Śpiewać nie każdy może
"Naprawdę nie dzieje się nic... czyli piosenki z Opola" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
Ładna scenografia i znane piosenki to za mało na widowisko muzyczne.
Scenografia robi wrażenie. Na dużej scenie zbudowano halę opolskiego dworca głównego. Zachwyca, bo dworzec jest jak żywy. Pomysł, by w tej przestrzeni opowiedzieć znanymi piosenkami festiwalowego Opola uniwersalną historię o nas, zwykłych ludziach, też fajny. Na dworcu może pojawić się każdy i w przelotnym spotkaniu podzielić urywkiem swojej prywatnej historii, zapisanej w strofach przeboju: żołnierz jadący na przepustkę, chłopak, który wysiadł z pociągu, bo na peronie zobaczył zjawiskową dziewczynę, tęskniąca za miłością kasjerka, czy babcia klozetowa, żyjąca wspomnieniami. Widowisko, którego tkankę dramaturgiczną stanowią piosenki, ma prawo do luźnej konstrukcji fabularnej, "przypadkowości" bohaterów, zmienności nastrojów. "Szycie" całości z gotowych elementów, jakimi są piosenki nie musi być ścisłe, ale jednak podporządkowane pewnej logice. Tego w przedstawieniu "Naprawdę nie dzieje nic... czyli piosenki z Opola" w pewnym momencie zaczęło brakować. Lista słynnych piosenek Osieckiej, Kofty, Młynarskiego czy Ciechowskiego jest długa Zawiodła selekcja materiału, powodowana zapewne żalem, by nie stracić ani jednej ważnej piosenki.
Kiedy w trzygodzinnym przedstawieniu jest ich ponad 40, nie da się uniknąć zdumiewających rozwiązań - jak porzucona Panna Młoda, śpiewająca, nie wiedzieć czemu, "Żeby Polska była Polską", choć prędzej spodziewalibyśmy się po niej słynnej "Małgośki".
Najbardziej lubimy to, co znamy, więc pewnie moglibyśmy słuchać jeszcze przez kolejne trzy godziny, gdyby nasi aktorzy umieli dobrze śpiewać, a niedostatki wokalne potrafili pokryć ciekawą interpretacją. Nie zawiodła Grażyna Misiorowską która zgrabnie zbudowała postać dworcowej bufetowej i w tę postać z wdziękiem wkomponowała własne interpretacje (m.in. piosenki Demarczyk). Czysto i bezpretensjonalnie śpiewają Maciej Namysło i Grażyna Kopeć. Brawurowa aktorsko i wokalnie jest Ewa Wyszomirska Bardzo dobrze śpiewa "W Polskę idziemy" trio Kotas, Minkiewicz i Dzisiewicz. Na scenie mamy jednak niemal cały zespół aktorski, a wielu jego członków (przy wsparciu reżysera) uwierzyło, że "śpiewać każdy może". Niestety, niektórzy wręcz nie powinni.
Premierowa publiczność nagrodziła jednak widowisko długotrwałą owacją na stojąco.