Artykuły

Uciec spod szubieniczki oczekiwań

- Kiedy zobaczyłam pierwszy spektakl Castorfa, odzyskałam wiarę w teatr. Ale to było już dość dawno temu. Od tamtego czasu wypracowaliśmy z Demirskim autonomiczny język teatralny, którego źródła są po prostu bardziej na zachodzie niż na wschodzie Europy - rozmowa z Moniką Strzępką na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.

W ubiegły weekend Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu zaprezentował na łódzkim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych głośny spektakl "Niech żyje wojna!!!" Pawła Demirskiego.

Sztuka poprowadzona przez Monikę Strzępkę zdobyła w ostatnich miesiącach liczne nagrody, a reżyserka wraz z dramaturgiem Pawłem Demirskim stali się jednym z najważniejszych duetów w polskim współczesnym życiu teatralnym. Chociaż ich twórczość staje w gardle konserwatywnym widzom i demaskuje ideologiczną podszewkę polskiej kultury.

***

Rozmowa z Moniką Strzępką

Igor Rakowski-Kłos: Wywiady z Tobą i Pawłem Demirskim zrobiły już chyba wszystkie polskie gazety, tygodniki opinii i stacje telewizyjne. W tych rozmowach powtarzają się dyżurne tematy: dlaczego przyszłaś na rozdanie Paszportów w dresie, mityzacja "kariery teatralnej" na przekór pochodzeniu ze wsi, to że chcesz, aby nazywano Cię reżyserką a nie reżyserem itp. Czujesz się już jak maszyna do gadania, która musi w kółko powtarzać to samo?

Monika Strzępka: Często podczas udzielania wywiadów czy na pospektaklowych spotkaniach chciałabym mieć pod rod ręką czerwoną kartkę z napisem "ignorancja nie jest cnotą", którą wręczałabym co poniektórym dziennikarzom i moderatorom. Wydaje mi się, że nie jest to wyłącznie problem mojej urażonej artystowskiej ambicyjki, raczej generalnie poziomu debaty publicznej w Polsce, która karmi się ciągle tymi samymi pojęciami, tymi samymi zdziwieniami, tymi samymi wnioskami, tym samym lenistwem, które tłumaczy się specyfiką nowoczesnego dziennikarstwa.

Z drugiej strony nie chcę wejść w buty obrażonej na świat artystki. Jasne jest, że należy mówić, ciągle podważać te zadawane pytania. Mam wrażenie, że jest to jakiś rodzaj obowiązku , który wynika ze specyfiki mojego zawodu. Ale często w czasie autoryzacji wywiadu mam ochotę zmieniać pytania.

Na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych zaprezentowaliście wraz z Pawłem Demirskim sztukę "Niech żyje wojna". Ale to nie konflikt zbrojny wydaje się głównym tematem spektaklu, lecz to, kto opowiadając polską historię z określonego punktu widzenia, czyni ją uniwersalną. W ogóle zżymasz się z uniwersaliów, prawda?

- Jest pewien obowiązujący szlagwort teatralny, który mówi o tym, że teatr powinien być miejscem prawd uniwersalnych. Te uniwersalne prawdy są przeciwstawiane tzw. publicystycznej bieżączce czy tam doraźnemu efekciarstwu. Jednak jak to zwykle ze szlagwortami bywa, nie urefleksyjnia się, co to znaczy uniwersalna prawda. W tym sensie "Niech żyje wojna" jest pomyślana jako spektakl zaprzeczający zadowoleniu z uniwersalnego opowiadania. Nie zgadzamy się tym spektaklem na to, że władza czy dominująca opowieść chce nam wmówić swoje argumenty jako uniwersalne i dotyczące wszystkich.

Tytuł "Niech żyje wojna" ma, jak sądzę, dwa wymiary, tzn. jeden potraktowany ironicznie - wyrażony w nostalgicznej tęsknocie za legendą wojny, która pozwala utrzymać pewną tożsamość narodową, a drugi bardziej serio - oznaczający trwały konflikt w polskim społeczeństwie.

- To jest też tytuł piosenki Grzesiuka, którą napisał w 1938 roku jako reakcję na zajęcie Zaolzia. Ten tytuł jest oczywiście również ironiczny, ale przede wszystkim chodzi nam o to, żeby uświadomić sobie, że konflikt pomiędzy grupami społecznymi może okazać się lepszym dialogiem niż szukanie na siłę tego, co może nas wszystkich, jak to mówią niektórzy politycy, "znowu połączyć". I żeby Polacy byli razem i się nie kłócili. Kłótnie bywają dobre i budujące. Często znacznie bardziej niż tzw. zgoda za wszelką cenę. Zresztą ta "zgoda" jest zazwyczaj jeszcze jedną formą opresji tych, których głos jest słabiej słyszalny. Normy społeczne nie są demokratycznie uzgadniane.

Kim jest schizofreniczna postać Olgierda-Czereśniaka, mówiąca dwoma językami na raz?

- Jednym z podstawowych tematów "Wojny" jest dominacja kultury ziemiańskiej w budowaniu tożsamości narodowej. A z drugiej strony wypieranie chłopskich tropów z tej tożsamości. W serialu "Czterej pancerni i pies" postać chłopa nie jest traktowana podmiotowo, funkcją tej postaci jest zapewnienie rozrywki: taki "śmieszny ze wsi, głupi" - do pośmiania.

Zresztą w serialu, który w teorii miał propagować wartości socjalistyczne przecież - w pełni zostaje utrzymana przedwojenna struktura społeczna. Dowódcą czołgu jest wykształcony inteligent z przedwojennymi manierami i fularem. Chcieliśmy sprawdzić, jak w jednym aktorze sprawdzi się umieszczenie takiego konfliktu dwóch przeciwstawnych tożsamości, z których jedna jest w pełni akceptowalna, a druga musi sobie obecność w kulturze dopiero "wydrapać". Można snuć tropy interpretacyjne do woli - ale nie ja jestem od tego - myślę, że to jest dość pojemna figura, więc nie warto jej domykać roztłumaczaniem artystów. Ta scena ma też swoją przyczynę w bardzo prozaicznej sytuacji - mieliśmy jeden wakat w obsadzie - i zanim zaczęliśmy szukać aktora - zaczęliśmy się zastanawiać, co by było, gdyby tego dodatkowego aktora po prostu nie było. Pomysł, żeby Marcin Pempuś zagrał obie postaci i żeby ta fabularna "podmianka" miała taki gwałtowny przebieg - pojawił się bardzo szybko.

Współczesna kultura ma zdolność zawłaszczania wycelowanych w nią gestów sprzeciwu. Czy masz jakąś strategię, aby sztuka polityczna, którą uprawiasz, nie została oswojona i zamieniona w kolejny towar na półce?

- Co ja mogę o tym powiedzieć? Trzeba się wymykać, uciekać spod szubieniczki oczekiwań, jakie wiążą z nami na przykład recenzenci. Ale nie jest też tak, że spędza nam to sen z powiek. Myślę, że mając świadomość tych mechanizmów umiemy sobie poradzić z tymi półkami, szufladkami etc. Jeden z recenzentów po "Tęczowej Trybunie" wyraził rozczarowanie, że nie ma w spektaklu nic o nas. A przecież dostaliśmy Paszport Polityki, jesteśmy w mainstreamie - i co? Nie skomentujemy tego? Jak w poprzednim spektaklu? No nie skomentujemy. Ale w przyszłym sezonie pracujemy nad "Weselem". Przepisujemy Wyspiańskiego. Akcja spektaklu będzie się działa na naszym weselu. Wiesz: ja - chłopka, Demirski - poeta - wszystko się zgadza. A jaka ciekawa lista gości będzie. Niech drżą niesprzyjający nam recenzenci.

Krytycy teatralni widzą w Twojej pracy wpływy Rene Pollescha czy Franka Castorfa, chociaż Ty twierdzisz, że podobieństwa, jeśli są, to bardzo powierzchowne. Jaki jest Twój stosunek do niemieckich reżyserów czerpiących z Brechta?

- Rzeczywiście, jakiś czas temu była taka łatwość skojarzeń. Ostatnio już się nie pojawia. Albo na nie trafiam. Bliższy mi jest model teatru w Polsce mniej obecny, czyli właśnie Brechtowski. Stąd oczywiście estetycznie i ideologicznie jest mi bliżej do Castorfa czy Pollescha niż do np. Rosjan. Kiedy zobaczyłam pierwszy spektakl Castorfa, odzyskałam wiarę w teatr. Ale to było już dość dawno temu. Od tamtego czasu wypracowaliśmy z Demirskim autonomiczny język teatralny, którego źródła są po prostu bardziej na zachodzie niż na wschodzie Europy. Plus Dario Fo, który na pewnym etapie myślenia o funkcji teatru był dla nas ogromnie ważny. Zresztą jest nadal. Teatr niewycofany, aktywnie biorący udział w kształtowaniu przestrzeni życia społecznego - to chcieliśmy robić i to robimy.

Czy myślisz o sztukach Pawła Demirskiego jako o potencjalnych scenariuszach filmowych?

- Dramaty Demirskiego są pisane dla sceny. To nie są struktury, które mogą się kojarzyć z trzyaktowym scenariuszem filmowym. Z drugiej strony jestem przekonana, że język tych sztuk i przede wszystkim tematy odnalazłyby się w kinie i narobiłyby chyba pozytywnego zamieszania. Zresztą o "Tęczowej Trybunie 2012" naszym ostatnim spektaklu myśleliśmy na początku jako o pomyśle na film.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji