Czego kupić nie można
- Szukam takich zdarzeń, których inni nie szukają. To jest festiwal o tym, czego nie można kupić - mówi pomysłodawca Brave Festival Grzegorz Bral. W gabinecie dyrektora teatru Studio, którego artystyczny profil tworzy od niedawna, rozmawiamy m.in. o tym, jak odnaleźć w sobie boginię - pisze Kamila Łapicka w Pani.
Procesja czarnych masek z Sardynii, sztuka makijażu aktorów indyjskiego teatru kathakali czy tańce demonów ze Sri Lanki - takie punkty programu trudno znaleźć na innym polskim festiwalu teatralnym. Na tym polega specyfika Brave - prezentuje spektakle i rytuały z różnych zakątków świata, zanim zniszczy je kultura masowa. W dniach 2-8 lipca Wrocław po raz siódmy zmieni się w artystyczną enklawę. Hasłem tegorocznej edycji jest maska.
PANI: Jaką maskę założy Pan podczas naszej rozmowy?
GRZEGORZ BRAL: Myślałem o tym jakiś czas temu, jadąc na spotkanie z dziennikarzami, i żeby nie zostać zaskoczonym takim pytaniem, mówię o tym, że mam różne persony: dyrektorską, reżyserską, nauczycielską...
Persona dyrektorska organizuje Brave. Dla kogo?
- Myślę, że szalenie trudno w przypadku takiego wydarzenia ustalić tzw. target. Określanie grupy docelowej jest niebezpiecznym sposobem myślenia o kulturze, bo niektóre zjawiska trafiają do człowieka, a nie do konkretnej grupy.
Tak działa ten festiwal?
- Na pewno zaspokaja potrzebę komunikowania się z ludźmi, którzy myślą głęboko i rozumieją, że takie rzeczy jak tożsamość, wrażliwość czy serdeczność są ważniejsze niż wszystko to, co da się policzyć, zmierzyć, zważyć i zamienić na pieniądze. To jest festiwal o tym, czego nie można kupić.
A gdzie można to znaleźć w Polsce?
- W zeszłym roku próbowałem zaprosić na festiwal szeptunki. To jest jedna z ostatnich w naszym kraju grup działających na pograniczu magii, duchowości i tradycji. Nie przyjechały, bo gdy jedna z nich zrobiła sobie badania i okazało się, że ma cukrzycę, przestraszyła się podróżowania. Wiem, że jeszcze gdzieś na rubieżach wschodnich można spotkać kobiety, które potrafią lamentować - są płaczkami pogrzebowymi. Jest też dużo tradycyjnej muzyki śpiewanej przez starych ludzi, ale ten zwyczaj zanika.
Mówiąc o tegorocznym Brave, wspomniał Pan o naszej codziennej masce
- makijażu.
- Makijaż nie jest związany tylko z potrzebą upiększania się. Można go porównać do masek malowanych na twarzy, które przybliżają nas do potężnych energii. Na przykład maska kathakali jest maską bóstwa. Aktor wykonując makijaż, "wpuszcza" w siebie bóstwo.
A współcześnie?
- Kultura kobieca utraciła kontakt z boginią. Makijaż czy ozdoby są jego pozostałościami. Kiedy mówię: "bogini", mam na myśli żeńską energię, istotę, którą każda kobieta ma w środku i która może wszystko - jest przewidująca, dobra, opiekuńcza itd. To mnie zawsze fascynowało - że są kobiety, które potrafią tak podkreślić swoją wewnętrzną boginię.
Ja nie maluję się na co dzień, więc myśli Pan, że mam kiepski kontakt z moją wewnętrzną boginią?
- Myślę, że pani bogini jest bardzo aktywna i wyraźna na zewnątrz.
Jeśli miałby Pan zarekomendować jedno z festiwalowych wydarzeń...
- Bardzo mnie ciekawi projekt Blind Notę - koncert w absolutnej ciemności. Muzyka, której będziemy w ten sposób słuchali, może być niezwykłym doświadczeniem z pogranicza snu.
GRZEGORZ BRAL - aktor, reżyser, nauczyciel technik aktorskich. Do 1996 r. związany z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice. Wraz z aktorką Anną Zubrzycką założył Pieśń Kozła - jedną z najbardziej znaczących międzynarodowych grup teatralnej alternatywy. Dyrektor artystyczny teatru Studio w Warszawie.