Artykuły

Łomnicki, czyli błysk aktorskiego geniuszu (fragm.)

Wśród natłoku premier w stołecz­nych teatrach zdarzają się cza­sem - choć nieczęsto - spek­takle, które określić by można mianem mniejszych lub więk­szych artystycznych wydarzeń. Wśród tych wydarzeń jednak niezmiernie rzadko natrafić można na coś, co daje prze­błysk prawdziwej wielkości, jeśli zaś coś ta­kiego przytrafiło się w ostatnich latach paro­krotnie na warszawskich scenach, to niemal zawsze za sprawą aktorskiego geniuszu Tadeu­sza Łomnickiego. Wspaniały aktor swym ta­lentem obdarza różne sceny; przed dziewięciu laty zachwycił rolą Salierego w "Amadeu­szu" reżyserowanym przez Romana Polańskie­go w Teatrze na Woli; przed pięciu - w jed­noaktówkach Becketta na scenie teatru Stu­dio; przed dwoma - jako Feuerbach w Tea­trze Dramatycznym, teraz wreszcie - jako "Komediant" we Współczesnym. Podobnie jak w "Feuerbachu", tak i tutaj gra starego aktora rozpaczliwie walczącego o swą egzy­stencję na scenie, podobnie jak "Ja, Feuer­bach", tak i "Komediant" jest właściwie mo­nodramem; pozostałe postacie sztuki stanowią jedynie służebne tło, wypowiadają ledwie po dwie, trzy kwestie - mówi On. Wygłasza na poły kabotyńskie, na poły gorzkie, lecz nieraz szalenie trafne i mądre refleksje na temat teatru, sztuki w ogóle, na temat trudów egzy­stencji własnej - jako aktora, reżysera i zarazem dyrektora wędrownego teatru. Teatru, którego zespół stanowi jego rodzina: zniena­widzona, pozbawiona talentu żona, nijakie, pozbawione talentu dzieci - wszyscy stłamszeni jego indywidualnością, a może... jedy­nie jego tyranią?

Łomnicki jest w tej roli rewelacyjny. Od­twarza przed nami każde drgnienie duszy i serca tak bardzo pokomplikowanej osobowo­ści, jaką jest Bruscon - tytułowa postać sztuki, odsłania pełnię żałosnej prawdy o człowieku, który zdaje sobie sprawę, że jego rola się kończy, a któremu aktorstwo weszło już w krew - nie umie i nie może się z nim rozstać, nie może go zdjąć - niczym kostiumu - po opuszczeniu sceny; to całe jego życie... Trzy godziny obserwujemy Łomnickiego, od podniesienia do opuszczenia kurtyny, i nie skłamię przecież pisząc, że patrzymy na nie­go z coraz bardziej rosnącym podziwem.

"Komedianta" Thomasa Bernharda, zmar­łego w ubiegłym roku wybitnego dramaturga austriackiego (lecz skłóconego z rodakami do tego stopnia, iż w testamencie zakazał wy­stawiania i publikowania swych utworów w Austrii przez najbliższe 70 lat!), wyreżysero­wał we Współczesnym Erwin Axer. Przed czternastu laty on również - na tej samej scenie Współczesnego - pierwszy zapo­znał Polaków z twórczością Bernharda, wy­stawiając jego "Święto Borysa". Nie była to, dla mnie przynajmniej, najciekawsza wizyta, toteż nie obiecywałem sobie za wiele także i po "Komediancie", wierząc jedynie, że tak, jak w "Święcie" całą sztukę dźwigała na swych barkach Maja Komorowska, tak tu­taj udźwignie ją Łomnicki. Tymczasem zo­stałem mile zaskoczony: "Komediant", choć przydługi, jest świetnie napisany (dobrze też przełożony przez Jacka St. Burasa), ogromnie interesujący, a tytułowa postać Bruscona, wę­drownego komedianta, jest tak bogata, tak pełna, że aktorowi (choć to potwornie ciężka rola)! daje wręcz wymarzone pole dla wir­tuozowskiego koncertu gry. Łomnicki jest ta­kim właśnie wirtuozem; imponuje jego rewe­lacyjna, brawurowa forma, jaką niezmiennie utrzymuje, ogromna wyobraźnia, z jaką bu­duje swą rolę, mistrzowskie operowanie gło­sem.

Wspomniałem, że to właściwie monodram, lecz przecież niezupełnie; pośród innych ak­torów małe arcydziełko w roli właściciela go­spody stwarza Krzysztof Kowalewski - nie­wiele mówi, natomiast przez dziesiątki mi­nut słucha na scenie tyrad Bruscona, słucha i...nic z nich nie rozumie. Jest w tym rewelacyjny! Podobnie Grzegorz Wons doskonale radzi sobie z rolą stwarzającą aktorowi do­datkowe duże utrudnienie: Wons gra cały czas z rzekomo złamaną prawą ręką, umie­szczoną na sterczącej w bok szynie, a wyko­nuje sporo skomplikowanych czynności wy­magających pełnej sprawności fizycznej.

"Komediant" zatem, to wydarzenie; wielkie wydarzenie kończącego się teatralnego sezonu. Radzę pamiętać o tym przedstawieniu w tzw. pierwszej kolejności, a jeśli zostanie Państwu jeszcze trochę czasu, polecam sce­nę Prezentacje...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji