Artykuły

Opowieść wigilijna

W warszawskim Teatrze Współczesnym prawdziwe wydarzenie. Po pierwsze, na afiszu obecna jest rzadko wystawiana w Polsce sztuka Strindberga "Wielkanoc". Po drugie, reżyseruje ją Erwin Axer, twórca tego teatru, mistrz pracy z aktorem, za scenografię odpowiada zaś Ewa Starowieyska.

Ma to swoje konsekwen­cje w spektaklu, pro­wadzonym nieomylną ręką, w odmierzonym rytmie i nastroju, w który wprowadzają fragmenty koncertu organowe­go Haydna "Siedem słów Zba­wiciela na Krzyżu". Atmosfera jest mroczna, jak w powstałym w tym samym czasie "Tańcu śmierci". Wszystko zapowiada straszliwą klęskę. Oto rodzina, przytłoczona matactwami fi­nansowymi ojca, ponosi konse­kwencje jego uczynków, pogrą­żając się w rozpaczy (syn Elis) lub rojeniach o niewinności ojca (pani Heyst, Maja Komorow­ska). Tylko narzeczona Elisa (Agnieszka Warchulska) z po­korą oczekuje na to, co przynie­sie los, przekonana, że cierpie­nie hartuje charakter i zbliża do zbawienia. Jest jeszcze Eleono­ra, (Iwona Wszołkówna) siostra przybyła po rocznym pobycie w zakładzie dla psychicznie chorych, uczeń Beniamin, jedna z ofiar oszustw ojca, i mroczny Olbrzym, zamieszkały po są­siedzku, który może pozbawić rodzinę resztek podstaw skromnej egzystencji

W tak zarysowanej sytuacji Strindberg początkowo pogłę­bia tony cierpienia, czasem tyl­ko urojonego, aby zaskoczyć na koniec dobroczynnym miłosier­dziem. Zakończenie dramatu nieoczekiwanie zbiega się z wy­mową opowieści wigilijnych Dickensa - kiedy wydaje się, że los bohaterów został już raz na zawsze przesądzony, przycho­dzi ratunek. Można to wiązać z religijnym przebudzeniem sa­mego Strindberga, można w tym widzieć urzeczywistnie­nie idei chrześcijańskiego odku­pienia i wybaczenia, można zo­baczyć także bajkową potrzebę zwycięstwa dobra. Tak czy owak, przez mroki tego tekstu przebijają się wcale krzepiące refleksje o potrzebie wzajemne­go zrozumienia, o tolerancji, o umiejętności dostrzegania człowieka w człowieku.

Wszystko to zostało w spekta­klu Axera zasugerowane i opo­wiedziane, chwilami rymując się z aurą metafizycznych sztuk Becketta. Aktorzy, działający w przestrzeni na wpół otwartej (Starowieyska pozostawiła "prześwit" na całą tylną ścianę wnętrza, w którym odbywa się to wielkanocne misterium), ide­alnie oddają stan rosnącego na­pięcia i oczekiwania na przesile­nie. Oprócz świetnej roli Olgier­da Łukaszewicza (neurotyczny i zagubiony Elis) należałoby wy­mienić wszystkie pozostałe po­stacie; doskonałą, wyrazistą rolę stworzył Janusz R. Nowicki (Lindkvist), grający człowieka praktycznego, ale o ambicjach wychowawcy, który, niczym do­bry czarodziej, rozprasza czarne chmury. Ale prawdziwym odkry­ciem tego przedstawienia jest rola Eleonory Iwony Wszołkówny. To piekielnie trudna rola - wiadomo, jak łatwo przesadzić, portretując osobę zwichniętą psychicznie. Wszołkówna pora­dziła sobie z tym doskonale. W każdym geście i ruchu, lekko tylko odkształconym, w sposo­bie mówienia, w chwilowych dysfunkcjach między słowem i czynem odcisnęła stan niezwy­kłego uduchowienia, który tak fascynuje jej nowego młodego przyjaciela Beniamina (Marcin Przybylski) i wszystkich do­mowników. To ona wnosi w wiel­kopiątkowy smutek autentycz­ną nadzieję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji