Artykuły

Antygona

W studiu warszawskiej telewizji zebrało się kilku czołowych aktorów scen stołecznych, aby pokazać licznie na pewno zgromadzonej przed małymi ekranami, ogólnopolskiej widowni... próbę spektaklu według "Antygony" Sofoklesa. Próba, acz daleka jeszcze od generalnej, miała jednak charakter (jak na próbę) niezmiernie uroczysty.

W tym szkicu przyszłej, całkiem interesująco zapowiadającej się inscenizacji, najbardziej wyraziście wypadły postacie dwóch córek Edypowych. Ewa Wiśniewska wykazała hart ducha i silną wolę, kiedy przeciwstawiała się antypaństwowym żądaniom Antygony zarazem jednak - lojalność wobec rodziny, kiedy już po dokonanym fakcie wzięła na siebie odpowiedzialność za pochowanie brata. Wzruszająca i dziewczęca Pola Raksa była już jednak w zupełnie innej konwencji.

Niedawno łódzki Teatr TV pokazał nam, jak wyglądałby Brecht grany a la "Theatre Libre" Antoine'a. Coś z tej konwencji znalazło się również w warszawskim przedstawieniu "Antygony". Wprawdzie ateńscy klasycy zniosą o wiele więcej niż nasz współczesny apostoł, jednak nie wszystko wyjdzie im na dobre. U Sofoklesa Antygona reprezentuje racje moralne, Kreon racje polityczne i oboje mają słuszność. U Olgi Lipińskiej jest egzaltowana pannica i sprośny satyr. Oczywiście, każdy gra tu na własną rękę, gdyż w tak wczesnym stadium prób aktorzy nie zdołali jeszcze nawiązać ze sobą kontaktu, a reżyser nie zdążył ujednolicić koncepcji. Wiadomo jedynie, że Kreon chce powiesić Antygonę, zaś Antygona uważa, że Kreon jest tyranem.

Kilka lat temu jedno z naszych pism literackich ogłosiło konkurs, w którym należało odgadnąć tytuł utworu na podstawie dosyć perfidnie dokonanego streszczenia. I mimo że wytypowano dzieło na ogół powszechnie znane - rozwiązanie nie było bynajmniej proste. Nie pamiętam czy w zestawie znalazła się "Antygona", myślę jednak, że tak mniej więcej wyglądałoby streszczenie tej sztuki w wyżej wymienionym konkursie. Doprawdy, szkoda talentu Poli Raksy. Jeszcze gorzej wyszedł na tym Gustaw Holoubek, który zupełnie nie wiedział, czy ma grać tyrana, tchórza, Edypa czy mściwego, a podstępnego złośliwca.

Rzecz podobna zdarzyła się z chórem, traktowanym na ogół jako integralna całość. Tu zaczęło się nader interesująco - trzech panów, jakby rada królewska, zapowiadało ciekawe ujęcie tego zbiorowego ciała, z którym tak trudno uporać się współczesnemu reżyserowi. Ale na tym koniec. Później Stanisław Zaczyk mówił za Terezjasza, Stanisław Jaśkiewicz był jowialny, niczym Ludwik Benoit w roli Brechtowskiego boga, a Zygmunt Maciejewski wyrecytował tekst jednej z masek z "Wyzwolenia". Na zakończenie spektaklu Andrzej Zaorski z wdziękiem odegrał nieboszczyka.

Myślę, że "Antygona" znalazła się na ekranie telewizyjnym o dwa tygodnie za wcześnie. Jedynie muzyka wprowadzająca do akcji postacie tragedii stała na wysokości zadania. W teatrze poniedziałkowym wolelibyśmy oglądać przedstawienia już dopracowane, a nie spektakle in statu nascendi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji