Artykuły

Najlepszy był tytuł!

Dyrektor Dmochowski z uporem stawia na polską dramaturgię współczesną. Upór godny szacunku, szkoda, że nie zawsze może być owocny. Premierę nowej sztuki Szypulskiego uznać trzeba właśnie za przykład takiej sytuacji jałowej. I nie o to, broń Bóg, idzie, że autor świadomie zrezygnował w swej sztuce z nadmiaru ambicji, że nie chciał nikogo zadziwić ni oszołomić, a pragnął jedynie dać widzom rzecz ich życia; dramaturgii "użytkowej" mają nasze teatry stale zbyt mało, zaś długotrwałe powodzenie takich utworów jak "Klik-klak" Abramowa czy "Rodeo" Ścibora-Rylskiego stanowi dowód, że widz i krytyka odnosi się ze szczególną sympatią dla takiej "życiowej" tematyki. Pod warunkiem, że pisarz potrafi dla "życiowych" treści znaleźć "sceniczną" formę. W "Życiu seksualnym białych myszek" są na to zadatki. Niestety, na nich się też kończy.

Rzecz jest o dzieciach. O przyszłych dzieciach. Czy warto je mieć, czy samolubny schemat rodziny "1 + 1" nie zubaża psychiki ludzkiej, czy sprzeczność pomiędzy pracą zawodową, a mordęgą przy dzieciarni jest czymś wyimaginowanym czy też stanowi rzeczywisty element w harmonogramie dziennym ludzi tworzących bardziej intensywnie. A zatem zakres spraw nie tylko "życiowych", lecz istotnie ważkich. Tyle że wraz z biegiem akcji okazuje się, że Szypulski potrafił znaleźć dla swej sztuki jedynie temat, a dalej nie bardzo wie, co z nim robić. I pojawiają się w utworze tak bombastyczne historyjki? lak opowieść Nieznajomego, co (kochając swą bezpłodną żonę i marząc z nią o dziecku) zapładnia przygodną panienkę, od której będzie próbował odkupić "ich" dziecko za Fiata!!! Pojawiają się też sytuacje wręcz niesmaczne, jak hamletyczne dumania głównej bohaterki nad pigułką antykoncepcyjną!!!

Teatr mógł autorowi pomóc. Chociażby obie wymienione wyżej bzdury mogły być za pomocą reżyserskiego ołówka doprowadzone do wymiarów strawnych. Niezbyt doświadczony reżyser (Wojciech Zeidler) zawierzył atoli literze tekstu, a nawet rozkładaniem scenicznych akcentów wzmacniał melodramatyzm poszczególnych sekwencji. Swoją drogą ileż to razy krytycy strzępili sobie pióra na apelach, by rodzimym prapremierom zapewniać w teatrach najlepszą opiekę reżyserską!

W zespole aktorskim wyróżniała się czystą, pełną prostoty grą Teresa Lipowska w roli Kobiety: aktorka potrafiła wyminąć tyle tekstowych raf, ile tylko zdołała sama, wbrew Szypulskiemu, bez pomocy Zeidlera. Także Jolanta Zykun w gorączkowych tyradach Dziewczyny umiała zachować takt i umiar. Reszta zespołu bez większej wiary realizowała zlecone im zadania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji