Artykuły

O ścianach

Podobno człowiek odseparowany od rzeczywistości i zamknięty w czterech ścianach, w specjalnym pomieszczeniu bez bodźców wzrokowych i słuchowych po jakimś czasie sam je sobie wytwarza - pisze Malina Prześluga w felietonie dla e-teatru.

Pojawiają mu się wtedy kolorowe wizje, otaczają go zapachy i śpiewy, jakich świat nie słyszał, może też odbyć wiele zaległych, niedokończonych rozmów z ludźmi, którzy mu się objawią. Od kilku dni wyraźnie do takiej izolacji dążę. Być może licząc po cichu na jakieś malinowe objawienia, choć bardziej chodzi o to, że izolacja następuje jakoś tak samoczynnie. Robię bilans ostatniego tygodnia i wychodzi mi, że bodźce, które do mnie docierają to:

1. mój rower

2. postać Geli Raubal - siostrzenicy i domniemanej kochanki Hitlera, której samobójstwo zaprzęgło moją ciekawość

3. wszystko, co dotyczy Trzeciej Rzeszy (Geli pociąga za sznurki i nakręca sprężynę)

4. i facebooka w ramach przerwy od wszystkiego.

Problem polega na tym, że, żeby być szczerą i napisać felieton o tym, o czym czuję, że chcę, muszę poruszać się w obszarze wymienionych bodźców. Z rowerem ubiegła mnie wczoraj Gosia Miszczuk, poza tym dzienników rowerowych Piotra Cieplaka nie prześcignę, choćbym miała napęd na cztery koła. O Geli Raubal nie chcę jeszcze nic pisać, bo dopiero rodzi się w mojej głowie, muszę ją donosić i doczytać, a w dodatku porażające tło historyczne jakoś mi się w felieton nie mieści. Pozostaje facebook, do którego, przyznam, uciekam się w tak zwanym międzyczasie. O facebooku powstało już zresztą kilka spektakli i oskarowy film (który mi się nie podobał), nie będę więc oryginalna, ale nie zawsze trzeba być oryginalnym, prawda? Zwłaszcza wiosną, gdy zieleń i tak skutecznie odwraca uwagę od wszystkiego. Napisałam o facebooku niedługi tekst.

Więc - nieoryginalnie - jest ON i ONA. I trochę czasami mi ten tekst rapuje nawet. A leci to tak:

ON

On był jeden i ona była jedna, jedna, biedna, taka od pasa w górę na zdjęciu podpierała kredens, od pasa w górę, bo pupę miała w kształcie pup czterech zgrabnych kobiet. On na zdjęciu uśmiechał się szeroko, choć pod jego łóżkiem leżało osiem much, a przed chwilą wyrwał nogę dziewiątej, chociaż miał na sobie te same bokserki od tygodnia, w piątek przerzucone na drugą stronę, spocone, z masturbacją pokłócone, uwalone czymś, co nie do końca można nazwać wschodem słońca. On był jeden, ona była jedna, spotkali się na ścianie, ona paliła skręta, a on jadł śniadanie, ściana była pełna napisów, życiorysów znajomych, serc na rozstanie, albo na związek skomplikowany małżeński, ktoś pisał o psach w schronisku, ktoś quiz rozwiązał, że jest męski w trzech procentach, ściana była pełna, on był jeden i ona była jedna, ich spotkanie było szeroko komentowane, a gdy któreś z nich pisało, że dzień dobry i że lepszy, zaraz drugie zaznaczało "ja to lubię". Tak się zaczęła romantyczna historia dwojga ludzi, z których jedno nie umiało pływać, a drugie w dzieciństwie straciło ojca, jedno miało w mieszkaniu wannę, drugie miało w mieszkaniu bałagan, jedno o drugim myślało, a drugie myślało wciąż tylko o jednym. I piękne w tej dwójce jest to, że jedno było z Nowego Targu, a drugie z Nowego Orleanu i gdyby nie ściana, która zwykle ludzi dzieli, nigdy by o sobie nie wiedzieli.

ONA

Lubię to.

On był jeden i ona była jedna, ona w pokoju miała małą, zieloną lampkę, która służyła do tego, by ją zgasić i rozmyślać o nim w ciemnościach. On miał w pokoju różowego słonia, z którym niegdyś sypiał, gdy jeszcze myślał, że na tym polega sypianie i o którym nigdy nie zrobił wpisu na ścianie, ani nie wkleił z nim zdjęcia. Ona chowała w szafie turkusowy top na ramiączkach i na specjalne okazje, które jeszcze były przed nią, on chował w duszy żal, że nigdy nie poleci w kosmos, a gdy się spotykali na czacie, to o tym nie rozmawiali, a kiedyś ona napisała mu wielkie słowa kocham cię, a jego z czatu wyrzuciło, jakby takie słowa nie mogły się zmieścić w komputerze, gdy wrócił, tych słów już nie było i nigdy się o nich nie dowie, jej też nie było, bo poszła utopić się w szklance wody z braku wanny i z myślą, że nigdy jeszcze, przenigdy, nigdy w całym jej życiu nikt, żaden, nie zadał jej tyle bólu, a po chwili wróciła.

ON

Lubię to.

On był jeden i ona była jedna, on zrobił kawę z mlekiem i cukrem, ona zrobiła sobie dobrze palcem przez bieliznę, tak przynajmniej myślał, gdy przez moment jej nie było, co się w sumie potwierdziło jej dziwnym zachowaniem, jeśli o zachowaniu można mówić, gdy używa się liter. Była obca i daleka, jego zdaniem rozmarzona, nie przejawiła, jak co dzień chęci do rozmowy,

pytał co jest, ona że nic, pytał jak to, ona tak to, pytał jesteś, ona jestem, powiedz coś, już powiedziałam, kiedy, teraz, jak to, tak to, słuchaj, słucham, o co chodzi, nic nieważne, powiedz proszę, daj mi spokój, nie ma sprawy, muszę znikać, to papatki, będę jutro, spoko nara, jednak jutro jej nie było.

On był jeden, czekał długo, kreśląc myszką tajne znaki, w końcu zniknął z jej znajomych, w końcu uznał, że jej nie zna, jeszcze długo o niej myślał, że on jeden, ona jedna.

ONA

Lubię to.

On był jeden, ona była jedna, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, bo żadnej nie udało im się wyjawić i trudno powiedzieć, że na zawsze będą o sobie pamiętali, bo jej zdaniem miłość jest większa, a jego zdaniem dwukropek i gwiazdka to pocałunek, który nie zostawia wilgotnego śladu na żadnej części ciała i chociaż on chciał i ona chciała w tych momentach, gdy łączyli się na ścianie, żeby gwiazdek z dwukropkami było więcej niż pikseli, chociaż chcieli, szybko o sobie zapomnieli.

ON

Lubię to.

On był jeden i ona była jedna, jedno z Nowego Targu i drugie z Nowego Orleanu, jedno wkrótce wygra wycieczkę na Riwierę Turecką, a drugie wkrótce zabierze tam przyjaciółkę, jedno będzie w hotelu Paradise w pokoju z tarasem, drugie będzie w hotelu Paradise w pokoju z przyjaciółką i jedno zobaczy drugie, gdy zanurza głowę w basenie pełnym włosów, a drugie zanurzając głowę w basenie pełnym włosów zamknie oczy. Potem miną się jeszcze osiemnaście razy, z czego dwa uśmiechną się do siebie i nikt jednemu nie powie, że to uśmiecha się drugie, a nikt drugiemu nie powie, że uśmiecha się jedno, a ich pokoje oddzielać będzie ściana, przez którą będą się nawzajem słyszeli, tak jak nie słyszeli się nigdy wcześniej i może właśnie dlatego nigdy się o sobie nie dowiedzą i może właśnie dlatego takie to romantyczne jest.

I tyle, drodzy państwo. Może to romantyczne, a może nie, może to nawet bez sensu jest. Jeśli tak, niech to będzie bodziec, by poszukać sensu gdzie indziej. Wracam do Geli. Chciałabym z nią porozmawiać, ale póki co dzieli nas ściana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji