Artykuły

Lupa nie do wymazania

W spektaklu "Wymazywanie" według monologu Thomasa Bernharda Krystian Lupa doprowadza do ekstremum towarzyszące mu od lat pytanie: czy mamy prawo zajmować się osobistymi rozterkami, gdy historia zmiata z powierzchni ziemi miliony?

Wieczór z teatrem Lupy to zgoda na poddanie się powolnemu procesowi. Ze wszystkimi konsekwencjami, niedogodnościami i duchowymi zdobyczami. Reżyser przerzuca na widza własne rozczarowania, wątpliwości. Daje mu odczuć szarpaninę, jaką on sam toczy z pytaniami ostatecznymi. W "Wymazywaniu" według Thomasa Bernharda (nagranie przedstawienia z 2001 roku Warszawskiego Teatru Dramatycznego) przez kilka godzin podkręca rozedrganie Franza Muraua (Piotr Skiba) rozliczającego się z własną przeszłością i historią Austrii. Ten intelektualista, filozof i nauczyciel wciąga odbiorców w kołowrót narcystycznych obsesji. Egocentryczny i maniacko skrupulatny bada każdy szczegół ze swojej biografii. Wszystko ma znaczenie, wszystko warte jest przywołania. Chodzi przecież o niebagatelną stawkę - o znalezienie przyczyn własnego nieprzystosowania, impotencji twórczej i wyolbrzymionego poczucia odpowiedzialności za naród, historię i ludzkość.

Czy zawinił ojciec (Adam Ferency) ukrywający nazistów w ogrodowej altance? Czy romansująca z kardynałem Spadolinim (Władysław Kowalski) matka (Jadwiga Jankowska-Cieślak)? Potworny szczebiot siostrzyczek, a może nieodpowiednie do wieku lektury? Franz szuka, tropi, śledzi, przytłacza swojego ucznia Gambettiego (Andrzej Szeremeta) niekończącymi autoanalizami.

Prymitywny śmiech Gambettiego pozwala wątpić, czy faktycznie przychodzi on do Franza po naukę czy raczej po to, aby zakpić ze zdziwaczałego błazna. Uczeń bawi się nauczycielem, nauczyciel bawi się kosztem poetki Marii (Maja Komorowska). Nikt nikogo nie traktuje poważnie, ale nikt też nie pozwala sobie na pogardę. Ekscentrycy i socjopaci traktują się z zaskakującą wyrozumiałością.

Przeskoki czasowe między krainą dzieciństwa, snami, wspomnieniami a gabinetem dokonują się niemal niedostrzegalnie. Wszystko miesza się, zbiega, staje się ciągłym zapisem myśli człowieka opanowanego przez wstyd, poczucie winy i manię wielkości. Teatralna realizacja wydawała się koncentrować wokół sądu nad narodem austriackim, który nadal nie przepracował swojej uległości wobec faszyzmu. Wersja telewizyjna to sąd nad człowiekiem.

"Wymazywanie" to najmocniejszy punkt cyklu, w jaki od lat układają się spektakle Krystiana Lupy. Cyklu o dramatycznej potrzebie człowieka, by zaistnieć, by być zapamiętanym, by znaleźć uzasadnienie dla swoich banalnych, pospolitych kompleksów i doświadczeń. Gdzie kończy się szlachetne poczucie odpowiedzialności, a zaczyna monstrualny egocentryzm? Kiedy roztropne i skromne "wstrzymywanie się od radykalnych sądów" zamienia się w zwykłe tchórzostwo? Bohaterowie Lupy bywają słabi i komiczni. Żyją w iluzji i samozakłamaniu. Ich nieustanna walka z własnym popapraniem może być dla widza wyzwoleniem lub przytłoczyć go bolesnym napięciem. "Wymazywanie" to proces. Bez końca i bez gwarancji sukcesu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji