Artykuły

Magiczna prostota

To przykład teatru dla dzieci, który nie próbuje naśladować telewizji z jej charakterystyczną kolażową, migawkową estetyką, ale otwiera przed dziećmi nowy, osobny świat - o spektaklu "Daszeńka" w reż. Jakuba Kofty pisze Justyna Czarnota z Nowej Siły Krytycznej.

"Daszeńka" jest spektaklem celnie trafiającym w moje prywatne upodobania teatralne. Bardzo lubię prościutkie historie, przedstawiane w taki sposób, że ciężko od sceny oczy oderwać. Magiczny klimat w stołecznej "Lalce" tworzy się przede wszystkim dzięki energii aktorów utrzymywanej na wysokim poziomie konsekwentnie od pierwszej do ostatniej minuty, ich zespołowej grze (wrażenie robi płynność, z jaką przekazują sobie lalki) oraz koncepcji animatora-partnera, który nie tylko nie ukrywa się za postacią, ale potrafi bawić się swoją rolą i czerpać radość z uczestnictwa w spektaklu. Czar działał nie tylko na mnie - dzieciaki siedzące na widowni zaśmiewały się do łez, głośno komentowały akcję, dawały rady bohaterom. Za pomocą historii o dorastaniu malutkiej foksterierki w nieco zwariowanym domu, uświadamia się najmłodszym, że wychowanie psiaka to zadanie niezwykle odpowiedzialne, wymagające czasu, cierpliwości i wielu trudów, ale również przypomina im, jak ważna w rodzinie jest miłość i jak ogromną radość może dawać codzienne przebywanie ze sobą.

Zanim rozpocznie się przedstawienie, aktorzy wychodzą na przed kurtynę, nawiązują kontakt z widownią, zapowiadają, w jakie role wcielą się za chwilę. To nie tylko chwyt ułatwiający późniejsze interakcje z dzieciakami, ale strategia w pełni kontynuowana w dalszej części: aktorzy posługują się własnymi imionami, podkreślając w ten sposób umowność granicy rzeczywistość-teatr. To przedstawienie zostało stworzone niezwykle prostymi środkami - scenografia zredukowana właściwie do minimum, akcja rozgrywa się na tle kwadratowego ekranu, który będzie jedynie w kolejnych sekwencjach zmieniał barwę, podkreślając subtelnie atmosferę na scenie. Wykorzystano też grę cieniami, które są wizualnym uzupełnieniem, czy urozmaiceniem, nie konstruują jednak sensów. Istotę przedstawienia stanowią działania aktorskie i animacyjne. Lalki są pomysłowe, ale i proste, ich podróbki zdolna mama lub babcia może wyprodukować w domu. Przede wszystkim urzeka lalka starej suki, matki Daszeńki. Kanwą - czyli zwalistym cielskiem zwierzęcia - jest olbrzymia płachta zrobiona na drutach z surowej wełny - przypomina nieudolnie wydziergany góralski sweter, który przerobiono na lalkę psa, tworząc z rękawów mordkę i ogon. Najatrakcyjniejszą częścią jest olbrzymi jęzor, który tworzy dłoń animatora. Wielka to strata, że stara suka pojawia się jedynie na początku i powraca dopiero w końcowej fazie spektaklu, kiedy szczeniak zostaje oddany nowemu właścicielowi. Odebranie psiaka matce tuż po porodzie nie jest prawdopodobne, ale rozumiem tę decyzję - sama lalka, ze względu na swoje gabaryty, jest niezbyt poręczna w animacji i angażuje przynajmniej dwóch aktorów. Daszeńka to sprytne połączenie maskotki i pacynki, stopniowo - i nieomal niedostrzegalnie dla widza - powiększającej się, im piesek jest starszy. Biało-czarne stworzonko - najpierw malutka kuleczka niezdarnie ruszająca głową na naszych oczach zmienia się w rozbrykanego szczeniaka. Malutkie zwierzę wprowadza zresztą w życie rodziny sporo zamieszania, angażując wszystkich domowników swoją postacią. Traktują ją jak nowo narodzone dziecko, które wprowadzają w świat - troszczą się o nią, opiekują, uczą. Opowiadają jej nawet bajki, w których inscenizowanie łączy całą rodzinę. Te proste scenki również mogą być inspiracją do domowej zabawy w teatr.

Adaptacja Kofty jest tyleż opowieścią o psie, co o rodzinie, w której zwierzę spędza początek swojego życia. Zaprezentowany na scenie model społeczny na początku spektaklu wydaje się stereotypowym, patriarchalnym wzorcem: narzekająca na wieczny bałagan mama, ojciec-stateczna głowa rodziny i dwójka dzieci, z których starszy brat jest psotnikiem a młodsza córka - grzeczną małą dziewczynką. Ten układ drażniłby niechybnie, jest jednak konsekwentnie podważany. W sprzątanie psich nieczystości włącza się cała rodzina - wszyscy zgodnie "jeżdżą na mopie", mądremu tacie uciera się nos, pokazując nieskuteczność krzyku jako metody wychowania zwierzaka. Poważni na pozór rodzice potrafią zapomnieć o codziennych obowiązkach i nie tylko aktywnie włączają się w zabawy dzieci i psa, ale są też ich inicjatorami i przywódcami. Nie udają najmądrzejszych na świecie, oni również są bezradni wobec zostawiania kałuż przez nowego domownika. Konsekwentne rozbijanie stereotypów i stwarzanie wzorca rodziny idealnej, w której - choć zdarzają się kłótnie i niesnaski - dzięki współpracy i miłości można pokonać kłopoty, jest zdecydowanym atutem tego spektaklu. Zwłaszcza, że kreacje aktorskie sprawiają, że widz odczuwa sympatię nawet do gderającej mamuśki.

Czteroosobowy zespół tworzy zgraną, pozytywną rodzinę i świetnie funkcjonujący mechanizm aktorski zarazem. Monika Babula swoją energią nie pierwszy już raz zdominowała scenę, nadając akcji tempo - przypomina małą dziewczynkę z "Tygrysków", która już trochę podrosła, nie wyprawia się po uciekające z pidżamy dzikusy, ale odpowiedzialnie opiekuje się pieskiem. Córka rządzi w domu (jest najmłodsza, więc brat musi jej ustępować) i Babula rządzi na scenie, udaje jej się jednak porwać swoich partnerów, a energia aktorów przenosi się na widownię.

Wierzę w teatr dla dzieci, który nie próbuje naśladować telewizji z jej charakterystyczną kolażową, migawkową estetyką, ale otwiera przed dziećmi nowy, osobny świat. W "Daszeńce" udało się taką alternatywną - idealizowaną oczywiście - rzeczywistość stworzyć, prostymi środkami, w dużej mierze dzięki aktorskiemu zaangażowaniu. Przy okazji nie można zarzucić tej historii braku dydaktyzmu - tyle że za pomocą zabawy ważne treści niezauważone wsączają się w dziecięce rozumki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji