Artykuły

Dla roli - serce i głowa

Krytycy piszą o niej: nadzieja polskiego teatru. Choć twierdzi, że jest romantyczką, najlepiej czuje się w rolach silnych bab. Już dziś MARTĘ MALIKOWSKĄ będzie można zobaczyć na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych w "Kasparze" Barbary Wysockiej.

Zbuntowana nastolatka w "Zimnym dziecku", niepokojąca panna młoda w "Weselu", piękna morderczyni w "Judycie" - recenzenci piszą o twoich rolach: rewelacyjne, zadziorne, doskonałe. Grasz głównie silne kobiety i te udają ci się najlepiej.

- Bo jestem silną babą, wilczycą, żołnierzem. Ale jestem też mega wrażliwa, uczuciowa, krucha - każda! Ta siła to właśnie wszystko razem. Po mamusi i tatusiu mam moc! Nie poddaję się, nowe wyzwania podejmuję z wiarą w cudowny finał.

Rodzicom zawdzięczasz też dzieciństwo w Gogołowie. Podobno tam też ciężko pracowałaś i wykonywałaś prace typowe dla facetów.

- Kolega zagadnął mnie niedawno na temat "Bolka i Lolka", a ja sobie uświadomiłam, że w ogóle tego nie pamiętam! U mnie w domu tak ostro się pracowało, że nie było czasu na telewizję. Od małego. Pamiętam, jak robiliśmy przybudówkę do domu - z czwórką rodzeństwa lataliśmy na okrągło z cegłami. Buntowałam się na początku, ale nie było zmiłuj. Układałam też dachówki, ubijałam siano w stodole, zbierałam kostki słomy. Przez jakiś czas tatuś handlował też nawozami i cementem. Pakowaliśmy cement w 50-kilowe wory. Potrafiłam taki ciężki wór przenieść kilka metrów. Ta krzepa została mi do dziś.

Początkowo wcale nie ciągnęło cię do aktorstwa, tylko do sportu.

- W szkole podstawowej zapisywałam się na każdy kurs tańca. Zakręcił mnie ping-pong. Trenowałam prawie 10 lat, były nawet medale mistrzostw Polski. Zarabiałam troszkę, zwiedzałam Polskę. Ale potem nagle zafascynował mnie szkolny teatr "Artexpress", do którego trafiłam w III klasie liceum. Zrobiliśmy spektakl "Brawogirl, czyli rzecz o siekierze". Wygraliśmy nim Ogólnopolski Festiwal Szkolnych Teatrów w Poznaniu. I właśnie tam, na scenie Teatru Polskiego, doznałam aktorskiego olśnienia!

Ruszyłaś z tego Gogołowa w wielki świat - na PWST w Krakowie. Ciężko było?

- Potwornie. W jakimś sensie to była tresura, formatowanie. Problemem był akcent, zaśpiew, który koniecznie chciano mi zlikwidować. A on był i jest moją zaletą. Tylko ja tego nie rozumiałam i myślałam, że powinnam się całkowicie zmienić. Ostatecznie nie dałam się zredukować!

Na uczelni nie docenili cię od razu?

- Na I roku musiałam walczyć. Ale od II roku miałam już stypendium naukowe. Zapieprzałam jak wół. Na III roku grałam już w Teatrze Ludowym w Krakowie.

A jak to jest być "nadzieją polskiego teatru"? Tak o tobie piszą recenzenci.

- Interesuje mnie rozwój - to, co nowe - a nie listy przebojów.

Która z ról była do tej pory najtrudniejsza?

- Każda jest mega ważna. Również ta najnowsza postać Heli z "Pożegnania Jesieni" we Wrocławskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Piotra Siekluckiego - byłam zaangażowana totalnie w całą pracę nad nią. Bardzo się cieszę, że reżyser i cała ekipa korzystali z mojej wrażliwości. Dla każdej roli staram się otwierać serce i głowę. Tak jak dla Podpowiadaczki w spektaklu "Kaspar" [na zdjęciu], który dziś pokażemy na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Spotkałam się w nim po latach z moimi przyjaciółmi z roku, Tomkiem Cymermanem i Szymonem Czackim i koleżanką ze szkoły Basią Wysocką. To była i jest podróż pomiędzy światami, które są w każdym z nas. Dla mnie to opowieść o zagubieniu się w systemie, o tym jak łatwo można dać się sprowokować i zapomnieć o swojej istocie.

A o jakiej roli marzysz?

- Nie ma czegoś takiego. Marzę o spełnieniu i spotkaniu niezwykłych ludzi. Nie chodzi o konkretny teatr czy zespół aktorów, bo nie wiem gdzie będę żyć np. za dwa lata.

To może wiesz, jakiej roli na pewno nie zagrasz?

- Nie myślę w taki sposób o swojej pracy. Jestem otwarta na propozycje, mogę grać w "Sekretnych Kłamstwach" lub "Bezdennej Nadziei" - jeśli tylko będę mogła pogodzić to z pracą w teatrze i będę mieć z tego satysfakcję. Nie chcę ściemniać, że pieniądze nie są ważne. Mam córeczkę, mam marzenia, nie chcę mieszkać całe życie w służbowej kawalerce. Zacytuję przyjaciela, Maćka Kurowickiego z zespołu Hurt: "Chcę mieć dom w Kotlinie Kłodzkiej, dom, wieś i helikopter".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji