Artykuły

John Malkovich. W tym spokoju jest szaleństwo

Pod kinem Bałtyk tłum gapiów rzuca się na samochód Malkovicha, a potem na niego samego. Przyparty do ściany, nie może się ruszyć. - Dlaczego to robicie? - pyta sucho i beznamiętnie - repotraż Joanny Derkaczew w Dużym Formacie o "The Infernal Comedy", spektaklu z którym John Malkovich podróżuje po Europie.

John Malkovich zbliża się do drzwi Białej Fabryki Geyera w Łodzi. Jako projektant, właściciel własnej linii odzieżowej Technobohemian, postanowił zwiedzić zabytkową przędzalnię. Cofa się jednak w ostatniej chwili.

- Zamknęliście samochód? Na pewno? - dwa dni wcześniej z hotelu w Pradze skradziono mu sprzęt elektroniczny i dokumenty.

- Zamknęliśmy, oczywiście. Wszystko pod kontrolą - jego eskorta nie ma wątpliwości, ale Malkovich i tak zawraca do samochodu i bez problemu otwiera drzwi.

- Po prostu go zamknijcie. Bardzo was proszę - suchy, uprzejmy głos nie zdradza niczego poza zmęczeniem.

Ten ugrzeczniony, ale też znudzony ton współpracownicy aktora znają bardzo dobrze.

- Nie znam nikogo, kto ma taką cierpliwość, wyrozumiałość i samokontrolę - mówi Michael Sturminger, autor i reżyser sztuki, z którą John Malkovich i kilkudziesięcioosobowy zespół już trzeci raz objeżdżają Europę.

Ta cierpliwość podczas trasy Praga - Łódź - Warszawa została wystawiona na poważną próbę.

Czwartek

Pokój Malkovicha w pięciogwiazdkowym hotelu Mandarin Oriental w Pradze zostaje wyczyszczony przez złodziei. Artysta spędza noc, składając zeznanie na posterunku policji.

Piątek

Malkovich ląduje na Okęciu. Lot z Warszawy do Łodzi odwołany. Aktor, dyrygent Martin Haselböck i koordynujący wizytę Jacek Szumlas z firmy Solopan docierają do Łodzi załatwioną w ostatniej chwili awionetką.

Pod kinem Bałtyk tłum gapiów rzuca się na samochód Malkovicha, a potem na niego samego. Przyparty do ściany, nie może się ruszyć.

- Dlaczego to robicie? - pyta sucho i beznamiętnie.

Po uroczystościach w kinie podstawiony samochód pomaga mu uciec przed kamerami i łowcami autografów. Aktor rozluźnia się, z niedowierzaniem ogląda absurdalne wiązanki kwiatów, które dostał. - Na szok estetyczny zwykle jestem przygotowany, ale...

Przed hotelowym parkingiem ochrona przez przypadek opuszcza, zamiast otworzyć, szlaban. Ostre hamowanie, aktor spada z siedzenia prosto na kontuzjowane kolano. Pierwsze, co widzi, gdy usiłuje wydostać się z samochodu, to wymierzony w jego stronę obiektyw.

- Każdy z nas potrzebuje czasem, by zostawiono go w spokoju, wiesz? - cedzi do przysłanego przez teatr fotografa. Krąży przed hotelem, utykając. Odrywa filtry od kolejnych papierosów. Pali jednego za drugim. Milczy. Przez dłuższą chwilę nikt z ekipy nawet się do niego nie zbliża. W ciszy słychać tylko echa zapowiedzi pociągów na stacji Łódź Fabryczna.

Sobota

Wieczór w Teatrze im. Jaracza.

- Jeśli wolno mi powiedzieć kilka słów na temat tutejszej organizacji... Ludzie! Czuję, że w mojej głowie przemawia generał Jaruzelski! - wrzeszczy do widzów, zwieszając się z krawędzi rampy w stronę pierwszych rzędów.

Huk słuchawek, w których transmitowane było symultaniczne tłumaczenie "The Infernal Comedy", całkowicie zakłócił przebieg polskiej prapremiery spektaklu. Brzęczenie sprzętu doprowadziło Malkovicha do furii, zagłuszyło dźwięki operowych arii i wprowadziło zamieszanie wśród gości.

- Co jeszcze się wydarzy podczas tego tournée? - pytał przerażony Michael Sturminger, który o pomyśle ze słuchawkami dowiedział się cztery godziny przed premierą. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, by jego spektakl tłumaczono w ten sposób. Regułą jest wyświetlanie napisów, to ważne szczególnie podczas włoskich arii stanowiących połowę widowiska. - Jeszcze jest czas, jeszcze zdążymy coś zrobić, błagam - reżyser biegał po teatrze i usiłował wymusić na dyrekcji i obsłudze technicznej współpracę. - Porozmawiajmy, zastanówmy się, to w końcu jest opera, nie amerykański serial. Na scenie jest orkiestra barokowa i solistki!

Grupa organizatorów kiwała tylko przecząco głowami, wyraz ich twarzy mówił "nic się nie da zrobić", "to skomplikowane", "odpuść, to już zamknięta sprawa".

- Co się dzieje?! Dlaczego nikt nawet nie spróbuje czegoś zrobić?! - naciskał reżyser, gdy mijały kolejne kwadranse.

Napisy w końcu udało się zorganizować. Tekst tłumaczenia ściągnięto z Teatru Wielkiego w Warszawie, gdzie następnego dnia miał się odbyć zamknięty pokaz spektaklu dla firmy PwC. Znalazł się rzutnik, ekipa techniczna zdążyła podwiesić ekran. Niemożliwe stało się rzeczywistością dzięki kilku telefonom. Ale ze słuchawek i tak nie zrezygnowano. Podkręcone na cały regulator wypełniały salę teatru jednostajnym jazgotem.

- Panie dyrygencie, zagrajcie coś, dajcie mi chwilę oddechu! - ryczał John Malkovich, znikając w kulisach.

Wracał i apelował, by publiczność ściszyła słuchawki. Ale publiczność nie reagowała. Tłumacze mogli przestać nadawać, ale tego nie zrobili. Organizatorzy mogli wyłączyć system nagłaśniający. Nic takiego się nie stało. Rozczarowanie, jakim emanował ze sceny Jack Unterweger, nigdy w historii wystawiania "The Infernal Comedy" nie było jeszcze tak dramatyczne.

- Czy nad tą trasą ciąży klątwa? - pytał po spektaklu dyrygent.

- Nie mówmy o tym, na razie nie po prostu o tym nie mówmy - prosił autor sztuki Michael Sturminger.

- Ojciec sopranistki wyszedł w trakcie spektaklu, nie mógł patrzeć, jak John targa nią po scenie - przekazywały sobie konfidencjonalnie producentki.

Ekipa techniczna w ciszy paliła przed teatrem papierosy.

Niedziela

Następnego dnia rano John Malkovich popija kawę w hotelowej stołówce.

- Właściwie nie jadam o tej porze. Ale lubię patrzeć, jak moja orkiestra schodzi na śniadanie.

Wstaje i lekko utykając podchodzi do sopranistki.

- Wszystko w porządku? Dobrze się bawiliście? Wychodziliście jeszcze?

Narzekanie na organizację to stały punkt programu w "The Infernal Comedy". Sztuka oparta na historii Jacka Unterwegera, "dusiciela z Wiednia", celebryty, dziennikarza i seryjnego mordercy, jest częściowo prowokacją. Widzowie cały czas poddawani są testom. Nie zawsze wiedzą, kogo oglądają na scenie. Czy to Jack, który opowiada o swoim życiu podczas spotkania autorskiego? Czy to już Malkovich, który wkurzył się, wypadł z roli i wylewa swoją frustrację?

Kto tu wariuje? Postać czy artysta? Nawet w Teatrze Wielkim w Warszawie, gdzie współpraca z ekipą techniczną układała się dobrze, nie obyło się bez przygód.

- Wiem, że mam opinię szaleńca. Ale dziś na tej sali jest ktoś bardziej szalony ode mnie, kto CAŁY-CZAS-GADA!!!

Bo faktycznie, jakiś męski głos słychać było przez cały wieczór. A Malkovich wielokrotnie sprawiał wrażenie, że się "sypnął", zagalopował, zmęczył odgrywaniem Jacka i zabrał do komentowania bieżących spraw. Dostało się prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, który był zaproszony na spektakl, ale "wybrał oglądanie X-Factora ". Dostało się premierowi: "Kochanie? Tak, ty, ty w pierwszym rzędzie. Zapnij ten guzik przy dekolcie, bo ludzie pomyślą, że jesteś dziennikarką". Dostało się nawet PKP.

- Jeśli wolno mi powiedzieć kilka słów na temat tutejszej organizacji... Obudzono mnie dziś w Łodzi o piątej rano. "Superszybki" pociąg poniósł mnie do Warszawy. Ja wszystko rozumiem, ja wiem, że "Solidarność" to fantastyczna sprawa, ale... Ludzie! Jeśli sami nie potraficie zbudować autostrady, to sprowadźcie sobie Chińczyków!

W "The Infernal Comedy" Jack/John cały czas manipuluje publicznością. Próbuje ją obrazić, wzbudzić litość albo zmusić, by wydała na niego pośmiertny wyrok: "winny". By udowodniła mu, że zła nie można czynić bezkarnie: "Po co tu przyszliście? Przyszliście poznać prawdę, tak? Bo przecież nie po to, by popatrzeć sobie na mordercę?".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji