Artykuły

Śmierć, umieranie

W warszawskim Teatrze Współczesnym odbyła się niedawno - sygna­lizowana wcześniej przez prasę i TV - światowa prapre­miera sztuki szwajcarskiego dramaturga i pisarza, Maxa Frischa, zatytułowana "Tryptyk". Przełożył ją na polski Zbigniew Herbert, wyreżyserował Erwin Ąxer, a scenografię do niej zaprojektowała Ewa Starowieyska.

Sztukę swą opatrzył autor in­formacją: "trzy obrazy scenicz­ne". Obrazy te - statyczne, niemal bez akcji i ruchu, bez dziania się, skoncentrowane na warstwie słownej - łączy wspól­ny temat, temat pojawiający się już w najpierwotniejszych legendach i mitach, obecny w kulturze i w nas stale: śmierć. Widz idący na ten spektakl musi się więc z góry przygo­tować na to, że zobaczy rzecz niełatwą, rzecz, choć przecież nieodkrywczą to jednak chwila­mi budzącą bunt i sprzeciw z gatunku tych, jakie budzą się w nas na myśl o nieuchron­ności losu wspólnego wszystkim i wszystkiemu.

Okrucieństwo tematu "Tryptyku" momentami łagodzą paradoksy, których autor nie pos­kąpił. Lecz tylko łagodzą. "Tryptyk" jest okrutny. Przy tym jest męczący - przez wspo­mniany brak dziania się spra­wiający, że widz ma wrażenie fizycznego obcowania z wiecz­nością, o której mowa na sce­nie, że koncentrując uwagę na słowach co i raz słyszy wciąż te same powracające kwestie wciągające go w beznadziejny krąg spraw ostatecznie zakoń­czonych, spraw, które nie bę­dą inne, które dokonały się i których już nic nie jest w sta­nie odmienić.

W swym "Tryptyku" mówi Frisch o obojętności zmarłych wobec spraw, doznań i myśli tych, których osamotnili. I o tym, że my - żywi - naszym zmarłym już niczego wyjaś­nić ani powiedzieć nie możemy, tak jak oni - zmarli - nie powiedzą ani nie dadzą nam już nic więcej ponad to, co niegdyś powiedzieli i dali. Mó­wi Frisch o tym, że życie jest zawsze obcowaniem ze śmier­cią, zawsze jest życiem wśród zmarłych - ludzi, dzieł, idei, filozofii. Lecz jednocześnie mó­wi też o wewnętrznym - jesz­cze za życia - umieraniu, właśnie to jest w "Tryptyku" najistotniejsze: wskazanie śmier­ci wewnętrznej, kiedy to mó­wimy i czynimy wciąż to samo niezdolni do nowych doznań i myśli, wspominamy zmarłych bliskich i znajomych. wciąż postrzegamy tylko dobrze zna­ny krąg spraw i ludzi, odsta­wiamy przedmioty na wciąż te same miejsca i powtarzamy wciąż te same słowa, cytujemy zmarłych pisarzy i filozofów... A w konsekwencji jest Frisch chwalcą życia - życia świado­mego swej ulotności i ostatecz­ności wielkich w nim spraw.

Spektakl we Współczesnym jest z pewnością bardzo intere­sujący, choć należy do tych, wywołujących odczucia miesza­ne. Przygotowany jest z dużą starannością, utrzymany w jed­nolitym nastroju, któremu sprzy­ja ascetyczna szaro-czarno-biała scenografia. Większość ról to tutaj role epizodyczne. Spoś­ród nich szczególną uwagę zwracają kreacje Zofii Mro­zowskiej jako wdowy i Poli Raksy w roli kruchej, zmarłej samobójczą śmiercią Katrin. Świetną kreację tworzy Wies­ław Michnikowski jako Kloszard niegdyś aktor, zwłaszcza w momentach, gdy recytuje "Ham­leta". I wreszcie - Jan Englert jako Roger, w trzeciej części tryptyku będącej w całości jego spotkaniem ze zmarłą Francine (Maja Komorowska).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji