Artykuły

"Dante" Szajny

WIDOWISKO "Dante", którego prapremiera odbyła się we Florencji, w mieście rodzinnym wielkiego poety włoskiego, stanowi nowy etap w twórczości Józefa Szajny. Po raz pierwszy oderwał on się tu od obozowych obsesji, od monotonii ponurych barw i szmat, wreszcie od wizualnego wyłącznie potraktowania całej swej wizji artystycznej. "Dante" jest oczywiście także przedstawieniem malarza - przedstawieniem plastyka; strona optyczna odgrywa w nim ogromną rolę, a niektóre obrazy i sceny są urzekające. Tym razem jednak również aktorzy mają znacznie więcej do powiedzenia, słowo odzyskuje swą wagę, swe znaczenie.

Nowa praca Szajny nie jest inscenizacją, czy adaptacją "Boskiej komedii". To raczej próba przeniesienia na scenę refleksji, inspirowanych przez to dzieło. Po prostu: Szajna czyta na scenie Dantego. Jest to przedstawienie o cierpieniu człowieka, który usiłuje wydźwignąć się ze swego upadku i poszukuje dobroci, zgody, szlachetności.

NA WSKROŚ oryginalna jest konstrukcja wzajemnych stosunków sceny i widowni w tym spektaklu. Jesteśmy jakby wewnątrz tego, co dzieje się w teatrze.

Bierzemy udział we wspólnym przeżyciu, cała sala jest miejscem przeżycia i wspólnych przemyśleń. Po drabinie, ulokowanej w głębi sali, schodzi Dante na widownię, przechodzi wśród nas i dopiero wtedy wchodzi na scenę, gdzie rozgrywa się tylko część akcji. Aktorzy rozmieszczeni są w całej sali, niektórzy zastygli jak posągi, nieruchomi przez znaczną część przedstawienia, ożywają dopiero wtedy, kiedy wchodzą do akcji. Niektórzy zwracają się bezpośrednio do widzów, proponują im, by np. umyli ręce i podają miednice z wodą. Jest w tym rytualnym geście coś z atmosfery, jaką stwarzał teatr "Bread and Puppet", kiedy jego aktorzy dzielili się z widzami chlebem. Wytwarza się tu swoista wspólnota aktorów i widzów. To przedstawienie jest najbardziej spontaniczne, najlepiej zrozumiałe z tego, co dotąd Szajna zrobił.

I jest w tym widowisku także surowy optymizm twórcy, który wierzy w człowieka. Przejawia się to w gamie kolorystycznej tego przedstawienia. Paleta Szajny wyraźnie się rozjaśnia, pojawiają się drzewka w pięknej scenie inspirowanej przez włoskie malarstwo Quattrocenta. Mocnym efektem jest biel prześcieradeł w finale spektaklu, kiedy Dante wychodzi z kręgów piekła i wchodzi do czyśćca. Pod względem plastycznym udało się tu Szajnie stworzyć oryginalną syntezę, która powstała przez nawiązanie do starego malarstwa włoskiego, skrzyżowanego z neoekspresjonizmem wieku XX.

Jest w tym przedstawieniu kilka poważnych osiągnięć aktorskich. Więc przede wszystkim Leszek Herdegen, który ma po raz pierwszy w teatrze Studio pełne pole do popisu. Pięknie brzmi jego dźwięczny głos, kiedy z pełnym zrozumieniem poetyckiego tekstu mówi swą partię w tym przedstawieniu. Obok niego bardzo oryginalnie potraktowana postać Beatrycze, bez lukru, gorzka i groźna, duże osiągnięcie Anny Milewskiej. Trzecim w tej trójce, a może chwilami nawet pierwszym jest Antoni Pszoniak, w roli Charona. Wyrazisty, o ciekawie skomponowanym ruchu i geście, ma w sobie coś niesamowitego, coś metafizycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji