Artykuły

Ach, gdzież są dawni tekściarze

W latach od 1957 do 1963 Witold Lutosławski tworzył więc "dla chleba" muzykę do teatru, radia oraz piosenki taneczne. Po latach sięgnęli po nie Agata Zubel - głos, Cezary Czuchnowski - fortepian i komputer oraz Andrzej Bauer - wiolonczela - pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim

W obszernej monografii Witolda Lutosławskiego Danuta Gwizdalanka i Krzysztof Meyer napisali, że w połowie ubiegłego wieku "najbardziej nawet prestiżowe, ale nieczęste i honorowane skromnymi tantiemami wykonania Koncertu na orkiestrę bądź Małej suity nie zapewniały mu wystarczających środków materialnych". W latach od 1957 do 1963 Witold Lutosławski tworzył więc "dla chleba" muzykę do teatru, radia oraz piosenki taneczne. Te ostatnie pod pseudonimem Derwid (podobno w 1957 roku kompozytor pisał muzykę do Lilli Wenedy, stąd pomysł takiego pseudonimu). Napisał tych piosenek, ponad trzydzieści, większość w owych czasach cieszyła się popularnością. Po latach sięgnęli po nie Agata Zubel - głos, Cezary Czuchnowski - fortepian i komputer oraz Andrzej Bauer - wiolonczela. W niedzielę w sali Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej krakowianie wysłuchali w ich wykonaniu koncertu zatytułowanego El Derwid. Plamy na słońcu. W jego ramach znalazło się dziesięć piosenek Lutosławskiego. Koncert odbył się w cyklu "Kino, kabarety i śpiew" przygotowanego przez Śródmiejski Ośrodek Kultury.

Ten koncert miał się odbyć w jesieni, ale przeszkodziły temu jakieś trudności. W niedzielę także nie wszystko było zgodnie z planem, bo nagła niedyspozycja wyeliminowała prowadzącego ten cykl Wacława Krupińskiego.

Zabrakło na estradzie słowa, które zawsze było ważną częścią tych imprez. Ponieważ jednocześnie nie było żadnych drukowanych programów, większość słuchaczy była nieco zdezorientowana, nie wiedziała, czego właściwie słucha. Powinna im to wyjaśnić sama muzyka, ale i ona była w niedzielę dziwnie nieprzekonywająca.

Troje wybornych artystów nie pierwszy raz przedstawia własne, autorskie wersje cudzych utworów. Mam jeszcze w pamięci ich niesłychanie ciekawe interpretacje wybranych Preludiów Chopina. Podobne zabiegi w stosunku do świetnie napisanych, ale przecież prościutkich piosenek Lutosławskiego nie w pełni się jednak sprawdziły. Być może do pewnych eksperymentów potrzeba bardziej złożonego materiału. Interpretacje Agaty Zubel nie były też chwilami adekwatne do śpiewanych tekstów, były zbyt wydumane. W niedzielnym muzycznym spotkaniu były ładne momenty, np. w piosence o złotych trzewiczkach, ale całość była po prostu nudnawa, bo zbyt monotonna.

Słuchając śpiewającej Agaty Zubel, myślałam z żalem o minionych czasach, gdy teksty piosenek pisali fachowcy w tej dziedzinie, a nie sami wykonawcy nie mający ku temu żadnych predyspozycji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji