śmiga dwór Goplany u Hanuszkiewicza, przyszedł czas na elektronikę. W szczecińskiej "Balladynie" Skierka i Chochlik (Paweł Niczewski i Konrad Pawicki) wyglądają jak bywalcy dyskotek techno, a zarazem maniacy komputerowi. Na szyjach noszą migające obroże. Goplana (Anna Januszewska) zamiast korony ma hełm do gier wirtualnych, którym oddaje się w chwilach wolnych od uwodzenia Grabca. Wszystko to dzieje się wśród stalowych rusztowań i połyskującej folii.

Augustynowicz w odróżnieniu od Hanuszkiewicza ma jednak powód, aby akcję "Balladyny" przenieść w świat gier wirtualnych. W czym bowiem przejawia się dzisiaj fantastyka, jeśli nie w tych przeżywanych na ekranie krwawych przygodach w nie istniejących światach? W ten sposób Grabiec (Wiesław Orłowski), nie ruszając się z fotela, potrafi zmienić się nie tylko w drzewo, ale i w króla dzwonkowego, a Goplana może romansować na odległość. Wystarczy wcisnąć enter.

Spektakl odkrywa w dzisiejszym świecie podobną potrzebę wyzwolenia wyobraźni, jaką odkrył romantyzm. To byłoby jednak za mało, aby mówić o nowej interpretacji "Balladyny". Bomba ukryta jest w finale. Scena sądu jest parodią telewizyjnego talk-show, lożą ekspertów, w której zasiada kronikarz Wawel, oraz Balladyną jako głównym gościem programu (Beata Zygarlicka). Na telebimie ukazują się świadkowie jej zbrodni, każdą zapowiedź konferansjera wita burza oklasków z taśmy i muzyczny tusz, trzaskają flesze. Balladyna, przyparta do muru pytaniami prowadzących, wydaje na siebie wyrok śmierci.

Jest to najlepsza scena przedstawienia, klucz do jego zrozumienia. W sztuce bohaterka ginie od pioruna, który był dowodem boskiej sprawiedliwości. W poprzedniej epoce interwencje Boga nie były dobrze widziane, Balladyna ginęła, a to z rąk ludu, a to szarpana wyrzutami sumienia odbierała sobie życie. Śmierć, którą ponosi bohaterka Augustynowicz, jest konsekwencją założenia, że światem rządzą media. Balladyna zostaje mianowicie rozstrzelana za pomocą fleszów.

Od "Młodej śmierci" przez "Iwonę..." po "Balladynę" Augustynowicz drąży temat: jak się dzisiaj przejawia zło. W tym przypadku nie kończy na oskarżeniu mediów o szerzenie relatywizmu moralnego, ale pokazuje, że autorytetów moralnych nie ma. Balladyna wybiera zło i ten brak alternatywy jest fundamentem roli Zygarlickiej. Tylko poczucie humoru reżyserki pozwala przełknąć gorzką pigułkę, jaką jest ta "Balladyna".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji