Artykuły

Mayernburg w interpretacji Teatru Praga z Warszawy

"Pasożyty" w reż. Tomasza Gawrona w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Józefina Stefańska w Apečkovinach.

Współczesny światowy dramat w klasycznych kulturach teatralnych jest krytykowany za swoją prostotę, bezkompromisowość, twardość, hipernaturalizm obrazów, instynktowność, ekspresyjność, wulgarność, tak przejawu jak i wyrazu. Właśnie taka poetyka (i jeden z jej czołowych przedstawicieli Marius von Meyenburg, ze swoim dramatem "Pasożyty") stała się przedmiotem i inspiracją dla warszawskiego zespołu Teatru Praga.

W swoim przedstawieniu polski zespół przybliżył losy pięciu postaci, znajdujących się na totalnym dnie swojej egzystencji. Aktorzy starali się jak najwierniej przedstawić/uchwycić życiową prawdę losu swojej postaci poprzez jakąś rekonstrukcję faktów, które spowodowały ich błyskawiczne działanie. W tym sensie przedstawia się nowe odważne spojrzenie na socjalną rzeczywistość i prawdziwe wyliczenie przede wszystkim negatywnych stron ówczesnej społeczności. W przedstawieniu podstawowa sytuacja dramatyczna rozgrywała się na tle życia społecznego dwóch par. Nie chodzi o stosunki idylliczne, ale odwrotnie o kryzys, który urasta do wzajemnej nienawiści i nietolerancji, co potwierdza hasło samego autora: "Nienawidź bliźniego swego jak siebie samego!" (M. von Meyenburg). Postacie nienawidzą własnego życia i samych siebie, swoje cierpienie i problemy z tożsamością przenoszą na swoich partnerów. Ich bronią, często wymierzoną we własną istotę, jest cynizm, obraza, oskarżenie. Aktorzy w oryginalny sposób budowali inscenizacje, które chwilami zapierały dech, na przykład krew płynąca z ust ciężarnej kobiety, seksualne gry, perwersyjne zachcianki bohaterów umiejscowione gdzieś między normalnością a zezwierzęceniem. Wszystkie podmioty występujące w tej sztuce łączy jeden fakt: nie są w stanie dokonać jakiegokolwiek rozstrzygnięcia, bronić jakiegokolwiek poglądu.

Polacy nie boją się aktorsko zaakcentować momentów, których dramatyzm tego wymaga. Nie starali się charakterowo i aktorsko poskramiać postaci, nawet odwrotnie wprowadzali je w ich autentyczno-realistyczny stan, w którym w napiętych sytuacjach wiarygodnie przedstawili swój stan (krzyk, płacz, jęk czy szloch, nagość i inne). To wszystko w celu wywołania u widza uczucia przygnębienia spowodowanego widokiem młodego ciała człowieka definitywnie przywiązanego do wózka, a nawet widokiem ludzkiego poniżenia w zamiarze stylizowania żywej istoty na zwierzęce ciało, postępowania z tą istotą jak z niepotrzebnym i pogardzanym przedmiotem, gwałtownego chwycenia postaci za włosy i ciągania jej po ziemi jak jakiejś "brudnej szmaty". Chodzi o kryzys ludzkiej tożsamości.

Niepowtarzalną atmosferę przedstawienia dopełniało wyświetlanie imitowanego tła, na przykład nieba i krótkich fragmentów na płótno, które w niektórych momentach, ewentualnie sekwencjach tworzyło tło sceny. Pierwiastek multimedialny wkraczał do akcji zazwyczaj na końcu sytuacji napiętych, emocjonalnie-depresyjnych, dramatycznych lub osobnych wypowiedzi.

Atmosfera i oczekiwanie dobrego przedstawienia się bez wahania potwierdziły. Polacy znów potwierdzili jakość swoich przedstawień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji