Artykuły

Poznań. Dyrektor Nowego ukarany za całowanie w d...

Marszałek Marek Woźniak ukarał naganą Janusza Wiśniewskiego, szefa Teatru Nowego, za wulgarne słowa wobec dziennikarza TVP 3. - Dochodzą mnie słuchy, że podobnie dyrektor rozmawia z aktorami, przyjrzę się temu bliżej - zapowiedział.

- Nie mam przyjemności z panem rozmawiać, bo pan ma z góry przyjętą tezę i nie ciekawią pana moje odpowiedzi. To tak, jak ja bym jakieś absurdalne oskarżenie wobec pana wysunął. A czy ja pana pytam, czy pan ruch... 4-letnie dziewczynki z przedszkola? - usłyszał od dyrektora Nowego Bartłomiej Pomianowski, dziennikarz TVP 3. Po czwartkowej komisji kultury sejmiku wojewódzkiego Pomianowski poprosił szefa teatru o wypowiedź do kamery. Ten nie chciał, proponował inny termin. Reporter nalegał. Doszło do ostrej wymiany zdań, zakończonej słowami dyrektora, które zarejestrowała telewizyjna kamera: "Niech pan mnie w d... pocałuje młody człowieku".

Pomianowski próbował wcześniej wielokrotnie umówić się na rozmowę z szefem Teatru Nowego. Bezskutecznie. - 7 marca wezwałem dyrektora Wiśniewskiego do nawiązania kontaktu z mediami w celu ostatecznego wyjaśnienia wszelkich kwestii, które stały się przedmiotem doniesień prasowych i telewizyjnych - mówił na zwołanej w piątek konferencji prasowej marszałek województwa Marek Woźniak. - Kilka dni później dostałem odpowiedź zapewniającą, że taki kontakt będzie nawiązany. Jednak to, co stało się w czwartek, zmusza mnie do zareagowania i udzielenia pisemnej nagany dyrektorowi teatru.

"Użycie przez Pana wulgarnego słownictwa wobec dziennikarza Telewizji Polskiej S.A. oddział w Poznaniu uznać należy za wysoce niestosowne. Postawa taka nie może być tolerowana w publicznej instytucji kultury" - czytamy w piśmie wysłanym do dyrektora Teatru Nowego. - Przyznaję rację panu marszałkowi, moje zachowanie było naganne - skomentował pismo Wiśniewski. - Ubolewam nad gatunkiem słów, których użyłem.

"Gazeta": Czy będzie pan wnosił sprzeciw od kary nagany? Wiśniewski: A co to panią obchodzi? Dowie się pani w odpowiednim czasie.

Po lutowej publikacji "Gazety", która ujawniła konflikt między dyrektorem Teatru Nowego a reżyserem Waldemarem Zawodzińskim, teatrem zainteresowały się wszystkie poznańskie media. Dziennikarze zarzucają dyrektorowi Wiśniewskiemu m.in. zatrudnianie syna Łukasza, który poza Teatrem Nowym nigdzie nie reżyseruje, powierzenie mu opieki nad prestiżowym i kosztownym tzw. Projektem Afrykańskim oraz forowanie spektakli swoich i syna, które są najczęściej grane. Zastanawia mała liczba premier w teatrze. Reżyserzy, którzy przygotowywali tu spektakle, twierdzą, że z dyrektorem nie da się pracować. Niepokoją szeptem przekazywane informacje o złym traktowaniu przez dyrektora pracowników. Aktorzy milczą, nie chcą się wypowiadać w żadnej kwestii. - Jesteśmy zastraszeni, boimy się cokolwiek mówić, bo możemy wylecieć z teatru - ucinają wszelkie rozmowy. Na krytyczną opinię zdecydował się jedynie aktor Witold Dębicki. Jego wypowiedź, że mała liczba premier jest bolączką poznańskiej sceny, opublikował "Głos Wielkopolski". Ale Dębicki od września ub.r. nie pracuje w Nowym.

- Dochodzą mnie słuchy, że dyrektor źle traktuje aktorów, choć żadna oficjalna skarga do mnie nie wpłynęła - mówił wczoraj "Gazecie" marszałek Woźniak. "Gazeta": Jeśli prawdą jest, że aktorzy żyją w psychozie strachu, to trudno się dziwić, że nie podejmują żadnych działań w tej sprawie. Marszałek: - Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego nie wykluczam wprowadzenia do teatru Państwowej Inspekcji Pracy, która ma możliwość indywidualnego przesłuchiwania pracowników. Teatr to nie prywatny folwark dyrektora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji