Artykuły

Prawda naga choć uwieńczona różami

1.

W ROKU 1835 dwudziestodwuletni Georg Buchner zalakował grubą kopertę, zawierającą rękopis "Śmierci Dantona" i posłał ją na adres pisarza Karla Gutzkowa. Sztuka powstała w krótkim czasie, jak gdyby pod naporem wielkiego gniewu. Jeśli wierzyć przyjaciołom Buchnera, młody pisarz pozornie tylko zajmował się losami rewolucji francuskiej. W istocie bowiem więcej interesowała go współczesność. Sam przecież tak niedawno próbował rewolucjonizować feudalną wieś heską, skończyło się jednak na ostrym konflikcie z władzą i na ucieczce. Teraz, w "Śmierci Dantona" odezwały się zarówno te same, co tam w Hesji, nadzieje, jak i podobne przeciwieństwa. Gdy więc młody Buchner nadawał na poczcie ciężką, zalakowaną kopertę do Gutzkowa - przesyłce tej przekazywał również cząstkę swoich własnych losów, nadziei i rozczarowań.

Gutzkow otrzymał przesyłkę a oto jego relacja, wyjaśniająca nam, dlaczego literatura światowa otrzymała taką właśnie "Śmierć Dantona", a nie inną:

"Miałem więc - pisze Gutzkow w swym serdecznym wspomniemu o Buchnerze - wielki kłopot z jego "Dantonem", ponieważ sprawy, które Buchner poruszył, epitety, na które sobie pozwolił, nie mogą być dzisiaj publikowane. Burza sankiulocka szalała w tym utworze; wyłaniała się z niego deklaracja praw człowieka, uwieńczona różami, ale naga. Ideą całości była czerwona czapka jakobińska. Buchner studiował medycynę. Jego wyobraźnia bawiła się nędzą człowieka, w którą popadł przez chorobę; choroby lekkomyślności musiały mieć znaczenie dla jego dowcipu. Poetycka flora książki składała się z kwiatów polnych oraz z niespokojnych kwiatów, ruchliwych jak rtęć. Tamte karmiły jego fantazję, te jego wybujałą satyrę. Żeby nie dawać cenzorowi przyjemności kreślenia, zacząłem sam urzędować jako cenzor i nożyczkami pierwszego cenzora przycinać wybujałą demokrację utworu. I czułem przy tym, że właśnie te odpadki, które poświęcić musiałem naszym obyczajom i stosunkowi, były najlepszą, najistotniejszą częścią całości. Długie dialogi w scenach tłumu, pełne podwójnego znaczenia, kipiące od dowcipu i myśli musiały odpaść. Szczyty gier słownych musiały zostać stępione; lub skrzywione przez głupiutkie powiedzenia, które trzeba było dorobić. Prawdziwy "Danton" Buchnera nie ukazał się. To, co ukazało się drukiem, jest potrzebną resztką, ruiną spustoszenia, które kosztowało mnie dość samozaparcia".

Przepraszam za ten nieco przydługi cytat, ale jest on, moim zdaniem, tak ważny dla oceny "Śmierci Dantona" a w dodatku informacja ta jest bardzo często pomijana przez recenzentów spektakli buchnerowskich, że trzeba było ją tutaj przytoczyć w całości.

A więc dzięki temu wiemy już, że to, co możemy zobaczyć na scenie lub przeczytać w książce (utwory zebrane Buchnera wydał PIW w roku 1955), nie jest prawdziwym dramatem Buchnera, natomiast jest utworem okaleczonym przez Gutzkowa, który znając surowość cenzury w ówczesnych Niemczech pragnął ratować przynajmniej cząstkę tego wspaniałego utworu.

Możemy się także z tego wszystkiego domyślić, porównując wyznanie Gutzkowa z napomknięciami innych przyjaciół Buchnera, że młody twórca, napisał właściwie dramat współczesny, że sceneria francuska jest tutaj tylko wybiegiem, jakże często stosowanym w literaturze.

No cóż, szkoda wielka. Ale niczego już dziś nie odżałujemy. Musimy oceniać utwór Buchnera takim, jakim nam pozostał z łaski Gutzkowa.

2.

Z GÓRY trzeba powiedzieć, że ów okrojony kształt "Śmierci Dantona" jest wciąż jeszcze kształtem wielkiego dzieła. Widać, że stworzył je pisarz natchniony, rewolucjonista, jakich literatura niemiecka tamtego okresu szukać musiała ze świeczką. W formie swej "Śmierć Dantona" odpowiada niespokojnej, rozwichrzonej nieco strukturze wielu utworów romantycznych. Być może, że ten pewien nieład w układzie poszczególnych scen, ta odpryskowość myśli i obrazów stanowić będzie niejaką trudność w przyjmowaniu dramatu przez mniej wyrobionego widza. Tym bardziej fakt ten wymaga pracy teatru, solidnej pracy, która nie pogubiłaby ważniejszych myśli i sądów Buchnera, która przekazałaby tchnienie rewolucyjne. Obserwujemy na scenie wydarzenia wielkiej burżuazyjnej rewolucji francuskiej, które przyniosą śmierć Dantonowi, jednemu z jej przywódców, i zwycięstwo Robespierre'owi, innemu wielkiemu przywódcy tego ruchu rewolucyjnego. Buchner opisuje nieuchronną klęskę Dantona, stawiając nieomylną diagnozę: ograniczony widnokrąg, próba zaczerpnięcia oddechu i stagnacja myśli rewolucyjnej nie dają się pogodzić z dynamiką wydarzeń rewolucyjnych - dlatego Danton musi zginąć na gilotynie. Buchner jest pewny, że inaczej nie może być i żeby "kształt państwa był przejrzystą szatą, przylegającą ściśle do ciała ludu", zwyciężyć musi "oburzająco porządny" Robespierre, ponieważ jego spojrzenie, jego drogowskaz sięga dalej, po za horyzont Dantona.

Buchner jest kronikarzem klęski Dantona, ale, co ciekawe, ma dla tego zacofanego rewolucjonisty pewną sympatię. Nie mogę się ognać myśli, ze w tym ujęciu jest jakaś próba portretowa samego autora. Przecież i on mógł o sobie powiedzieć, iż stanął w miejscu, iż, przegrawszy krótką rewolucyjną batalię o chłopów heskich, uciekł z kraju, że i jego cele rewolucyjne na chwilę jakby zastygły. Stąd może ta sympatia dla Dantona, który musi umrzeć, stąd może ów cień żony Dantona, Julii, jakże żywo przypominającej narzeczoną Buchnera i podobno stanowiącą jej odbicie w dramacie. I Buchner musi umrzeć; dwa lata jeszcze tylko po napisaniu "Śmierci Dantona" ma do przeżycia tragiczny młodzian.

Robespierre zwycięża i rewolucja może toczyć się dalej. Myliłby się jednak ktoś, kto pragnąłby - jak to uczyniła Barbara Płaczkowska we wstępie do polskiego wydania pism Buchnera - przypisać autorowi takie ujęcie Dantona, że wychodzi on na zdecydowanego kontrrewolucjonistę. Tak wyraźnego osądu nie ma w dramacie Buchnera. Buchner zachowuje do końca nieco sympatii dla Dantona, lituje się nad nim nawet - jakby litował się nad własnym smutnym losem.

Nie jest to bowiem dramat czarno-białych schematów. Jest to panorama głęboko ludzkich uczuć, które rewolucja wyostrza, wulgaryzuje - jak u tłumu - lub wysubtelnia, jak na przykład u Dantona. Jest to piękne poetyckie skrzyżowanie namiętności politycznych, poglądów filozoficznych, prostackich tęsknot ludu i dalekosiężnych snów przywódców.

3.

WYSTAWIĆ dramat Buchnera na scenie, to nie taka prosta rzecz. Gdy w roku 1931 zdecydowano się w warszawskim "Ateneum" pokazać "Śmierć Dantona", sięgnięto po przeróbkę rosyjską tego utworu pióra Aleksego Tołstoja i Pawła Szczygolewa. Jan Lorentowicz, znany krytyk teatralny międzywojennego dwudziestolecia, dzięki tej przeróbce nie zobaczył w sztuce ani poezji, ani owego "genialnego" wejrzenia w mroki i tajemnice duszy ludzkiej, które przypisywano w Niemczech utworowi Buchnera.

Józef Wyszomirski postanowił dać oryginalnego Buchnera (z zastrzeżeniami, które wynikają z przytoczonej na początku niniejszego omówienia relacji Gutzkowa). Nie tylko nie posłużył się żądną obcą przeróbką, ale w dodatku podszedł do zachowanej redakcji utworu (i doskonale przetłumaczonej przez Wilama Horzycę) z takim pietyzmem, jakiego mają prawo wymagać klasycy. Tutaj chyba zaczęły się pierwsze trudności. Tekst utworu bowiem, jak to już wspomniałem, wtłoczony jest w ramy dość niefrasobliwej dramaturgii. Wyszomirski, odrzucając ołówek reżyserski, wydatnie utrudnił sobie robotę.

Z tym większym jednak szacunkiem trzeba odnieść się do tej pracy. Wyszomirski zwycięsko przebrnął przez rafy utworu. Małe, luźno z sobą powiązane scenki, łączy ruch, płynność nie tyle akcji, ile samej aury rewolucyjnej. Ogarnia ona i nasyca wszystkie sytuacje na scenie, zarówno te z tłumem - organizacja tych scen zasługuje na szczególne uznanie! - jak i partie kameralne. W ten sposób przedstawienie przyjmuje charakter rewolucyjnego widowiska z filozoficznymi głosami. To się nazywa wykonać czystą robotę!

Reżyser współpracował ściśle z choreografem Kopińskim, z kostiumologiem Cybulskim, z kompozytorem Kilarem, a przede wszystkim z dekoratorem Langem. Nie można tutaj nawet mówić, że coś nam się podoba lub nie podoba. Wszystkie elementy tego przedstawienia podporządkowane są naczelnej racji reżysera, by ani na chwilę nie rzedniał klimat rewolucyjny, by dynamika całości wzmacniała nawet te partie słowne, które wydają się być wątlejsze w swym wyrazie. Lange dekoracjami swymi "wygospodarował" sporo przestrzeni, w której dobrze wirują świetne kostiumy Cybulskiego.

Lista aktorów tego przedstawienia jest bardzo długa. Wiele postaci, choć ukazanych jedynie w małym ułamku czasu, zatrzymuje się w naszej pamięci. Nie będziemy ich jednak wszystkich tutaj wymieniać, niech to uczynią pisma fachowe. Dość, że wszyscy prawie okazali się aktorami zdyscyplinowanymi, umiejącymi podporządkować swój talent rygorowi, wynikającemu ze stylu spektaklu. Wymienić się natomiast godzi Bolesława Smelę jako Dantona i Mieczysława Jasieckiego jako Robespierre'a. Oni dwaj bowiem dźwigają główny ciężar przedstawienia, zresztą jako postacie centralne sztuki wyrażają także główne myśli autora. Smela nie odbiegł od konturów, nakreślonych przez autora. Oddaje wiernie klęskę Dantona, budzi sympatię, tak jak tego pragnął autor. Robespierre Jasieckiego jest zimny, może nawet nieco okrutny. Jako przeciwstawienie dla sympatycznego Dantona - jest to dobre. Ale Robespierre obnosi pewną istotną rację historyczną. Czy i on zatem nie powinien budzić trochę sympatii? W każdym razie kreacja Jasieckiego jest ciekawa.

Z ról kobiecych dobrze przypomniały nam się Liliana Czarska, jako Julia, żona Dantona, oraz Jolanta Hanisz, jako Lucylla, żona Kamila Desmoulins. Ale również i inne aktorki, błyskające kilkoma zaledwie słowami, miały tutaj swoje "wielkie" role, godne dobrej pamięci.

Całość stanowiła piękne, wspaniałe przeżycie. Jeżeli mimo to niektórzy narzekać będą na nużące dłużyzny, radzę im przedtem przeczytać tekst dramatu. Konfrontacja tekstu z jego scenicznym kształtem pozwoli nam na pełne przyjęcie przedstawienia. W rocznikach Państwowego Teatru Śląskiego znajdzie ono jedno z najlepszych miejsc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji