Artykuły

Szemrane interesy pana Peachuma

Na "Operze za trzy grosze", mieszczaństwo, w które celuje Brecht, bawiło się szampańsko. Trudno było zaobserwować podobne reakcje na jej parafrazie, "Operze gospodarczej dla ładnych pań i zamożnych panów" Pawła Demirskiego. Choć galeria BWA zapełniła się po brzegi, lokalni politycy, do których spektakl adresowali twórcy, nie przyszli - po czytaniu sztuki pisze Paulina Nodzyńska w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

"Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" to dzieło Pawła Demirskiego [na zdjęciu], laureata Paszportu "Polityki", pisarza, dziennikarza, komentatora spraw aktualnych. Pisząc swoją "Operę..." wzorował się na klasyku.

U Brechta w krzywym zwierciadle mogło się przejrzeć ówczesne środowisko mieszczańskie. Ich grzechy Demirski przełożył na czasy współczesne. Głównym obiektem jego zainteresowań stali się więc nowobogaccy w obliczu wolnego rynku, demokracji. Autor przedstawia rodzinę Peachumów, która dorabia się i tworzy swój bohaterski mit pod przykrywką szemranej działalności charytatywnej. - Nie może być tak, że wszystkie pieniądze, które przekażesz, trafią na szczytny cel. To tak jak z witaminami. Połykasz je, ale czy wszystkie równocześnie uzdrowią twój organizm? - pada z ust cynicznego Peachuma (w tej roli Marcin Wiśniewski).

Demirski nie zostawia suchej nitki na interesownej potrzebie niesienia pomocy. Stawia pytania o konsekwencje demokracji, o wolny rynek, cenę szczerej społecznej wrażliwości. W absurdalnym świetle pokazuje miarę bohaterstwa. Gangster, który odsiedział swoje za ciemne interesy, nie rozumie, dlaczego grozi mu wykluczenie ze społeczeństwa. Przecież pan Peachum też był aresztowany, a należy do elit i uważa, że "jest kimś". To, że zamknęli go za opozycyjną działalność polityczną, jest już sprawą drugorzędną.

"Opera gospodarcza..." zainspirowała Hannę Klepacką. Aktorka Teatru Lubuskiego, jak tylko przeczytała tekst Demirskiego, jeszcze tego samego dnia postanowiła go opowiedzieć w Zielonej Górze. Jako reżyserka i producentka przedsięwzięcia, formę nadała mu dość nietypową, rzadko spotykaną. Postawiła na próbę czytaną. Do współpracy zaprosiła śpiewaków, którzy poprzedzali kwestie aktorów ariami. Jak widać, zielonogórska publiczność do takiego zabiegu przygotowana nie była. - Ale jak to, tak czytać z kartki? - zastanawiali się widzowie. Warto jednak zaznaczyć, że Klepackiej zależało nie tyle na teatralizacji, co przekazaniu treści. Komu? Najlepiej lokalnym politykom. Niestety, ci nie pojawili się w zielonogórskiej galerii BWA, choć tak licznie się zapowiadali.

Aktorzy poradzili sobie nieźle, choć momentami mocno improwizowali. Rozbawić się udało. Tekst, choć prawił o sprawach ważnych, wybrzmiewał tonem ironicznym i śmiesznym zarazem. A to oddać się udało. Ważne były też słowa arii, tylko szkoda, były słabo słyszalne.

Jedno jest pewne: do galerii BWA przybyły tłumy, dla niektórych zabrakło nawet krzeseł. Na pewno chętnie przyszliby na kolejne czytanie dramatu, bogatsi o wiedzę, że to tak ma być. Czekamy na następne niebanalne przedsięwzięcia artystyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji