Artykuły

Mocna więzienna historia na otwarcie Festiwalu

"Mury Hebronu" w reż. Cezarego Studniaka z Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu na IV Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Pisze Piotr Sobierski w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Festiwal Teatrów Muzycznych rozpoczął spektakl "Mury Hebronu" z wrocławskiego Teatru Capitol. Reżyser Cezary Studniak zabrał nas na spotkanie z szaleńcem, człowiekiem niezrównoważonym i zdegenerowanym, który chwilami ujawnia resztki uczuć.

Kameralny spektakl na otwarcie Festiwalu Teatrów Muzycznych pomału staje się tradycją. Dwa lata temu Cezary Studniak z wrocławskiego Teatru Capitol przyjechał ze swoim "rzecze Budda Chinaski" ze znakomitą rolą Justyny Szafran, a rok temu oglądaliśmy mniej udany spektakl "Zabawki pana Boga" Jerzego Satanowskiego z Teatru Roma. Tym razem ponownie festiwal rozpoczął Wrocław i Studniak, który wyrasta na mistrza małych form muzycznych.

Reżyser usadowił widzów w dużej bliskości więziennej celi, która jest głównym elementem scenografii. W niej to znajduje się bohater, warszawski recydywista, wspominający swoje bandyckie życie na wolności oraz rysujący obraz brutalnej więziennej rzeczywistości.

Znakomitą kreację stworzył tu Mikołaj Woubishet, laureat 29. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Aktor dojrzały i świadomy swoich możliwości wypada bardzo realistycznie w trudnym i drastycznym spektaklu, który powstał na podstawie powieści Andrzeja Stasiuka. W niejednym momencie czujemy się, jak w przeszklonej sali widzeń, na spotkaniu z szaleńcem, człowiekiem niezrównoważonym i zdegenerowanym, który chwilami ujawnia resztki uczuć czy współczucia dla drugiego człowieka.

Woubishet znakomicie oddaje różne stany psychiczne swojego bohatera. Jest przerażający podczas przesłuchania (perfekcyjny ruch i akrobatyczne wyczyny), odrażający w opisie stosunku z kotką (fragment ten nasuwa skojarzenia z podobnym opisem z książki Vargasa Llosa "Miasto i psy") i wręcz odpychający w opisie kontaktów z kobietami i współwięźniami. Na scenie towarzyszy mu kobieta, która jak widmo słania się wokół celi, a momentami staje się rekwizytem w rękach kryminalisty. Jest też swojego rodzaju więziennym aniołem, nieco przybrudzonym i wyimaginowanym, bo na prawdziwą kobietę i uczucia w męskim świecie za kratami nie ma miejsca.

Najmocniejszą stronę przedstawienia stanowi warstwa dramatyczna, a paradoksalnie najsłabiej wypada część muzyczna. Po raz kolejny we współczesnym spektaklu dochodzi do mocnego rozejścia się dwóch spójnych zdawałoby się światów - głosu i warstwy muzycznej. Chwilami Woubishet z trudnością przedziera się przez głośną muzykę. Można by to tłumaczyć, jako krzyk bohatera czy jego skrajny stan psychiczny, jednak aktor śpiewa o ważnych sprawach i szkoda, że momentami zaciera się tekst. Mimo wszystko, jako całość "Mury Hebronu" to solidnie zrealizowany, spójny i wciągający spektakl, a dodatkowo produkcja, na którą raczej nie ma miejsca w repertuarze gdyńskiego teatru. Podwójna więc radość zobaczyć coś świeżego, niebanalnego i nie pozostawiającego widza obojętnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji