Artykuły

Prapremiera "Janulki"

W TEATRZE Współczesnym dokonała się rzecz ważna. Odbyła, się prapremiera "Janulki, córki Fizdej-ki", utworu będącego ważnym ogniwem w łańcuchu dramaturgicznej puścizny Witkacego, nie do końca jeszcze przez nas poznanej i przez próbę sceny zweryfikowanej. "Janulka" wydaje się utworem szczególnym, zagęszczonym, bogatym w znaczenia, odcienie i aluzje. Można ją rozbierać jak cebulę i nawet się popłakać; pod wierzchnimi warstwami błazeńskiej kpiny (wyłażącej już z didaskaliów) ukryte jest pesymistyczne, ponure jądro dekadenckiej zgoła historiozofii.

Ma to być sztuka o historii, wydaje się też sztuką o tym dziwnym miejscu w punkcie przełomu między epokami, w którym powstaje próżnia, a w konsekwencji nieunikniona ze względu na różnice ciśnień - wielka katastrofa. W takim punkcie, usytuowanym poza realnym czasem ("Sam nie wiem, w którym wieku żyję: w XIV czy XXIII" wyznaje Fizdejko), toczy się grą, podjęta przez menażerię dziwnych postaci, na poły abstrakcyjnych, na poły kojarzących się - zresztą dość dowolnie - ze światem realnym. Gra jest podjęta jako pewien eksperyment psychologiczny, próba "przeskoczenia" samego siebie, przełamania obciążeń tradycji i bariery czasu współczesnego. Kończy się niepowodzeniem, okazuje się nonsensem. Animatorzy tej "gry" w piątym wymiarze, na "drugiej kondygnacji jaźni" nie znajdują żadnego kompensacyjnego azylu. Zrezygnowany Mistrz przed samobójstwem wypowiada taką oto refleksję: "Jedno jest tylko udowodnionym, że posiadając koleje, telefony, pancerniki, waterclosety i gazety ludzie mogą być takimi samymi bydlętami, jakimi byli poddani twoich przodków w puszczach XII wieku - to jest szalona prawda - czyli, że mimo nieodwracalności zdobyczy kulturalnych cykliczność jest prawem absolutnym, aż do zupełnego wymarcia danego gatunku".

Abstrahując od faktu, czy jest to jedna z teoretycznych tez, czy też prawdziwy pogląd Witkacego (jest to problem dla badaczy jego twórczości, nie dla nas), wiele podobnych cytowanemu fragmentów w tej sztuce stawia - nawet poza kontekstem i żywą materia sceniczną "Janulki" - nam, obywatelom Ziemi w najdziwniejszej międzyepoce, jaką ludzkość przeżywała, zastanawiające pytania. I ten spekulatywny teatr w teatrze, jaki toczy się w "Janulce", odrealniony, abstrakcyjny, może nabrać zgoła niespodziewanego wymiaru żywej sztuki. Co zresztą być może jest tylko kwestią indywidualnej wrażliwości odbiorcy...

Oglądałem "Janulkę" w tydzień po premierze prasowej. Oglądałem obciążony popremierowymi odgłosami, które kazały mi oczekiwać dość kiepskiego przedstawienia. Obejrzałem teatr, któremu nie mogę odmówić - rzetelności. Józef Para, reżyser "Janulki" poszedł dość wiernie za Witkacym. Z pomocą scenografa Janusza Tartyłły urzeczywistnił proponowaną przez autora scenerie, spróbował - na miarę możliwości tego teatru - powołać Witkacowskie postaci. Skorzystał wreszcie z licznych możliwości, jakie otwiera przed inscenizatorem ten bardzo teatralny (w sensie widowiskowości) tekst. Nie przeoczył miejsc prowokujących humor sytuacyjny (wzmianka Mistrza o księżniczce Zawratyńskiej, wstęp do edukacji erotycznej Fizdejkówny, po którym jednak scena przeszła w banalny ster typ czy wprowadzenie na scenę panien z fraucymeru Mistrza). Udały się ważne, a dość trudne do wprowadzenia Potwory. Można też mówić o rzetelności aktorskiej zespołu. przynajmniej w tym sensie, że widoczna jest praca włożona w przygotowanie większości roi. Wychodzą tu, co prawda luki w zespole, uniemożliwiające optymalną obsadę, a niektóre postaci już zewnętrznie nie całkiem odpowiadają propozycjom autora (ważne to w próbie realizacji wiernej Witkacemu). Nie doświadczyłem tu olśnień pod wpływem dokonań aktorskich, ale też na nie zbytnio nie liczyłem.

Jakby na rzecz nie patrzeć. Teatr Współczesny rozpoczął obecny sezon ambitniej i atrakcyjniej od poprzedniego, co oby było dobrym prognostykiem. A co się tyczy malkontenckich opinii wyrażanych tuż po premierze, myślę, że część z nich można zaadresować w zaświaty. Do Witkacego, który napisał sztukę na tyle złożoną i zwyczajnie trudną, że kontaktowanie z nią bez wsparcia świeżą lekturą z pewnością jest niełatwe. Chociaż, sądząc po reakcji widowni - zwłaszcza w drugim i trzecim akcie - wrocławianie coraz bardziej są otrzaskani z Witkacym, z którym spotykają się przecież w swoich teatrach co rok.

Teatr Współczesny we Wrocławiu: "Janulka, córka Fizdejki" Stanisława Ignacego Witkiewicza. Inscenizacja i reżyseria: Józef Para. Scenografia: Janusz Tartyłło. Wykonawcy: Zbigniew Kornecki, Maria Górecka, Gena Wydrych, Janusz Obidowicz, Andrzej Kałuża, Marlena Milwiw, Zdzisław Kuźniar, Jerzy Block, Andrzej Bielski, Zbigniew Lesień, Irena Rembiszewska, Andrzej Skupień, Józef Para, Bolesław Abart, Edward Apa, Jerzy Bielecki, Kazimierz Krzaczkowski, Eugeniusz Kujawski, Zdzisław Latoszewski, Zdzisław Jan Nowicki, Medard Plewacki, Stanisław Szreniawski, Winicjusz Więckowski, Aleksandra Bonarska, Zuzanna Helska, Helena Reklewska, Lidia Szydłowska. Prapremiera - wrzesień 1974 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji