Artykuły

Otello 1966

Nie sposób pisząc o tym przedstawieniu nie pokusić się o najbardziej ogólne wpływologiczne refleksje. Bo "Otello" Jana Maciejowskiego cały jest z ducha Peter Brooka. Z jego wielkiego "Króla Leara", którego pamiętna recepcja stała się trwałą zdobyczą naszego teatru - trwałą, a jak dowodzi szczecińska realizacja, również płodną. Ta sama oszczędność form i kolorów, ta sama prostota i dyskrecja, i ten sam przytłumiony, lecz dominujący nurt namiętności. Renesansowe bogactwo obok prawdziwej ascezy przeniosło najbardziej alkowiany dramat Szekspira w wysokie regiony żywiołu, w świat mrocznej i niezgłębionej natury człowieka, niszczącej bez reszty wzloty i nadzieje. Oczyszczony z melodramatycznych i operowych pokus, z całej tradycji dawnego teatru, wolny od wszystkiego co w historii Maura i Desdemony mogło być (i było) pożywką wątpliwych gustów i tandetnych wyobrażeń - "Otello" Maciejowskiego okazał się dziełem najlepiej dostrojonym do naszej wrażliwości, przejmującym i świeżym w recepcji - nie jako znany do znudzenia dramat przebiegłości i zazdrości, ale jako opowieść o ludzkiej namiętności - namiętności władzy, namiętności gry, a wreszcie - namiętności kochania, najbardziej bezbronnej, bo wydanej na łup cudzych knowań i własnych podejrzeń. W nowym przekładzie Krystyny Berwińskiej, starannie wydobyte przez inscenizację, zabrzmiały ze sceny bliskie i uniwersalne tony - prześcigając mądrością i sarkazmem wszystko, czego spodziewaliśmy się na podstawie dotychczasowej, nie tak znowu skromnej znajomości utworu.

Powstało przedstawienie zwarte, współczesne, ascetyczne, w jakim klarowna mądrość Szekspira szła w parze z rzadką acz powściągliwą urodą inscenizacji. Rozegrano ją w brunatno-rdzawo-złotych barwach, w brązach i czerniach, służąc lapidarności i powściągliwości - naczelnej zasadzie tego teatru. Jasność myśli, nośność i pojemność słowa, wyraźny i dramatyczny rytm scen narastający niekiedy w groźne spiętrzenia, pulsowanie żywiołu i namiętności, harmonijne połączenie dyskrecji z siłą i dynamiką wybuchu, wedle przejrzystego, racjonalistycznego założenia przeciwstawiającego się tradycyjnym wzorcom preferującym, jak wiadomo, scenę zabójstwa. Desdemony - dało przedstawienie zjednujące umiarem i urodą rozwiązań, ale jeszcze bardziej zaskakujące jako metoda potraktowania tekstu.

Okazało się, że cały ten dziewiętnastowieczny zespół wyobrażeń łączących się z "Otellem" jako prawie obyczajowym i z gruntu melodramatycznym utworem Stradfordczyka niewiele ma wspólnego z rzeczywistą treścią sztuki. Okazało się, że pod patosem dawnych rozwiązań i starych tłumaczeń płynie wartki i czysty nurt dramatu o wiele pojemniejszego niż się na ogół sądzi myśląc o Otellu - nieszczęsnym zazdrośniku, o Desdemonie - niewinnej ofierze, i o Jagonie - okrutnym intrygancie. Jest to, jak wspomniałem, dramat namiętności wyrosłej z zadrażnionego "ego", bardzo współczesna, a więc psychologiczna egzegeza działań i odruchów płynących z mrocznych głębi podrażnionej miłości własnej. Ona i tylko ona staje się tu sprężyną zdarzeń, rzeczywistym i jedynym źródłem nieszczęścia. Ona wyzwala je z okrutną premedytacją i całkowitą, nie pozostawiającą złudzeń, znajomością natury. Niedoceniony, a właściwie nieomal niedostrzeżony partner uruchamia mechanizm zazdrości z precyzją sapera manipulującego przy mechanizmie bomby - aby sycić własne upokorzenia. Aby uśmierzyć nienasycenie nie licząc się ani z ceną ani z ryzykiem - zupełnie tak jakby życie i los nie miały na tej giełdzie żadnej wartości. Jakby liczyła się jedynie zawrotna i niszcząca potrzeba gry. Jago rozpętuje ją - mając za partnera młodego, bystrego, dynamicznego Otella. Przewyższa go w swojej wiedzy i dystansuje o wiele długości w ostrości widzenia i zdolności przewidywania czyniąc zeń narzędzie i ofiarę własnej zemsty. Skutek nie stoi tu w żadnym stosunku do przyczyny, ambicja do metody, a prawo do wynaturzonej, wyraźnie psychopatycznej namiętności władzy.

Można przypuszczać, że dramat Otella (Desdemona już się właściwie nie liczy) wyrosły jako funkcja głębszego, bo ukrytego w nurtach przeszłości dramatu Jagona jest w pewnym stopniu przypadkowy. Wynika z okazjonalnych układów politycznych i personalnych, a nie ze strukturalnej właściwości tego miłosnego związku, ani też nie z natury obydwojga kochanków. Działania i reakcje głównego bohatera zostają w pewnym sensie "zaprogramowane" przez rzeczywistego animatora zdarzeń - przez co właśnie Jago staje się głównym i najciekawszym podmiotem dramatu. Staje się nim w sposób nieporównanie pełniejszy niż tragiczny, przez naturę i okoliczności zewnętrzne zdeterminowany Otello. Otella rozumiem (aczkolwiek się z nim nie zgadzam), ale w imię czego działa Jago? Kompensacja? Poczucie niepełnowartościowości? Zawiść? Nienawiść? Wszystko to pięknie - ale skąd się uczucia takie biorą? Co decyduje, że inteligentny, inteligentniejszy od wodza żołnierz uruchamia mechanizm zniszczenia tak potężny, że wciągający również samego animatora? Jest zły, staje się symbolem przewrotności i zdrady. Ale co to właściwie znaczy zły? I - dlaczego zły? Jak to się dzieje, że w jednym człowieku lęgną się bezmiary łagodności i dobroci, a w drugim małe rendez-vous wydają sobie demony pozostawiając po sobie przekleństwa i łzy? Szekspir nie daje na to jasnej odpowiedzi, ale Maciejowski troskliwie wydobywa ów podskórny niejako niepokój "Otella". Pokazuje znaki zapytania, oświetla granice i kształt tajemnicy. Przyjazny, bystry, dzielny Otello, który w Szczecinie nie jest (nareszcie!) opasłym negrem, lecz młodym i smukłym Arabem - jest do końca tragiczny i przejrzysty. Miłość walczy w nim z nieufnością, wiara z mistyfikacją, szlachetność z głupią i poniżającą pychą wyłączności. Co jednak zmaga się w Jagonie? Gdzie przyczyny, gdzie źródła jego działania? Jaka jest biografia, jaka geneza jego twarzy? Twarzy, a może przecież - maski?

Spektakl nie zostawia wiele czasu na podobne roztrząsania - refleksja przychodzi jednak po przedstawieniu. Płynie ono wartkim nurtem, wśród ograniczeń i wyrzeczeń, tak przyjaznych jak widać dla szekspirowskiej pełni - a jego forma bardziej nas przecież frapuje niż sens i treść samych zdarzeń. Bo cała współczesność "Otella", którą wywiodłem śledząc psychoanalityczną w istocie motywację działań, byłaby niczym bez harmonii jaka - w kategoriach teatru - występuje chwalebnie w całości widowiska. Bez tej głęboko peterbrookowej i współczesnej zarazem ascezy działań, słów, sytuacji, wpisanych w mroczną i efektowną, prawie nieruchomą plastykę Zofii Wierchowicz. Bez przejmującej konkretnej muzyki Waleriana Pawłowskiego sugestywnie podkreślającej surowość i ton całości. I chociaż nie ma tam żywiołowości i geniuszu Scotfielda - Andrzej Kopiczyński w tytułowej roli daje kreację idealnie wtopioną w charakter spektaklu. Jest taki jak opisałem: młody, żywiołowy, prawy. Jest ofiarą, bardziej ofiarą, niż sprawcą. Podobnie jak ofiarą jest (bo zawsze nią była) piękna i przedmiotowa Desdemona. Gra ją Krystyna Bigelmajer - nazbyt jak na mój gust chłodno i powściągliwie. A przecież w Desdemonie powinno być coś co usprawiedliwia niepokój i szaleństwo małżonka. Jagonem jest Włodzimierz Bednarski mniej może świetny od lotnego i urokliwego Otella - ale w swojej plastyczności i sposobie sugerowania postaci interesujący, rzetelny, przekonywający.

A więc - "Otello" w nieomal angielskim wydaniu. "Otello" tak jak zagrałaby go najpewniej pierwsza szekspirowska scena. A przecież mimo podobieństw nie sposób odmówić mu dostrzec i nie docenić świeżości i siły. I to niekoniecznie dlatego, że przedstawienie to inspirował bądź co bądź inny dramat, ale przede wszystkim dlatego, że odczytanie i pokazanie "Otella" w równie współczesnej i pogłębionej wersji, "Otella" oczyszczonego i dostrzeżonego na nowo, jest zasługą przewyższającą wiele bardziej efektownych, ale i łatwiejszych manifestacji dawnego i najbardziej nowoczesnego teatru. Cóż z tego, że stylistyka tej próby przypomina oglądane już, najlepsze wzory, cóż z tego, że do jego świeżości i siły przyczynił się pośrednio inny twórca, skoro siedząc na widowni oglądam "Otella" jakiego nigdy nie widziałem, jakiego, szczerze mówiąc, nigdy się nawet spodziewać nie mogłem?

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji