Artykuły

Antymatriks i rymarze, czyli polskie dary dla UE

"Planeta Lem" w reż. Pawła Szkotaka Teatru Biuro Podróży z Poznania w Londynie, w ramach "I, Culture", Zagranicznego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji 2011. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Przybywamy z przeszłości, by wezwać was do opamiętania" - taki komunikat wysyła, niestety, polska kultura w pierwszych dniach naszej prezydencji w Unii Europejskiej.

Program pokazany od 1 do 3 lipca w Londynie na dziedzińcu Teatru Narodowego pełen był sygnałów ostrzegawczych. Plenerowemu spektaklowi Teatru Biuro Podróży "Planeta Lem" mogliby patronować po swoich ostatnich filmach Lars von Trier ("Melancholia") czy Jan Komasa ("Sala samobójców"). Pierwszy przez swój katastrofizm, drugi jako specjalista od pretensjonalnej demonizacji rozwoju technologicznego. Reżyser widowiska Paweł Szkotak wykorzystał fragmenty prozy Stanisława Lema ("Kongres futurologiczny", "Solaris", opowiadania), by stworzyć wizję ludzkości dobrowolnie oddającej się we władanie perwersyjnych maszyn.

Nad ruchliwym nadbrzeżem Tamizy stanęły aluminiowe konstrukcje, na szczycie zawisł olbrzymi ekran. Centralny komputer o bladej, kobiecej twarzy i czerwonych ustach Jokera przemawiał z wysokości do rojących się na dziedzińcu teatru Lepniaków. Te ciastowate kukły miały być zdegenerowaną rasą posthumanoidów całkowicie kontrolowanych przez roboty klony. Przybywający z przeszłości podróżnik Ijon Tichy bezskutecznie usiłował ocalić przyszłość swojego gatunku. Walczył ze szczudlarzami w zbrojach szturmowców z "Gwiezdnych wojen". Groźbami i zachętami budził w Lepniakach potrzebę rewolucji i wstydu przed nagością - cechy, które utożsamiał z poczuciem człowieczeństwa.

Efektowna scenografia, błyski, ekrany i efekty pirotechniczne były atrakcją dla przechodniów. Kto jednak zatrzymał się przy Teatrze Narodowym na dłużej, mógł być zaskoczony przekazem spektaklu. Czy lęku przed niosącą zepsucie technologią nie przerobiliśmy już przypadkiem w połowie ubiegłego stulecia? Dziś jest to już raczej temat dla satyryków, i to tych łagodnych, jak chłopcy z nowozelandzkiego duetu Flight of the Conchords.

Nieudany bunt przeciwko maszynom na londyńskim placu pozostawiał dziwne wrażenie. Szczególnie w zderzeniu z dość ciekawym, sympatycznym projektem "I, Culture Puzzle", który w ciągu dnia odbywał się w tej samej przestrzeni. Kuratorka Monika Jakubiak zaprosiła mieszkańców Londynu do wspólnego wyszywania gałgankowych puzzli oraz do głosowania w plebiscycie: "Które rzemiosło powinno twoim zdaniem przetrwać: szewcy, rękawicznicy, tapicerzy, krawcy, rymarze?".

Obywatelski gest wyboru, obrona zanikających zawodów rzemieślniczych, sielankowa atmosfera plotek przy robótkach ręcznych - pięknie! Jeśli jednak najpierw toczy się na placu "gwiezdne wojny" z technologią, a potem proponuje się wspólne dzierganie, to trudno się spodziewać, by wpłynęło to odświeżająco na wizerunek Polski.

Ijon Tichy, człowiek z przeszłości, niesie zaślepionym degeneratom rewolucyjne gesty i pruderię. Wolontariusze z "I, Culture Puzzle" zachęcają do robót ręcznych. Dziwny jest komunikat, jaki Polska wysyła Europie. Wstydźcie się. Strzeżcie się. Pamiętajcie o rymarzach.

"Planeta Lem" reż. Paweł Szkotak, Teatr Biuro Podróży i Intytut Adama Mickiewicza prezentacja na Theatre Square przy National Theatre w Londynie, 1-2 lipca w ramach "I, Culture", Zagranicznego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji 2011. Kolejne pokazy "Planety Lem" odbędą się w Brukseli, Paryżu, Berlinie, Madrycie, Moskwie, Kijowie, Mińsku i Tokio

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji