Artykuły

Szaleństwo?

Zawiodą się widzowie, którzy w teatrze poszukują historii, zawiodą się ci, którzy wszędzie upatrują sensu - o "I apologize" Gisele Vienne prezentowanym na XXI maltafestival poznań pisze Edyta Walicka z Nowej Siły Krytycznej.

Gisele Vienne i Denis Cooper stworzyli spektakl subiektywności. Nic nie jest pewne, obiektywizm nie istnieje. Od jednej niepewności w drugą, od wahania do wahania. Zawiodą się widzowie, którzy w teatrze poszukują historii, zawiodą się ci, którzy wszędzie upatrują sensu.

Spektakl został skonstruowany z luźno powiązanych ze sobą motywów, krążących wokół tematu śmierci i przemocy. Agresywna muzyka Petera Rehberga kontrowana jest chwilami ciszy i monotonnie, transowo czytanym tekstem Denisa Coopera. W warstwie słownej nie znajdziemy koherentnej historii, a jedynie jej strzępy. Brutalność ukazana na scenie odbija się w bezładnej tyradzie, łączącej poezję z rynsztokiem. Obrazy masakry, metodycznie budowane przez bohatera, mają przemówić do widzów, ale środki wykorzystane przez twórców męczą, nie angażują, nie wywołują emocji ani intelektualnej gorączki.

W ascetycznej przestrzeni wypełnionej surowymi, drewnianymi skrzyniami (trumnami?) pojawia się mężczyzna z manekinem na rękach. Człowiek zdeterminowany swoją zwierzęcością, człowiek przerażony sobą i światem - obcym, koszmarnym, demonicznym. Jest on tak samo zagubiony w tej rzeczywistości jak widzowie. Jego przerażenie przeplata się z brutalnością. Manekin staje się pretekstem do zainscenizowania morderstwa. Pierwszego, drugiego, trzeciego... Trumienki tworzące scenografię kryją dziecięce manekiny - niekończąca się wielość pomysłów na zbrodnię, nieskończenie wiele powodów do zwierzęcej satysfakcji i ludzkiego lęku. W tym demonicznym składziku lalek pojawiają się także żywe postaci - kobieta i mężczyzna, ale ich realność wyznaczana jest tylko kolejnymi fantazjami czy koszmarami mężczyzny-animatora. Kobieta przypomina ożywioną lalkę. Fantazmat zmęczonej psychiki, który domaga się swojej realności. Podobnie mężczyzna - echo perwersyjnych tęsknot i nieuświadomionych popędów. Choć można sądzić, że kobieta i mężczyzna są tylko wytworami wyobraźni, nie wiadomo, kto ma władzę w tym trójkącie. Mężczyzna-animator czy te odrealnione postaci? Czy on kieruje nimi, czy to one zmuszają go do kolejnych zbrodni? Niezależnie od tego, kto jest kreatorem - to mężczyzna jest sprawcą tego horroru. Powykrzywiane plastikowe ciałka, zbryzgane imitacją krwi, groteskowe maski, broń. Beznamiętna groza nasuwa skojarzenia ze "Słoniem" Gusa van Santa. Zbrodnia "się dzieje", śmierć "się dzieje" - po prostu, bezgłośnie, bez powodu, bez sensu.

Trupy zmęczonej psychiki nie dają się zamknąć w drewnianych skrzyniach, lecz domagają ekshumacji uświadomienia. Dlatego mężczyzna chwilowo odczuwa przerażenie, które już po chwili rodzi impuls następnego czynu.

Z każdą minutą rośnie poczucie chaosu. Rozumiemy, że zostaliśmy wplątani w chorą psychikę bohatera, gdzie próżno doszukiwać się powiązań przyczynowo-skutkowych i motywacji. Gdzie nie istnieje tryb oznajmujący, a wszystko zamyka się jedynie w przypuszczeniach. Ale spektakl trwa. Kolejne sekwencje wydają się nie mieć końca, bezpodstawnie rozciągnięte w czasie, powielone. Kakofoniczna muzyka straciła już umotywowanie, teraz tylko drażni, irytuje. Co więcej wyciągnąć z tego schizofrenicznego świata? Może po serii okrucieństw (spełnionych czy tylko wyobrażonych?) przyjdzie chwila oczyszczenia? Ale tragiczne rozpoznanie - odkrycie zbrodni - jest jedynie zdławionym, groteskowym krzykiem, bo tragedia nie jest już możliwa. Pozostaje tylko przeprosić - "I apologize", że jestem człowiekiem, że nie rozumiem siebie, że się boję, że ulegam zwierzęciu, które we mnie tkwi. W tym kontekście spektakl wpisuje się w idiom tegorocznej Malty. Człowiek jako istota dokonująca autowykluczenia, poprzez destrukcję samego siebie, poprzez uleganie lękom i poddanie nieznanym siłom własnej psychiki.

Vienne i Cooper stworzyli duet mroczny. Napawający się własnym mrokiem i lubujący w swoich schizofrenicznych rozrywkach. Widz może pokornie wytrwać na stanowisku do ostatniej minuty (choć nie wszystkim się to udaje), ale gdy wyjdzie i zada sobie pytanie DLACZEGO? Pozostanie z niesmakiem, pustką. I trywialną konstatacją, że człowiek kryje w sobie mrok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji