Artykuły

Pochwała lwa

TRZEBA ZACZĄĆ od pochwały lwa. Jest to lew najbardziej lwi w swoich odruchach wielkiego kota i jedno­cześnie najbardziej komiczny w tym przedstawieniu przekomicznionym. Jest to lew wierny swemu wybawcy, choć nie przejmuje od niego wegetariańskich upo­dobań. Okazuje zdecydowany brak szacunku dla cesarskiej władzy, "bimba" sobie na uzbrojonych pretorianów. Sym­patyczne zwierzę z charakterem, ba, mu­zykalne, posiada wyczucie rytmu i spra­wiedliwości.

Androkles, tytułowy bohater sztuki Shawa, zagrany został przez Tadeusza Fijewskiego na zasadzie kontrastu nie tylko z lwem, z którym łączy go cecha poczciwości. Fijewski uzasadnia naiwne przekonanie Androklesa, że naiwność za­wsze zwycięży, byle była konsekwentna i trafiała na sprzyjające sytuacje. Pocz­ciwy Androkles ma poza tym wielkiego kota. Nawet kilka kotów. Nie licząc lwa. Nie zapominajmy o jego żonie, którą tak właśnie kociakowato pokazała Bar­bara Wrzesińska.

Postać Androklesa powinna zresztą za­przeczać naczelnej tezie sztuki, że nie mogą się uchować ludzie, którzy przez swoją oryginalność, a może uczciwość i konsekwencje poglądów, zagrażają usankcjonowanemu, choć nie zawsze mo­ralnie uzasadnionemu porządkowi spo­łecznemu. Najpierw traktuje się ich jako dziwaków, później jednak, gdy są zbyt uparci, rzuca na arenę. Pisał na ten te­mat Shaw, bardzo obszernie zresztą, w przedmowie do książkowego wydania swojej sztuki. Zamieszczono tę wypo­wiedź w programie i wydawałoby się że jest ona wytyczną programową przyjętą przez reżysera. Tymczasem, o dziwo, to­nie i rozpływa się w wybuchach zgod­nego ryku - nie, nie lwów - ale wi­downi.

Nie, nie chcę bynajmniej nikogo obra­zić. Raczej wskażę na "winowajcę". Jest nim (do spółki z reżyserem oczywiście) Mieczysław Czechowicz w roli Ferroviusa. Ferrovius Czechowicza odciągnął kon­sekwentnie od wszelkich refleksji podsu­wanych przez autora, a co ważniejsze, z wielkim wdziękiem, więcej, z urokiem, proponowanych mu przez Martę Lipińską w roli Lavinii. Przekorność Shawa, zsu­mowana z przekornością Erwina Axera i zabarwiona talentem aktorskim i syl­wetką charakterystyczną Mieczysława Czechowicza, wróciła bumerangiem. Owszem, w założeniu tej postaci, tak jak i w założeniu całej sztuki, tkwi tendencja uwydatnienia przez komizm ideo­wej tezy autora. Komizm najłatwiej, naj­skuteczniej, osiąga się poprzez kontrast. Kontrast postaci i psychicznych predy­spozycji Ferroviusa z narzuconą sobie przez niego potulnością i pokorą ma zwrócić uwagę na to, że, zdaniem auto­ra, nie można odrywać idei od rzeczy­wistości, niezależnie od tego, czy będzie to rzeczywistość społeczna, czy rzeczy­wistość indywiduum określonego często po prostu biologią. Postać Ferroviusa ma być hołdem Shawa, złożonym wobec tego, co nazywał Life Force - Siłą Ży­ciową, przejawiającą się tu w formie jeszcze prymitywnej, zwracającą się tu jakby przeciw rzekomo ją ograniczającej religii i ideologii. Ferrovius jest jednocześnie komiczny i tragiczny w swoim zmaganiu się z własną naturą. W przed­stawieniu pozostawiono tylko komizm. Bardziej wysublimowane i intelektualne formy przyjmuje owa Siła Życiowa w postaci Lavinii. Dziewczyna urocza i in­teligentna idzie na śmierć nie z nadmia­ru przejęcia się wiarą, którą Shaw wy­miennie traktuje z ideologią, ale dlatego, by być wierną samej sobie, by ocalić się z zalewu cynizmu, który jest dla niej rzeczą nie tylko amoralną, ale i antyestetyczną. Lavinia czasem recytuje swoje relacje, ale przekonuje tak su­gestywnie swoim urokiem, że nie dziwi­my się kapitanowi, którego sceptycyzm nie wytrzymuje próby wdzięku i inteli­gencji swojej antagonistki.

No, dobrze, a reszta chrześcijan? Shaw kpi sobie z nich i sympatyzuje z nimi jednocześnie. Są to dla niego ludzie prości, nie zawsze rozgarnięci. Szanuje ich za upór, za to, że są symbolami tych zawsze prześladowanych i zawsze wyłamujących się ze skostniałego lub po prostu wygodnego porządku. Jednocześ­nie musi ich ośmieszyć, by sympatii, jaką dla nich posiada, nie tłumaczono jako uznania ideologii, którą się przejęli. A to Shaw uważałby za zasadniczy grzech przeciw sobie. Nie wiem, przeciw czemu bał się zgrzeszyć reżyser, ale chrześcijan nie tylko ośmieszył, lecz za­brał im także całą godność, którą maja wtedy nawet, gdy maszerują w nogę w rytmie marszowym, śpiewając psalmy. Sytuacja chrześcijan nie jest zachęcająca przede wszystkim wtedy, gdy wyrwani śmierci, z mało inteligentnymi minami, zasiadają wokół cesarza, by patrzeć, jak lew pożerać będzie jednego z nich. Re­żyser, stajac się bardziej shawowski od samego Shawa, przemknął obok proble­mu, z którego wykpił się autor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji