Artykuły

Trzeba nakręcić "Euromisia"

- Doceniam rolę "Misia" w moim życiu. Udział w tym przedsięwzięciu bardzo mi pomógł. Cieszę się, że ludzie kojarzą mnie z dużą i fajną rolą. Jednak to nie było wielkie kino - mówi KRYSTYNA PODLESKA, przy okazji 30-lecia kultowego filmu.

Z KRYSTYNĄ PODLESKĄ, która w komedii "Miś" Stanisława Barei zagrała rolę Aleksandry Kozeł, o 30. rocznicy premiery filmu i europejskich absurdach.

"Miś" stał się jednym z symboli PRL-u. Dziś ludzie bawią się wspomnieniami o tamtej Polsce. Powstają kluby, bary z klimatem "komuny"...

- W Toruniu odwiedziłam lokal w takim stylu. Krakowski klub "Łubu-Dubu", który też bawi się stylistyką PRL-u, chętnie mnie zaprasza. Teraz dowiaduję się, że bar "PRL" powstał niedaleko mojego domu w Zielonkach. Trzeba będzie pójść, zobaczyć. Dobrze, że tamten system jest już tylko przeszłością. Przyjemnie obchodzić 30. rocznicę premiery "Misia" w innej Polsce. Jest to szczególnie miłe dla mnie, bo na emigracji zostałam wychowana patriotycznie.

Jak minęła rocznica?

- Odwiedziły mnie trzy ekipy telewizyjne. Wzruszające jest to, że ludzie wciąż pamiętają "Misia" i że mnie rozpoznają. Gdy kręciliśmy film, zamierzaliśmy stworzyć dobrą komedię. Nikt jednak nie wyobrażał sobie czegoś tak kultowego. Może 60. rocznica premiery też zainteresuje media? Chyba nie będę wtedy w stanie odpowiadać na pytania. A może będę się cieszyć z 50. rocznicy? Będę drżącym głosem staruszki opowiadała, że na planie wcale nie zrywaliśmy boków. Reporterzy wciąż pytają o zabawne anegdoty z okresu kręcenia "Misia", a to nie był taki wesoły czas. Nad komedią trzeba było ciężko pracować. Jeśli będę obchodziła 50 lat "Misia", to na pytania dziennikarzy nie będę raczej odpowiadała w podkrakowskich Zielonkach. Chcę wygrzać stare kości w jakimś ciepłym miejscu nad Morzem Śródziemnym.

Zielonkom czegoś brakuje?

- Bardzo lubię tę okolicę, ale marzę o cieplejszym klimacie. Trzeba przezwyciężać lęki i spełniać swoje marzenia. Jeden z moich przyjaciół powiedział, że najgorszymi doradcami człowieka są próżność i strach. Są strachy duże i małe. Pozbyłam się głupich, drobnych lęków. Nie przeraża mnie już krew, nie boję się pająków, a pewnej myszce pozwoliłam przezimować u mnie w domu. Jest jednak poważniejszy lęk: obawa przed porzuceniem wygodnego miejsca, do którego człowiek się przyzwyczaił. Ludzie boją się tego, żeby się odważyć.

Drugim złym doradcą jest próżność. Jak nie być próżną, gdy jednego dnia przychodzą do domu trzy ekipy TV?

- Pomaga poczucie humoru. Chcę dobrze wypaść i ładnie wyglądać. Jednak wszystkim tym się bawię. Trzeba mieć dystans do życia, choć należy się też w nie wgłębiać. Dużo myślę. Ukształtowały mnie egzystencjalizm, kontrkultura bitników i hipisów. Nauczyłam się mieć własne zdanie, nie iść z prądem, być nonkonformistką.

Zdarza się Pani czasem nie wierzyć, że "Miś" wielkim dziełem filmowym jest?

- Doceniam rolę "Misia" w moim życiu. Udział w tym przedsięwzięciu bardzo mi pomógł. Cieszę się, że ludzie kojarzą mnie z dużą i fajną rolą. Jednak to nie było wielkie kino.

Czy ludzie spoza Polski rozumieją tę komedię?

- Wątpię. Mogą pojąć treść w sposób intelektualny, ale nie będą się śmiać. Nie doświadczyli surrealistycznego i ciężkiego życia w Polsce komunistycznej. Czy "Misia" pojmą młodzi odbiorcy, którzy nie doświadczyli absurdów PRL-u? Nie sądzę. Komunizm był specyficzny. Był zły, bezlitosny, niszczący i oparty na kłamstwie. Każdy o tym kłamstwie wiedział, a jednak ono trwało. Było mi żal rodziny i przyjaciół, którzy na stałe mieszkali w komunistycznej Polsce. Z drugiej strony, ich życie było na swój sposób pełniejsze. Codzienność w PRL była trudna, a na Zachodzie żyło się bez stania w kolejkach na mrozie.

Może każdym państwem rządzi głupota i nigdy nie zabraknie absurdów do wyśmiewania?

- Największe współczesne bzdury zapisano w różnych przepisach Unii Europejskiej. One kompletnie nas spłaszczają, pozbawiają indywidualności. Niektóre regulacje są tak głupie, że trudno uwierzyć w to, iż wymyślili je dorośli ludzie dla innych dorosłych. Unia uważa swoich obywateli za dzieci, którym trzeba urządzić życie. Współczesne kraje europejskie to, jak mówił mój nieżyjący przyjaciel, państwa-niańki. Totalitaryzm został zastąpiony przez głupią demokrację. Może chroni nas ona przed szkodliwą samowolą i ryzykiem powstania kolejnej tyranii, ale ja wolałabym demokrację mądrą.

Trzeba nakręcić "Euromisia"?

- Dobry pomysł!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji