Artykuły

Letnie sceny muzyczne

Magnesem przyciągającym latem do Gdyni będzie zawsze morze i atrakcje z nim związane, a wśród nich kultura teatralna i muzyczna we wszystkich jej barwach - pisze Sławomir Kitowski w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Premiera inaugurująca kolejny sezon Sceny Letniej w Orłowie odbyła się w piątek. Jak było? Świetnie! Wprawdzie pogoda sprawiła psikusa i ciężkie chmury zawisły nad Polską i Gdynią, ale na widowni Sceny Letniej Teatru Miejskiego zasiadł komplet publiczności w pelerynach, niczym niezrażonej i spragnionej dobrej zabawy. U nas proszę państwa nikt się wody nie boi, czy z góry, czy z dołu, na morzu i nad morzem - najważniejsza jest pogoda ducha.

Miałem wrażenie, że na scenie w Orłowie świeci słońce, a to zasługa ciepłego oświetlenia sceny, przy którym przystojni artyści, a szczególnie urodziwe artystki wyglądały rewelacyjnie. Siedziałem w pierwszym rzędzie, metr od sceny i wiem, co mówię.

Taki bliski kontakt ze śpiewającymi aktorami pozwala nie tylko docenić ich urodę, kostiumy czy sprawność choreograficzną, ale przede wszystkim kunszt aktorski, widoczny w każdym geście i spojrzeniu. Bogdan Smagacki jest klasą dla siebie, Mariusz Żarnecki bawi do łez, także w duecie z Krzysztofem Stasierowskim, zachwycają Elżbieta Mrozińska, Sylwia Różycka, Beata Buczek-Żarnecka, świetnie prezentuje się Jerzy Michalski. Nieprzypadkowo wymieniłem te właśnie nazwiska - ich perfekcja wokalna narodziła się w gdyńskim Teatrze Muzycznym, z którym byli lub są związani, zresztą przygotowywała ich wokalnie Barbara Czarkowska. W Teatrze Miejskim odnaleźli swoją scenę. A przecież jest tam jeszcze Dorota Lulka i Rafał Kowal, którzy brylują w spektaklu. Przedstawienie wyreżyserował Jan Szurmiej, którego chwaliłem w poprzednim artykule.

Mamy więc w Gdyni świetnych artystów, trzeba tylko im zapewnić odpowiedni repertuar. Taki, który będzie na miarę ich aspiracji i możliwości oraz spełni oczekiwania widzów. To jest zadanie dla nowego dyrektora artystycznego, już na przyszły sezon. Ten sezon Sceny Letniej musiał ratować Wojciech Zieliński, dyrektor naczelny, który po dobrze przyjętym przez gdyńską publiczność "Zorbie", ponownie zaufał Jankowi Szurmiejowi. Spektakl "Słodkie lata 20., 30." jest więc swoistym kołem ratunkowym, lecz bardzo udanym, to chcę podkreślić. Tytuł miał premierę pod koniec ubiegłego roku w Rzeszowie w Teatrze im. Siemaszkowej i reżyser po paru zmianach oraz adaptacji na Gdynię dał nam to, czego potrzebujemy w plenerowym, wakacyjnym teatrze. I, co równie ważne, co można było w tak krótkim czasie i po znanych perturbacjach w Teatrze Miejskim stworzyć.

W dobrej zabawie na premierze przeszkodził tylko deszcz i spektakl w połowie musiał zostać przerwany, także z uwagi na bezpieczeństwo artystów (śliska scena), ale nawet w deszczu humory dopisywały. I o to chodzi, to przedstawienie można oglądać i bawić się przy najgorszej nawet pogodzie, zapewniam.

Gdynia, polska stolica musicalu, ma znakomitych artystów do realizacji tego typu spektakli, jaki zaproponował w Orłowie Teatr Miejski, a na co dzień na znacznie większą skalę produkuje Teatr Muzyczny. Mamy doświadczenie i kapitał ludzki do tworzenia dobrej rozrywki, rozbudowujemy infrastrukturę teatralną, możemy robić dobry biznes i dobrze zagospodarować samorządowe pieniądze. Dać także ludziom to, czego oczekują i za co chcą zapłacić. Współpraca obu gdyńskich teatrów jest faktem i może się rozwijać. Większość artystów znam jeszcze z czasów, gdy pracowałem z Jerzym Gruzą w Muzycznym, to absolwenci Studium im. Danuty Baduszkowej - na scenie potrafią naprawdę wszystko. Poświęcają czasem urlop, aby zagrać w Orłowie, bo szanują gdyńską publiczność. Świetnie, że mamy Scenę Letnią, ale niewątpliwie jest jeszcze miejsce na drugą taką scenę nad morzem, z gwarantowaną i znacznie większą frekwencją (o tym innym razem). A frekwencja przekłada się na wynik ekonomiczny teatru. O tym trzeba myśleć już teraz, gdyż Teatr Miejski z nowym dyrektorem artystycznym szybko nabierze wiatru w żagle, a za dwa lata rozbudowany Teatr Muzyczny powiększy swoją ofertę artystyczną. Magnesem przyciągającym latem do Gdyni będzie zawsze morze i atrakcje z nim związane, a wśród nich kultura teatralna i muzyczna we wszystkich jej barwach.

Na koniec puenta do poprzedniego artykułu o problemach Sceny Letniej. Udało mi się bez większego wysiłku doprowadzić do spotkania organizatorów sceny z mieszkańcami pobliskich domów, aby w rzeczowej, aczkolwiek twardej, dyskusji wypracować rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony. Chodzi o zakłócanie ciszy przez głośne montaże sceny, całodzienne próby i codzienne spektakle podczas letnich miesięcy. Organizatorzy obiecali poprawę i zmniejszenie uciążliwości, a mieszkańcy im zaufali. Warto rozmawiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji