Artykuły

''Święto wiosny'' razy trzy

"Święto wiosny" w choreogr Wacława Niżyńskiego, Emanuela Gata i Maurice'a Béjarta w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej wystawiono ''Święto wiosny'' Igora Strawińskiego.

Kompozycja, której premiera w 1913 r. w Paryżu stała się jednym z największych skandali w historii muzyki XX wieku, została zaprezentowana trzykrotnie w trzech różnych choreografiach: Wacława Niżyńskiego, Emanuela Gata i Maurice'a Béjarta. Zestawienie inteligentne i doskonale oddające rozwój tańca współczesnego w minionym stuleciu. Pomysł unikalny w skali światowej.

Oryginalna choreografia Niżyńskiego i Marie Rambert została pieczołowicie zrekonstruowana przez Amerykankę Millicent Hodson, która swą pracę porównuje do ogromnej układanki: "Wszystkie kawałki z ich dziwacznymi kształtami, kolorami i nierównościami metrycznymi trzeba było złożyć z powrotem w kompletny obraz pogańskiej Rusi w dwóch aktach ". Trzeba przyznać, że doskonale jej się to udało - na swym koncie ma ogromne zasługi w przywracaniu scenie klasycznych baletów z pierwszych dekad XX wieku. Towarzyszy jej Kenneth Archer odtwarzający dekoracje. Ich rekonstrukcja z 1987 roku nigdy dotąd w Polsce nie była pokazywana (podobnie zresztą, jak i pozostałe dwie choreografie). To pouczająca lekcja historii baletu. Widzimy, jak awangardowe, na swoje czasy, miał pomysły Niżyński, jak traktował tancerzy i ruch na scenie, grupy synchronicznych i asynchronicznych tańców (w warszawskim spektaklu dobrze wypadła Joanna Drabik jako Wybrana).

Kolejna choreografia - Emanuela Gata, izraelskiego tancerza i choreografa pracującego obecnie we Francji, była całkowitym zaprzeczeniem tradycji wywodzącej się od Niżyńskiego. Na scenie panował całkowity chłód, minimalizm, czerwone oświetlenie przebijało się przez mrok. Gat idzie w poprzek tradycji, jego "Święto wiosny" jest kameralne, rozgrywa się między pięcioma tancerzami, którzy poruszają się w rytmie salsy. Gat opowiada zupełnie inną, współczesną opowieść rozgrywającą się gdzieś w kręgu młodych ludzi. Ten balet globalny po dziesięciu minutach nuży.

I wreszcie na koniec otrzymujemy choreografię Maurce'a Béjarta, która bezpośrednio wynika z Niżyńskiego. Béjart, pomimo że od premiery jego wersji w 1959 r. upłynęło ponad pół wieku, zachwyca siłą obrazów, scen zbiorowych, czystością i przejrzystością przekazu (pięknie realizowanego przez Polski Balet Narodowy). Jego "Święto wiosny" jest witalne, barbarzyńskie i seksualne. Inscenizację ogląda się z napięciem, z hedonistyczną wręcz przyjemnością.

Trzykrotne wykonanie "Święta wiosny" to nie lada wyzwanie dla Orkiestry TWON, która pod batutą Łukasza Borowicza radziła sobie zupełnie przyzwoicie. Karkołomność partytury Strawińskiego, traktowanej podczas tego wieczoru za każdym razem trochę inaczej, wciąż jest świetnym sprawdzianem dla dyrygenta.

W sumie mamy wydarzenie. Choć wolałbym, by kolejność była inna. Po Niżyńskim mógłby następować wynikający z niego Béjart. A wszystko mógłby spuentować Gat, który pokazuje rozpad i zagubienie współczesnego świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji