Artykuły

Jasełka w kabarecie

"Po górach, po chmurach" - to próba odświeżenia starej szopki, poprzez wprowadzenie do niej współczesnego obycza­ju, języka i realiów. Bryll idzie tu bez wątpienia śladem Schillera, ale jego pastorałka jest brutalniejsza, bardziej chłopska w swym surowym autentyzmie, mniej stylizowa­na i "uładniona". Sięga ona oczywiście także do ludowych źródeł naszych kolęd i nieraz cytuje ich fragmenty, ale zna­cznie bardziej przetwarza je w swój oryginalny sposób, łą­cząc naiwny prymityw sztuki ludowej z wyrafinowanym dowcipem intelektualnym.

Erwin Axer, nie gubiąc uro­ków starej sztuki ludowej, naiwności chłopskiej szopki, wydobył z niej wszystko, co brzmi żywo i współcześnie. Szczególnie w pierwszej czę­ści przedstawienia jest kilka dobrych scen, jak przypo­wieść o wąsach, urzekająca swym humorem. Druga część wieczoru zmierza już raczej w kierunku tradycyjnym.

Jak zwykle w Teatrze Współczesnym, na sukces przedstawienia składa się zbiorowy wysiłek całego ze­społu. Tuż po autorze i reży­serze wymienić więc trzeba znakomitą muzykę Zbigniewa Turskiego, integralną część widowiska, oryginalne połą­czenie nuty ludowej ze sta­rych kolęd z trawestowanym big-beatem. Bardzo pomy­słową scenografię zapre­zentowała też Ewa Staro­wieyska, łącząc elementy sztu­ki ludowej z motywami, za­czerpniętymi ze sztuki jar­marcznej i secesyjnych kartek i z powinszowaniami świątecz­nymi z początków naszego stulecia. Bardzo dowcipne były też jej kostiumy.

W przedstawieniu uczestniczą czołowi aktorzy Teatru Współcze­snego. Trudno sobie wyobrazić, by w innym teatrze Woła grał aktor tak znakomity jak WIE­SŁAW MICHNIKOWSKI. Toteż nawet nie widząc jego twarzy śmiejemy się bez ustanku z jego intonacji i podziwiamy zręczność, z jaką operuje łbem zwierzęcia i jego racicami. Świetny był CZE­SŁAW WOŁŁEJKO, pysznym Ada­mem - MIECZYSŁAW CZECHO­WICZ, którego sam wygląd wzbu­dza już na widowni wybuchy śmiechu. BARBARA SOŁTYSIK w roli Ewy jest nie tylko fi­luterna i zgrabna w swym stroju Ewy, lecz także znako­micie tańczy, tak że wydaje się chwilami nie aktorką, lecz pri­mabaleriną. Tu miejsce na słowa uznania dla WITOLDA GRUCY, twórcy choreografii tego przed­stawienia. Niezawodny jest jak zwykle, także w tym przedstawieniu HENRYK BORO­WSKI, zarówno w dowcipnie za­granej roli Anioła i Milicjanta, jak i jako dziarski Podoficer. Sce­ny z żołnierzami należą w ogóle do najlepszych w przedstawieniu. Wyróżniają się w nich: JÓZEF KONIECZNY i WOJCIECH ALABORSKI. W kilku rolach wystę­puje także w tym przedstawieniu TADEUSZ SUROWA (Osioł, He­rod, Król III), zabawny w każdej z nich. Dobrym pomysłem było przedstawienie postaci czterech Ewangelistów, jako grupy big-beatowej. Tu wyróżnił się WOJ­CIECH BRZOZOWICZ (Łukasz), ale dobrze wypadli też: RYSZARD OSTAŁOWSKI, MACIEJ ENG­LERT i STEFAN FRIEDMANN. Grupie pasterzy przewodził JÓ­ZEF NALBFRCZAK, zwracali też na siebie uwagę swym zabawnym wyglądem bardzo dobrze skontrastowani sylwetkami: JERZY FELCZYŃSKI (dużv) i JERZY POPIELARCZYK (mały).

Mniejsze pole do popisu miały w tym spektaklu postaci z chrześcijańskiej liturgii: Maria i świę­ty Józef. RYSZARDA HANIN za­grała rolę Matki Boskiej szlachet­nymi środkami i z wielkim umia­rem. Święty Józef STEFANA ŚRODKI wyglądał zaś tak, jakby go wyciął z lipowego drzewa lu­dowy snycerz.

Te laickie jasełka biorą z religii to tylko, co jest w niej obyczajem, i budują na jej kanwie widowisko barwne, żywe, poetyckie i skłaniające chwilami do myślenia nad sprawami ziemskimi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji