Artykuły

Pieczka w ptaszkarni

Z DRAMATU antycznego żywa jest po dziś tragedia. Posępna i namiętna, sądząca bogów w imieniu ludzi, a ludzi w imieniu moralnego porządku natury. Komedia starogrecka to Arystofanes, datę urodzin ma umowną (445 rok przed naszą erą), datę śmierci przypuszczalną (rok 385), pewne jest, że pisywał komedie polityczne, uwikłany bez reszty w spory swej epoki. I ta pewność jest zresztą wyłączną własnością filologów, dla nas teksty Arystofanesa są zbiorem abrakadabr, w których taktyczny kamuflaż przemnożony jest przez obrazową stylistykę przemnożoną przez ironiczny pastisz. Literalne ich przekłady zdobiły listkami lauru wyłysiałe czoła profesorów greki, a dla teatru znaczyły spiętrzenie barier, których nikt nie pokona.

Przekład Artura Sandauera jest tu wyłomem w regule, jest nawet czymś więcej niźli transkrypcją, gdyż jest rozdokazywaną próbą znalezienia ekwiwalentów znaczeniowych i sytuacyjnych dla nieczytelnego oryginału. Sam tłumacz swój przekład uznaje jedynie za pretekst dla teatru; w szkicu zamieszczonym w programie Teatru Powszechnego stwierdza: "Jeśli nie odpowiadają wam np. kuplety to możecie je najspokojniej wyrzucić albo zamienić na kuplety z innych dzieł tegoż pisarza".

Czy zatem w teatrze Hubnera grają nam "Ptaki" naprawdę Arystofanesa? Tak, gdyż utrafiono tu w nastrój i sens dzieła. A że ów sens nieco przez 25 wieków wydostojniał, teatr słusznie z refleksji przesuwa akcent na zabawę. Arystofanes napisał satyryczny traktat o niebezpieczeństwach, jakie czyhają na demokrację ateńską - teatr zrobił z tego kabaret, w którym poszczególne skecze mówią o grzeszkach i niedowładach społecznych, jakie przydarzyć się mogą ludziom w każdym tysiącleciu. Kabaret dzieje się zresztą nie wśród ludzi, lecz wśród ptaków, gdyż przed człowieczą nędzotą uciekli do chmur dwaj ateńscy rzemieślnicy, Pistetajros (Franciszek Pieczka) i Euelpides (Kazimierz Kaczor). W chmurach chcą stworzyć idealne państwo ptasie, które rządzić będzie wszechświatem, wykorzystując swe genialne położenie: ludzi odgradza przecież od bogów, bogów od ludzi. Obie zagrożone strony nasyłają im szpiegów, sprzedawczyków i skorumpowanych lizusów, ptaki wygrywają tę walkę, bo tak sobie założyli Arystofanes, Sandauer i zwłaszcza Pieczka. W roli Pistetajrosa (jego kompan, Euelpides gubi się nam gdzieś w ptasim jazgocie) dał kapitalną sylwetkę człowieka o zdrowym rozsądku, który potrafi nie zagubić się w wirze sytuacji, choć te go z pozoru przerastają. I zdrowy, plebejski rozsądek pozwala mu rządzić ptactwem, Ziemią i Olimpem. Tę plebejską swadę ma Pieczka z natury, aktorski instynkt podpowiedział mu bogactwo tonów, które sprawiają, że jego Pistetajros zdobywa nie tylko mir wśród ptaków, ale i sympatię widzów. Aktor i postać rosną nam nieledwie, w oczach.

Pięknie to przeprowadził reżyser (RYSZARD MAJOR), który pierwszą część swego widowiska opierał na rozśpiewanych i roztańczonych trochę po studencku scenach zbiorowych, by w części drugiej wydobyć z tłumu Pieczkę, a zbiorową spontaniczność przemienić w rewię black-autów z jednym, brawurowo wygrywającym swe pojedynki herosem. Że heros ma krzywą gębę, basowy przyśpiew głosu i gesty z "Czterech pancernych" - tym jest sympatyczniejszy, łatwiejszy do akceptacji.

Reszta jest w tym przedstawieniu kolorowym tłumem, który tańczy na grzbietach kumulusów, a nad głowami miga mu księżyc i znajoma sylweta Pałacu Kultury. Z tłumu zdołali się przebić na pierwszy plan uwagi Bronisław Pawlik (dowcipny w sylwetce, rozluźniony w słowach Prometeusz), Joanna Żółkowska (pełna sexapealu Władza), Jan Jeruzal (inteligentnie cieniujący tępotę bożka Trybała). Całość iście urocza, choć kilku dowcipów słownych mógł nam może i Sandauer oszczędzić. Ale niech tam!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji