Artykuły

Chcemy być płytcy

Cierpienie znowu wydało się banalne, godność i kondycja ofiary zdeptane przez oprawców - o "Babel 2" w reż. Mai Kleczewskiej, spektaklu dyplomowym PWST w Krakowie, prezentowanym jako aneks na XXX/XXXI Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Szymon Adamczak z Nowej Siły Krytycznej.

Prezentowany w charakterze aneksu do programu głównego tegorocznych Warszawskich Spotkań Teatralnych "Babel 2", okazał się dobrze i odważnie zrealizowany, szczególnie jak na spektakl dyplomowy. Niemniej jednak, sięgając po raz drugi do tekstu Jelinek, Maja Kleczewska poza przesunięciem akcentów i zmianą estetyki, niewiele nowego zaproponowała w stosunku do tekstu austriackiej noblistki.

Na gruncie polskiego teatru sztuki Elfriede Jelinek robią coraz większą i zasłużoną karierę. Pojawia się jednak obawa, że podejmując się realizacji tych bazujących na żonglerce językowymi kliszami utworów, twórcom nie uda się w trafny sposób przełożyć tych zabiegów na medium teatru. Innymi słowy - jak sprawić, by adaptacja tekstu bądź wariacji na temat dramatu czy prozy autorki "Żądzy", nie była tylko sprawnym i "kontrowersyjnym" ("ta Jelinek to przecież taka skandalistka!") przedstawieniem, a zdecydowanie działała na widownię i język teatralny. Z tym problemem borykać się mogła Emilia Sadowska realizując "Amatorki" w Teatrze Polskim w Poznaniu i niestety, jedynie opowiedziała pewną historię sprzed lat, niezbyt już dzisiaj aktualną. Jak pisała o tym spektaklu w "Teatrze" Ewa Guderian Czaplińska, był on pozbawiony zębów i zdawał się ledwo preparatem z samej Jelinek. Wracając już do "Babel 2" - tu także mamy do czynienia z pewnym ekstraktem, o tyle ciekawym, że utwór noblistki był tylko materiałem wyjściowym do poszukiwań aktorów i reżyserki, jednak gdzieś zatracił on siłę rażenia, prezentując estetyzujące telewizyjne klisze i tyleż warte monologi.

Owa "telewizyjność" nie jest jednak tutaj zarzutem. Zakładając, że żyjemy bardziej już w kulturze nasiąkniętej obrazem niż tekstem, to dobór estetyki wydaje się celny; mamy zatem do czynienia z przede wszystkim szeregiem monologów (oraz kilku duetów, tercetów i paru scen zbiorowych), wypowiadanych przez postaci ukonstytuowane tylko na czas ich wypowiadania, nie będące niczym więcej niż mówiącymi wycinkami tożsamości. Nie ma większego sensu doszukiwać się fabularnej ramy czy spójnej całości - powstaje wielogłos, heterogeniczny i niespoisty wewnętrznie "świat na chwilę". Konsekwentnie zostało to oddane i w scenografii, składającej się z ready-made'ów: kilka kanap, stoliki, wanna, automaty do kawy i popcornu, ekran projektora - to przestrzeń możliwości, zawsze gotowa do użycia i łatwa do przearanżowania.

W tym momencie warto odnieść się do bydgoskiej realizacji "Babel"; niech rozpocznie Dorota Masłowska, cytat z prowadzanego przez nią na WST bloga: "Drzwi wyważane przez Maję Kleczewską są tu raczej otwarte". Te słowa padły w kontekście wtórności inscenizacyjnej przedstawienia reżyserki "Płatonowa" wobec "Oczyszczonych" Warlikowskiego. O tyle dobrze, że w przypadku "Babel 2" zastosowana została inna strategia, odarta z patosu, rozmachu i metaforyki, akcentująca hic et nunc. Emblematyczne jest tu zatem wykorzystanie internetu - jeden z aktorów "komentuje" treści monologów, wpisując do przeglądarki (google, youtube) wychwycone z nich hasła, prezentując tym samym widowni (zmediatyzowaną) rzeczywistość jako taką. Można by rzec, że przywołuje tu "reżim prawdy" (Foucault), dominujące reprezentacje przedstawieniowe, jakie możemy oglądać korzystając z medium internetu. Czy może być bardziej trafny komentarz w kontekście spektaklu bazującego na wspomnianej "estetyce telewizyjności"? W tym dostrzegam szansę na przełamanie roli teatru jako konstruowaniu scenicznych wyobrażeń w oparciu o materiał językowy. Dużo bardziej uderzające było w tym kontekście pokazanie tortur z Abu Ghraib na youtube niż zainscenizowanie tego na deskach teatru, jak to miało miejsce w "Babel". Oczywiście jest to zestawienie do pewnego stopnia niewspółmierne, lecz pokazuje jaką siłę ma gest powtórzenia tematu Abu Ghraib w adekwatnym materiale wideo i powtórzeniu scenicznym.

Perspektywa odbioru telewizyjnego przez widza została w "Babel 2" celowo przerywana i opatrzona ironicznym komentarzem przez uruchomienie maszyny z popcornem, a następnie obrzucenie nim widowni. Ta gra z widzem, o której pisze Erika Fischer-Lichte, "ma możliwość budowania wspólnoty między aktorami, a w następnym [momencie] skutecznie jej przeciwdziałając". Ten pomysł widać szczególnie w realizacji dwóch monologów. W jednym z pierwszych w całej sekwencji, elegancko ubrana aktorka siada przy stole i snuje wywód skierowany do publiczności, jednocześnie mając przed sobą naczynia z lodami, surowym mięsem i papryką. Mówi ona w konwencji a'la Jelinek o ludzkim mięsie i przyjemności, do jakiej urasta zabijanie. Aktorka w świetny sposób znęca się nad słowami, cyzeluje je, po czym rzuca się niczym bulimiczka na jedzenie, z rozmachem rozrzucając je po scenie i zaskoczonej widowni. Drugi monolog podejmuje kwestię autentyczności - aktor ustylizowany niemal perfekcyjnie na Jokera z ostatniego filmu "Mroczny rycerz" droczy się z widownią, parodiując kreację Heatha Ledgera i strasząc, podchodząc bardzo blisko widza i krzycząc na niego. Joker wybija widownię z rytmu spektaklu, a wybór tak popularnej postaci filmowej stanowi próbę przybliżenia widzowi tego, czego nie jest w stanie zaznać przed ekranem - rzeczywistego strachu.

Co należy podkreślić w wykreowanych przez aktorów IV roku PWST im. Ludwika Solskiego monologach czy też mini etiudach, to przede wszystkim ich bardzo dobra realizacja. Kreacje są wyraziste, pomysłowo rozwiązane, pełne ekspresji. Szczególną pochwała należy się wymienionym już dwóm monologom, a także etiudzie o byłych żołnierzach, z których jeden zmienił płeć oraz aktorce, która mówiąc o nożu i zabijaniu, trzymała to narzędzie w ręku i w sposób konsternujący widza, przykładała go sobie do "miękkich" partii ciała - warg, powiek, wnętrza policzków. Oczywiście cała ekipa spisała się świetnie; widać było, że konstrukcja przedstawienia pozwalała na wyeksponowanie warsztatu aktorskiego i studenci PWST potrafili to wykorzystać. Mniej podobało mi się igranie z ich własną tożsamością - poza wcielaniem się w poszczególne efemeryczne postaci, byli sobą, czyli "aktorami odpowiedzialnymi za przedstawienie". O ile był to pomysłowy zabieg, wprowadzający inny poziom percepcji aktorów, to jednak wkradał się wówczas w przedstawienie chaos, raczej niefortunnie wydłużając spektakl.

Wracając do kwestii samego tekstu Jelinek, a raczej swobodnej wariacji na jego temat. Do pewnego stopnia zadziałał efekt "preparatu", jak w "Amatorkach". Choć akcja "Babel 2" toczyła się w bardziej intymnym, wręcz rodzinnym kręgu, co generowało inne kody rozumienia postwojennej traumy (będącej bardziej gdzieś w tle prowadzonych mini narracji), jej ciągle kliszowe ukazanie (pamiętając o tymczasowości i strzępkach tożsamości poszczególnych postaci), powtarza to, co Kleczewska pokazała w pierwszym "Babel". Cierpienie znowu wydało się banalne, godność i kondycja ofiary zdeptane przez oprawców (dosyć oczywista konstatacja). Jeżeli Masłowska mówi, że "Jelinek działa jak rytmiczne bicie trzonkiem siekiery po głowie", to dokładnie tego mi w spektaklu dyplomowym reżyserowanym przez Maję Kleczewską zabrakło. Jednakże sama realizacja, gra aktorska i igranie z widzem, czyni to przedstawienie zdecydowanie wartym obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji