Artykuły

W poszukiwaniu "wysp dzikości"

- Wcześniej badałem systemy, które mnie określają i blokują. Teraz wolę szukać sposobów, by te systemy otworzyć, by się z nich uwolnić. Technologia i natura byłyby tu dwiema skrajnymi możliwościami, które w pewnej perspektywie stają się sobie bardzo bliskie - mówi reżyser Krzysztof Garbaczewski przed jutrzejszą premierą "Życia seksualnego dzikich" wg Bronisława Malinowskiego w Nowym Teatrze w Warszawie.

Na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych mieliśmy okazję oglądać "Gwiazdę śmierci" - spektakl, który ten młody utalentowany reżyser, absolwent krakowskiej PWST (asystent Krystiana Lupy m.in. przy "Factory 2") przygotował w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Teraz czeka nas kolejna konfrontacja z teatrem Krzysztofa Garbaczewskiego. "Życie seksualne dzikich" - tak samo jak "Gwiazdę śmierci" - przygotowuje wspólnie z performerem i poetą Marcinem Cecką jako autorem adaptacji i dramaturgiem. Premiera, w której wystąpią m.in. aktorzy Nowego Teatru Jacek Poniedziałek i Maciej Stuhr, odbędzie się w czwartek w Domu Słowa Polskiego, ul. Miedziana.

Rozmowa z Krzysztofem Garbaczewskim:

Joanna Derkaczew: Warszawscy widzowie nie byli pewni, czego spodziewać się po twojej "Gwieździe śmierci", produkcji prezentowanej na WST w ramach "Wałbrzych Fest". Dlatego wielu z nich, wychodząc, powtarzało: "Przecież to w ogóle nie jest teatr". Podobne reakcje były po "Dzikich", instalacji przygotowanej na festiwal Temps d'Images w CSW.

Krzysztof Garbaczewski: Te produkcje były tak bardzo różne, a jednak opisywano je podobnie; że to coś interdyscyplinarnego, hybrydycznego. Pytanie tylko, czy projekty, które realizuję, to faktycznie przekroczenie jakiejś bariery między dziedzinami, czy raczej właściwy teatr swojego czasu. Wywodzę się z teatru i każdym spektaklem próbuję badać, gdzie leży granica jego możliwości. Do każdego przedstawienia podchodzę tak bezkompromisowo, jakby miało być ostatnie. W zależności od miejsca i tematu przynosi to zaskakujące efekty. Gdy pracowaliśmy nad "Gwiazdą śmierci" w Wałbrzychu, okazało się, że granice teatru wyznaczyła nam nie "ludzka wrażliwość", "kontekst społeczny" czy "talent aktorski", ale technika. Byliśmy w miejscu, w którym po prostu nie mogło powstać nic bardziej zaawansowanego. Nie mieliśmy skomplikowanych gadżetów, które pozwoliłyby nam odegrać pełnowymiarowe "Gwiezdne wojny" czy wysyłać obraz z odległości 6 km. Dlatego technologia przestała być dla nas zabawką, czymś, co może uczynić przedstawienie "ładniejszym". Niespodziewanie urosła do rangi przyrządu naukowego, za pomocą którego prowadzimy dochodzenie.

W jakiej sprawie?

- Sprawdzamy, gdzie kończy się teatr. Albo dalej - gdzie kończy się człowiek. Śledząc niezliczone technologie komunikacyjne, internet, portale społecznościowe, można się przekonać, na ile tak naprawdę jestem w stanie zbliżyć się do drugiej osoby. Samo to, że coś skomentowałem czy wystałem wiadomość, nie znaczy przecież, że doszło do porozumienia, bliskości. Ponadto takie przestrzenie jak Facebook, miejsca, gdzie przedstawiamy się jako "profile", wiele mówi o nowym kształcie naszej intymności. Przestajemy istnieć jako fizyczne istoty ludzkie. Stajemy się jakimiś projektami estetycznymi. Powstaje oderwana od rzeczywistości sfera, w której zaspokajamy swoją potrzebę duchowości, uczestnictwa we wspólnocie, bycia dowartościowanym. Facebook stopniowo zaczyna także być źródłem nowych podziałów. Może to jeszcze nie sekta. Ale granica jest wyraźna: albo jesteś na Facebooku i masz dostęp do pewnych treści, kontaktów, uczestniczysz w jakiejś wymianie, albo cię nie ma. Jesteś wykluczony.

Ciebie ostatnio nie ma na Facebooku?

- Zlikwidowałem swój profil. Przy poprzednich projektach umieszczałem tam bardzo dużo materiałów, inspiracji, informacji o procesie pracy. Tym razem nie chciałem, by wszystko przeciekło mi przez palce, rozdrobniło się w formie powierzchownych komunikatów.

Jednak długo poświęcałeś sferze wirtualnej mnóstwo uwagi. "Gwiazda śmierci" to prawie traktat o próbie ucieczki w cyberprzestrzeń.

- Myślę, że cały ten nasz pokoleniowy zwrot ku sferze wirtualnej wynika z tego, iż nikt nas nie nauczył, jak żyć. Życie w portalu społecznościowym wydaje się relatywnie prostsze i bezpieczniejsze. Tam są przynajmniej jakieś jasne zasady. "Gwiazda śmierci" zaczyna się od komunikatu, że rzeczywistość, niestety, zawiodła. Nie sprawdziła się, nie wystarcza. Więc czas z niej uciekać. I nie chodziło wcale o rzeczywistość zapadłego, zrujnowanego Wałbrzycha. Ja, wracając stamtąd do Warszawy, wcale nie miałem wrażenia, że wracam do jakiegoś "lepszego świata".

Ale ostatecznie dajesz do zrozumienia, że sfera wirtualna to też nie jest ten lepszy świat.

- Dlatego przy "Życiu seksualnym dzikich" próbujemy spojrzeć na problem od drugiej strony. Czy z tego szwankującego systemu, w którym funkcjonujemy, jest szansa ucieczki w naturę. W dzikość. Bo "dziki" to nie tylko obcy, o którym można mówić w związku z rasizmem czy postkolonializmem. To także jakaś część nas samych, za którą tak bardzo tęsknimy. W naszym spektaklu mamy więc postać badacza, który wyrusza w teren, by spotkać obcego, a znajduje go w sobie.

W sobie i wbrew sobie?

- Boimy się dzikości w nas, a jednocześnie jej pragniemy. Ten motyw został mocno zmanipulowany kulturowo w takich obrazach jak "Dziki" z Marlonem Brando czy "Dzikość serca" Davida Lyncha. Na co dzień dążymy do coraz większej homogenizacji, jednolitości, odcinamy i eliminujemy wszystko, co podejrzane. Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić systemu, który byłby jakiś radykalnie inny niż ten, do którego się przyzwyczailiśmy. Dlatego warto może szukać takich szans, takich "wysp dzikości".

Zamiast wybiegać myślą w przyszłość?

- Przyszłość już jest, tylko jeszcze nie rozdano jej wszystkim po równo. Jest, ale niejednorodnie rozdystrybuowana. Nawet autorzy powieści science fiction przestali kreślić jakieś abstrakcyjne wizje. Opisują światy, które wydają się nieprawdopodobne już przez samo to, że bohaterowie mają dostęp do wyszukiwarki Google.

Wcześniej zajmowałeś się w spektaklach głównie takimi tematami jak rodzina, męskość. Czy cokolwiek z tego przenika do twoich najnowszych projektów?

- Wcześniej badałem systemy, które mnie określają i blokują. Teraz wolę szukać sposobów, by te systemy otworzyć, by się z nich uwolnić. Technologia i natura byłyby tu dwiema skrajnymi możliwościami, które w pewnej perspektywie stają się sobie bardzo bliskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji