Artykuły

Babel

"Babel" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Polskiego w Bydgoszczy na XXX/XXXI Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tadeusz Bartoś w swoim blogu na stronie WST.

Mam wrażenie jakby ta sztuka kiedyś mi się śniła. Dzięki zakończeniu - koncert rock'owy, sześć piosenek, dosyć pogodna muzyka zderzona z szokującymi tekstami: nożem od chleba dobrze głowy nie obetniesz, musisz wziąć prosty nóż i wbijać, żeby nie było dużo roboty i żeby głowa nie skakała.

Bez tego zakończenia całość pozostałaby niedomknięta. Ono było potrzebne.

Kontrast, zderzenie światów bardzo odmiennych - to najbardziej robiło wrażenie. Cielesność jest tematem, psychoanalityczna ciemność kompleksu Edypa. Trzy (albo cztery) matki, które rozmawiają w kostnicy z martwymi synami o seksualnych relacjach (dużo o jedzeniu ciał zmarłych, by się nie marnowało, matki chcą zjeść synów, co nie powinno aż tak dziwić skoro tysiące ludzi je syna co niedziela, mówią dużo o seksie z synami, itp.) Odtwarzane jest bez ogródek wiele innych relacji syn-matka z codziennego życia rozmaitych warstw społecznych.

Postaci pojawiają się w ich aurze, każda ma swój klimat, nastrój, podane są całościowo, zestawiane ze sobą, są jakby wielowątkowym opowiadaniem. Później domknięte zostaną rozmaite ich wątki w chóralnym śpiewie matek i synów.

Działanie obrazem, który co tu dużo mówić, wyrafinowane. Można by powiedzieć o pięknie, jeśli jeszcze to słowo jest w użytku. Obraz jest głęboko przemyślany, zharmonizowany ze słowem, muzyką. Nie dam rady tego bardziej opisać.

Osobliwe są całościowe zmiany obrazów następujących po sobie etapów trzygodzinnego spektaklu. Udane zmiany, które szczególnie działają na odbiorcę (jest w tym także wzięcie pod uwagę widza, by go nie zamęczyć). Nakładanie się radykalnie odmiennych wglądów jest jakby intuicyjnym, poza-racjonalnym (właśnie z poziomu snu) budowaniem skojarzeń: dosłowność, okrucieństwo cielesności, zakazane na jawie pragnienia, później cielesność przetworzona, obrazy symboliczne, uduchowione, Chrystus na krzyżu. Woda, która funkcjonuje najpierw jako miejsce jakichś czeluści, kostnicy, pod koniec staje się kąpieliskiem, miejscem radosnej zabawy, pluskania młodzieży w strojach kąpielowych. Co za ulga! Ablucja, rytualne zmycie całego tego brudu. Można by powiedzieć - katharsis.

To nakładanie się klimatów robi największe wrażenie, nie wiem jak je opisać, zobaczenie w tym samym radykalnie odmiennych rzeczy. Jest takie słowo, którym chciałbym to nazwać, ale go nie pamiętam. Nakładanie się obrazów, które nawzajem siebie objaśniają (ale pozaracjonalnie, tam, gdzie dostęp ma tylko intuicja). Jakby rodzaj inkubacji (choć nie do końca o to chodzi, bo to bardziej proces a nie punkt końcowy).

No i ten koncert na końcu! Sześć piosenek. Inny refren: zmuszę cię do masturbacji w towarzystwie pięknych dam, a na deser zjesz ich gówno: jak wyszkolić sobie ludzkiego psa (to a propos jakiegoś sadysty żołnierza, który w ten sposób męczył podwładnych, o którym jego dziewczyna mówiła, że jest bardzo fajny). Można by powiedzieć: taki to ten świat w którym żyjemy, piękne piosenki, nie zawsze piękne rzeczy, ukrywane głęboko. Tylko sny nie dają się oszukać.

***

Żeby obraz spektaklu był czytelny, bo boję się, że z mojej wypowiedzi jednak jest zbyt słodki, kilka cytatów pokazujących zasadniczą część dzieła, eksplorującą temat cielesności, człowieka jako ludzkie mięso, chodzącego trupa, przedmiotu: dlaczego dobro, łaska leżą teraz w klozecie, moja łaska wypadła mi do kibla; żeby być ludożercą trzeba wiedzieć, co daje się zjeść, penis - nie do zjedzenia; dla kontrastu: seks stał się bezosobowy, dziś liczy się tylko ciało - mówi słodki grubas; matka do trupa syna: muszę cię zjeść skoro nie możesz mnie posunąć, matka chce wchłonąć wszystko co pozostało po synu szczotki itp.; syn chce mnie zerżnąć, tylko mnie chce; jest wątek fletu, dmuchnięcia w dupę, Marsjasza dmuchnąć w dupę, itp. Trzecia (chyba) matka czyta poezję pogrzebową, scena jest dramatyczna - klimat odmienny, dokonuje jakiegoś obrachunku z cywilizacją, z jej syna nic nie zostało (nie ma trupa), tylko zdjęcie: pytają mnie czy ja mam dziecko - krzyczy. Co mam powiedzieć - krzyczy rozdzierająco, i pokazuje szew po cesarskim cięciu. Zaczyna się śmiać.

14:51, tadeusz_bartos

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji