Artykuły

"Hamlet" w Teatrze Polskim

Teatr Polski: "Hamlet", tragedia w 15 obrazach Wiliama Shakespeare'a, przekład Jarosława Iwaszkiewicza, muzyka Stanisława Moniuszki, reżyseria Arnolda Szyfmana, dekoracje i kostiumy Karola Frycza.

Można dyskutować, czy pokazana nam inscenizacja arcydzieła szekspirowskiego jest nowa i samodzielna, czy też jest tylko bardzo przyjemnym i efektownym owocem cudzych i dawnych doświadczeń. Można zastanawiać się, czy Wyrzykowski, nader inteligentny i utalentowany aktor, stworzył najwłaściwszy typ tragicznego królewicza duńskiego, czy też raczej Hamlet winien być mniej bohaterem, a bardziej łamiącym się przed każdą rzeczywistą i urojoną przeszkodą małym, lecz bardzo ludzkim człowieczkiem. Nie można natomiast wątpić ani przez chwilę - że przedstawienie w Teatrze Polskim było doskonałe.

"Hamlet" nigdy nie był i chyba nigdy nie będzie łatwy do wystawienia. Jeden boski Szekspir siedział prawdopodobnie, jak powinno się grać "Hamleta". Kto wie jednak, może i on sam tego nie wiedział, jak nie wiedział, co na prawdę łączyło Ofelię z Hamletem i kim właściwie była królowa w tej tragedii; wspólniczką zbrodni swojego szwagra, czy tylko bezwolną igraszką jego namiętności.

Ten zniewalający, ten podbijający swoją głęboką prawdą, gorzki dramat człowieka, nie mogącego pogodzić się z otaczającym światem, ale i nie umiejącego z nim walczyć, ta bolesna, beznadziejna tragedia marzyciela, rozmiłowanego w wielkich, wspaniałych czynach, w słowie i bohaterstwie, a zdolnego jedynie do snucia się z kąta w kąt po dworskim pałacu, do rozmyślania, filozofowania i deklamowania przed trupą wędrownych aktorów - tyle może mieć odmiennych scenicznych ujęć, ile różnych interpretacyj można dla postaci Hamleta wyszukać.

Iwaszkiewicz we wstępie do programu powtarza z pełną aprobatą znane słowa Wyspiańskiego: "Hamlet nie hamletyzuje - Hamlet myśli" i dodaje od siebie, że w tym pozornym paradoksie mieści się klucz do całego "Hamleta". Być może. Ale to jest tylko jedna interpretacja postaci niezdarzonego, bądź co bądź, królewicza, choć zapewne nie mniej słuszna od innych i nie mniej od innych zawodna. W każdym razie, nie znalazł się dotąd na pewno nikt i na pewno nikt się nie znajdzie, kto mógłby, czy kto by chciał powątpiewać, że Hamlet myśli. Co więcej, nie znajdzie się nikt kto zaprzeczyłby, że te myśli Hamleta zawierają niejednokrotnie całą wiedzę ludzką o życiu, o świecie, o duszy ludzkiej. Tak jest w istocie i dlatego dość często Hamlet, mający przecie być prawie niedoświadczonym młodzieńcem, a w każdym razie nie więcej niż młodym, wchodzącym dopiero w życie mężczyzną, zadziwia swą dojrzałością psychiczną.

Ta jednak niezwykła głębia myśli Hamleta, ta jego niemal nieprawdopodobna dojrzałość nie idzie nigdy w zgodzie z jego postępkami, z jego czynami, jakże przeważnie nieprzemyślanymi, jakże najczęściej nieuzasadnionymi. Czym znowu tak bardzo naraziła się biedna Ofelia swemu wczorajszemu, gorącemu wielbicielowi, żeby dziś miał ją odtrącać i żeby szorstko, niemal brutalnie miał spędzić ją do klasztoru? Nic przecie nie zaszło, mu się nie sprzeniewierzyła. A po swej śmierci czym znowu mu tak bardzo się zasłużyła, co znowu zaszło nowego, żeby aż krzyczeć, by położono go w tej samej mogile i by grudy gliny sypano także na niego?

Szekspirolodzy i nie tylko oni wskazują na te liczne niekonsekwencje psychiczne u Hamleta, na tę niejednolitość jego postaci i właśnie w tym upatrują te nieograniczone możliwości interpretowania postaci Hamleta. Niezły przecie znawca Szekspira, Boy twierdzi, że w roli Hamleta jest tyle sprzeczności, że jest w niej tyle sekretów, że wszystko się w niej zmieści. "Cokolwiek - powiada - aktor zrobi, byle z talentem, zawsze ukaże nową tajemnicę Hamleta, który jest splotem tajemnic".

Jasne jest że osią tego utworu jest nienawiść Hamleta do zdradzieckiego stryja, mordercy swojego brata. Ale czy istotnie nie jest tajemnicą istota stosunku Hamleta do stryja, czy nie jest tajemnicą prawdziwa przyczyna tej nienawiści, wszechwładnej - zdawałoby się - ale przecie bezsilnej? "Kuzyn za mało, a syn za dużo" - oświadcza Hamlet demonstracyjnie stryjowi na samym początku sztuki i od tej chwili ta śmiertelna nienawiść nie przestaje płonąć w nim ani na moment. Którejś najbliższej nocy duch zamordowanego ojca wyjawi mu straszną prawdę, ale czy na pewno tylko zbrodnia, popełniona przez mordercę, będzie przyczyną tej nienawiści? Niewątpliwie, jakby w zastępstwie ojca, jakby w jego imieniu Hamlet chce mścić się nie tylko za mord popełniony na ojcu, ale i za romans, jaki pod dachem zamordowanego brata uprawia morderca z żoną swojej ofiary. Ale czy nie odgrywają w tej nienawiści absolutnie żadnej roli osobiste pretensje Hamleta o tron po ojcu? Czy coś pewnego możemy wiedzieć w tej sprawie? Czy nie może być tutaj także dowolnej ilości interpretacyj?

Co do jednego tylko Hamlet jest zawsze jednakowy jest zawsze jednakowo słabym, niezdolnym do jakiegokolwiek czynu deklamatorem, nie umiejącym w życiu powziąć żadnej decyzji. Szarpią nim i miotają nim różne przeciwności, on zaś jest jak krucha, bezwolna łupina w odmęcie morskim: nie ma ani woli własnej, ani możliwości jakiegokolwiek ratunku od tego żywiołu.

I aż dziwimy się, że mimo to wszystko był jednak jeden świadomy czyn u Hamleta: ucieczka z okrętu, który miał go zawieźć na śmierć do Anglii.

Co w tej sztuce o człowieku, niezdolnym do żadnego czynu, tak nas porywa? W czym tkwi trwający przez całe stulecia drapieżny jej czar?

Bezsprzecznie w głębi przeżyć nieszczęśliwego pechowca i w jego tak bardzo ludzkim, tragicznym losie. "Hamlet" to wstrząsający dramat człowieka, atakowanego zewsząd przez zło i wobec tego zła bezsilnego. My też niewiele od niego jesteśmy silniejsi w życiu - dlatego dzieje duńskiego królewicza tak rozumiemy i tak ich scenicznej wizji oddajemy się we władanie.

Mimo tych, czy innych zastrzeżeń bohaterem dnia był Wyrzykowski. Ciężar tej roli udźwigną pomyślnie i stworzył kreację przemyślaną i godną uwagi. Hamlet jego był może zbyt pewny siebie, może był zbyt bohaterski, ale to niewątpliwie był człowiek, niepospolity człowiek na scenie. Rozmowa z matką, scena z wysyłaniem Ofelii do klasztoru, monolog "być czy też nie być" wypadły u Wyrzykowskiego wspaniale. Po tej roli Wyrzykowski musi być zaliczany do najpierwszych aktorów naszej współczesnej sceny. Krytyka podkreśla piękny rozwój Barszczewskiej jako tragiczki. Istotnie jej Mela była pełna zarówno cichego liryzmu, jak i przerażającej grozy. Świetny sukces odniósł w roli Aktora Brydziński, bardzo dobry jako Poloniusz był Buszyński. Nie wydało mi się aby słuszne były tym razem pochwały dla tak lubianego przeze mnie Butkiewicza (Król), ale jury konkursu szekspirowskiego właśnie jemu między innymi przyznało wyróżnienie za specjalnie dobrze opracowaną rolę. Niech mu to osłodzi brak tym razem zachwytu z mej strony.

W innych rolach - Pancewicz - Leszczyńska, Chmurkowski, Milecki, Kalinowski, Rydzewski, Żeliński i Gliński. Duchem ojca Hamleta był Bracki.

Reżyseria Szyfmana bardzo staranna, bardzo niepospolita i bardzo efektowna. Jeśli miałbym się z czymś nie zgodzić, to tylko z tym, na co zdaje się zwrócili już mu uwagę nasi goście angielscy - ze zbytnim rozczłonkowaniem widowiska na drobne odsłony. Rzeczywiście, trudno było utrzymać się w nastroju przy tym ciągłym operowaniu kurtyną.

Oprawa sceniczna Frycza monumentalna, ale wcale nie ponad miarę. Przekład Iwaszkiewicza choć nazbyt może nastawiony na odpoetycznienie szekspirowskiego arcydzieła, niemniej jest dobry i pełen literackich walorów.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji