Artykuły

Z niepoważnym Lisem o poważnych sprawach

Przy współpracy na linii dorosły-dziecko, przedstawienie może przyczynić się do wyrobienia w młodym widzu postawy krytycznego myślenia o mechanizmach rządzących światem - o spektaklu "Brzechwa 2. Szelmostwa Lisa Witalisa" w reż. Łukasza Gajdzisa z Teatru Polskiego w Bydgoszczy prezentowanym na małych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

"Szelmostwa lisa Witalisa" Jana Brzechwy są opowieścią o przebiegłym zwierzaku, który na każdym kroku szuka okazji, żeby wyprowadzić w pole swoich leśnych sąsiadów. Jego motto życiowe mogłoby brzmieć "jak zarobić, by się nie narobić" - bo dla zdobycia pożywienia chytry lis wyzyskuje inne zwierzęta, korzystając z ich łatwowierności. Udaje mu się nawet zostać ich prezydentem, składając tysiące obietnic. Jednak gdy nie realizuje założonych w kampanii celów - zwierzęta mszczą się na lisie, obcinając mu jego wyjątkową kitę. W spektaklu Łukasza Gajdzisa rama fabularna utworu Brzechwy została zachowana, ale reżyser wypełnił ją zupełnie nieoczekiwaną i brawurowo skojarzoną zawartością: szczwany bohater to u niego gwiazda szołbiznesu stylizowana na Michaela Jacksona (charakterystyczny strój, ruchy, wykonywane utwory króla popu). Zabieg ten pozbawia czasem spektakl logiki - z jakich względów gwiazda popu pragnie zostać prezydentem? Z drugiej jednak przenosi utwór z kategorii dość abstrakcyjnych bajek z morałem, do grupy przedstawień przekładających sztukę na codzienne doświadczenie.

Po premierze przedstawienia wylała się fala sprzeciwów. Powodem były alkoholowe ekscesy na scenie. Ściślej mówiąc - pojawia się w spektaklu butelka po piwie - pusta najprawdopodobniej dlatego, że chwilę wcześniej opróżniły ją słaniające się na nogach i bełkoczące niedźwiedzie ze Wschodu. Zamiast jednak gorszyć się, warto sobie przypomnieć, że chcemy widzieć w teatrze miejsce podejmowania tematów ważnych i trudnych, a takim z pewnością są sprawy związane z alkoholem oraz jego nadużywaniem. Rolą dorosłego jest rozpocząć rozmowę z dzieckiem o zagadnieniach podejmowanych przez spektakl. A będzie ich znacznie więcej, bo widowisko stwarza dla rodziców i nauczycieli dobry punkt wyjścia do wspólnych z młodymi widzami rozważań na temat świata celebrytów i różnej maści scenicznych artystów-manipulatorów. Świata, który być może dziś jest już bliższy kilkulatkom niż bajki i baśnie. Jeżeli tak spojrzymy na "Szelmostwa Lisa Witalisa", to staną się one przedstawieniem, które każe postawić dzieciom krok w stronę pojmowania teatru na sposób bardziej dojrzały: jako miejsca, w którym toczy się dialog o otaczającej ich rzeczywistości. Ważne, by stawiając go, miały wsparcie w osobie, która nauczy je o teatrze rozmawiać.

Postawienie sobie przez twórców tak ambitnego zadania sprawia jednak, że i widz narażony jest na konsekwencje ewentualnych niepowodzeń i potknięć. A tych niestety nie udało się całkowicie uniknąć. Dużo w spektaklu cytatów, których młody odbiorca nie ma szans odczytać - jak choćby scena rodem z "Ojca chrzestnego" (+16). Zbyt częste mrugnięcia okiem w stronę dorosłego widza sprawiają, że bawi się on w innych momentach, niż jego podopieczny, a tego nie można uznać za dobrą praktykę teatralną. W miejsce wspólnoty i zrozumienia rodzi się dystans.

Mowa bohaterów często podlega stylizacji - np. dziennikarka nie wymawia poprawnie "r", niedźwiedzie mówią ze wschodnim zaśpiewem - co w efekcie czyni wypowiedzi trudniejszymi do zrozumienia. O ile zabieg ten może bawić, to obawiam się, czy młody widz zrozumie jego zasadność - konieczne wydają tu się objaśnienia ze strony dorosłych, którzy będą mieli okazję do wprowadzenia swoich pociech w zagadnienia związane z językiem, jak chociażby poprawność, staranność, odmiany regionalne (oczywiście na poziomie zrozumiałym dla poznającego świat ucznia szkoły podstawowej). Bez tego może skończyć się na wzbudzeniu śmiechu, który opiera się na samym efekcie i nie sięga nigdzie dalej.

Jako że Lis Witalis to gwiazda muzyki, nie mogło jej zabraknąć w spektaklu: scenki dramatyczne przeplatane są hitami z lat, do których pamięć młodych widzów nie sięga, a i dorośli z przypomnieniem sobie niektórych piosenek mogą mieć problem. Każdemu wykonaniu towarzyszy układ taneczny, w którym uczestniczą aktorzy i profesjonalni tancerze. Kostiumy zmieniają się w tempie rewiowym, podmuchy powietrza targają włosy bohaterów, stroboskopy w akcji... Zostawienie dziecka z odbiorem spektaklu sam na sam czyni według mnie "Szelmostwa Lisa Witalisa" widowiskiem o wiele niższej wartości, bo w zasadzie niewiele różniącym się od programów rozrywkowych znanych mu z telewizji. Przy współpracy na linii dorosły-dziecko, spektakl może przyczynić się do wyrobienia w młodym widzu postawy krytycznego myślenia i poszerzenia wiedzy o mechanizmach rządzących światem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji