Moskiewska lekcja polskiego teatru
Media rosyjskie dużo i dobrze mówią o udziale Polaków w moskiewskim festiwalu Złota Maska.
We wczorajszej "Nowej Gaziecie" w artykule "Lekcje polskiego" Marina Tokariewa pisze: "Pięć polskich spektakli z programu festiwalu pokazuje nam twarz teatru polskiego, której warto się przyjrzeć, chociażby dlatego, że ona tak mało przypomina naszą". I dodaje: "Scena rosyjska przez ostatnie 25 lat powoli zrywała swe więzi z tradycjami awangardy teatralnej i schroniła się w bezpiecznej niszy klasyki, pracy ze znanymi i uznanymi tekstami. Niełatwo zrozumieć, co spowodowało, że nasz teatr w popłochu ucieka od dnia dzisiejszego. Skąd się to bierze? Priorytet twórców starej szkoły? Nacisk reżimu? Brak ławki rezerwowych reżyserów? Ale nawet wszystkie te czynniki razem wzięte nie tłumaczą, dlaczego teatr rosyjski, jeden z najbardziej rewolucyjnych teatrów XX wieku, z własnej woli odwraca się od nowych form życia i nowych form twórczości teatralnej".
Według Tokariewej w naszym teatrze sytuacja jest zupełnie inna: "Polacy próbują przezwyciężyć swą przeszłość, która, podobnie jak w Niemczech, tak bardzo wpływa na kształt teraźniejszości. Chcą poznać siebie samych, zrozumieć swoje związki ze stalinizmem i antysemityzmem, wpływ katolicyzmu. Dla nich palące i aktualne są problemy tożsamości polskiej, polskich kompleksów, manii wielkości, polskiej ofiarności i upokorzenia".
Zdaniem autorki "teatr polski nie boi się trupów w szafie, wyciąga je na światło dzienne, patroszy swoje mity, rzuca swoje wyzwania, opisuje polskie winy (...) A w naszej rosyjskiej szafie szkieletów też jest bez liku i są to nie bielutkie kości sprawiedliwych, ale żółte, pokryte patyną zbiorowych przemilczeń, fałszowania prawdy historycznej" - pisze autorka "Nowej Gaziety".