Artykuły

"Nasze miasto" - dyplom na piątkę

"Nasze miasto" w reż. Jacka Jabrzyka w PWST we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej

Kolejny dyplom, tym razem IV roku Wydziału Aktorskiego, zrobiony z dużym smakiem. Reżyser Jacek Jabrzyk nie pchał się na pierwszy plan przed aktorów i miał niezwykle prosty sposób, by w różnych konwencjach zaprezentować dziewiątkę dyplomantów.

Rytmu pilnował i puls całemu spektaklowi nadawał grający na żywo Konrad Rogoziński na najróżniejszych instrumentach perkusyjnych, w tym kilku wspaniałych bębnach. Po-szczególne akty spina prosty, ale szalenie efektowny układ choreograficzny Bożeny Klimczak.

Tańczący dynamicznie narratorzy informują nas, że w krótkich scenkach opowiedzą nam historię niewielkiego amerykańskiego miasteczka Grover' Corner. W trakcie tych choreograficznych popisów poznajemy też bohaterów. To dwie zwykłe rodziny ze swoimi codziennymi problemami. Webbowie mają dwoje dzieci, podobnie jak Gibbsowie. Głowa rodziny Webbów jest redaktorem miejskiej gazety, a jego sąsiad lekarzem. Ten rodzinny pejzaż ubarwiają ważne w tej społeczności postaci. Muszę tu pochwalić autora scenariusza Jakuba Roszkowskiego, który powybierał fragmenty sztuki "Nasze miasto" tak, by fabuła nie straciła nic ze swojej artystycznej jakości, a każdy z dyplomantów mógł się pokazać z jak najlepszej strony.

Magdalenę Różańską, za barwnie poprowadzoną postać, ale z dużą dyscypliną warsztatową, by nie przerysować postaci Emilki Webb, córki redaktora, poleciłbym Pani Krystynie Meissner, choć nie wiem, jakie plany ma panna Magda. Przypomnę, że z najlepszych stron pokazała się też w rozbrykanej artystycznie "Straży porządkowej" wg T. Różewicza.

W ciemno piszę, że poparłby mnie pewnie prof. Józef Kelera, choć go o to nie pytałem. Syna Webbów, który lubi sobie wypić, i pastora zagrał Amin Bensalem. Jego brawurową improwizację choreograficzną powinien obejrzeć dyrektor Capitolu Konrad Imiela. Paweł Aksamit, grający trochę z konieczności zminimalizowaną przez autora scenariusza postać mleczarza Howiego, ale też postaci Profesora Wollarda (świetna etiuda) i Pana Morgana, powinien wziąć Krzysztof Mieszkowski, dyrektor największej sceny dolnośląskiej .

Przepraszam, że już zaczynam upychać dyplomantów do różnych teatrów, ale w dawnych czasach dyrektorzy teatrów niemal obowiązkowo chodzili na dyplomy. Teraz chyba trzeba by było "zapraszać" ich w eskorcie policji. Wydaje mi się, że to lekceważenie szkoły teatralnej. Mógłbym uczynić szereg dygresji "nieprzyzwoitych", łącznie z taką, że parę razy się zdarzyło, iż szkolne dyplomy były lepsze od całego rocznego dorobku wszystkich dolnośląskich scen razem wziętych za miliony. A szkolny teatr to bida w kratkę.

Dobra, nie będę już nikomu nikogo wciskał. Ale gdybym był dyrektorem teatru No, dobrze, czekam na kumulację w lotto, wygrywam, zakładam swój teatr i nie będę więcej marudził. Dyplomanci jeszcze zagrają parę razy we Wrocławiu. Proszę ich pooglądać z przyjemnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji